prolog.

35 3 56
                                    

- Leon! Jeśli zaraz nie wstaniesz to przysięgam że Cię zabije jeśli się spóźnię na lekcje! - krzyknęłam na mojego starszego brata w poniedziałek rano o 7:45. Jeśli zaraz nie wstanie spóźnię się do szkoły

- nie krzycz tak głowa mnie boli.

- było trzeba nie iść wczoraj na tą imprezę! Wstawaj.

- już ,już.

Zeszłam szybko na dół do kuchni. Mama była w pracy, a tata w Hiszpanii niedawno się rozwiedli, no trochę szkoda. Ale mam z nim kontakt i w ogóle więc nie jest źle.
Niestety nie mam prawka i muszę czekać aż ten kretyn wstanie i mnie zawiezie.

- Leon! Szybciej!

- No już już,idę - powiedział szatyn schodząc z schodów równocześnie zakładając bluzę.

Leon jest o 2 lata ode mnie starszy ma 18 lat, ciemne włosy nudny styl i mózg debila ale i tak każda laska na niego leci. Idiotki.

- już myślałam że nigdy nie zejdziesz.

- ta, poczekaj pójdę tylko po kluczyki do auta.

- spoko.

Przez ten czas założyłam swoje czarne conversy gdy mi się to udało spojrzałam w lustro żeby sprawdzić czy wyglądam w miarę okej. Nie było tragedii moje brązowe włosy były rozpuszczone i sięgały do ramion. Na sobie miałam dużą niebieską bluzę i czarne spodnie nic nadzwyczajnego byłam zwykłą w miarę szczupłą niskiego wzrostu szesnastolatką.

Wzięłam jeszcze do ręki czarny plecak i czekałam na mojego brata który właśnie szedł w moją stronę z kluczykami w ręce i plecakiem na plecach. Miał na sobie czarną bluzę z logo jakiegoś starego zespołu i czarne spodnie. Można powiedzieć że trochę taka chodząca depresja.

Spojrzał na mnie pytając czy możemy już iść, kiwnełam obojętnie głową bo wiedziałam że i tak się spóźnię ponieważ za 9 min zaczynam lekcje.
Do tego jest to matma. Szlak. Henderson mnie zabije za kolejne spóźnienie.

Mieszkamy w los Angeles jakieś 15 min od szkoły na dosyć przyjaznej dzielnicy gdzie zawsze jest spokój. Nie liczyć naszej głupiej sąsiadki która nas strasznie wkurza ale pomińmy.

Po chwili byliśmy już na parkingu od szkoły, spojrzałam na zegarek w telefonie klnąc po cichu było 5 minut po dzwonku. Wybiegłam szybko z samochodu krzycząc krótkie ,,pa,, do Leona.

Wbiegłam szybko do szkoły prawie wpadając na woźną. W końcu zauważyłam drzwi klasy, chwyciłam za klamkę i pchnełam drzwi. Wszystkie rozmowy w pomieszczeniu nagle ucichły a ja poczułam na sobie wzrok całej klasy. W tym nauczycielki.

Pani Henderson jak widać już się przyzwyczaiła bo tylko westchnęła mówiąc żebym usiadła na miejscu i nie przeszkadzała w lekcji. Mruczała coś jeszcze pod nosem że nienawidzi tej pracy i że nie lubi dzieci.

Szybko zajęłam miejsce obok mojej przyjaciółki Sophii mówiąc jej ciche

- cześć.

- hej Diana, znowu się spóźniłaś. - Sophia westchnęła.

- no nie moja wina że Leon znowu zaspał! - powiedziałam trochę za głośno bo nauczycielka zwróciła nam uwagę.

- widzę że nie masz humoru.

- sory, po prostu się nie wyspałam.

Odpowiedziałam niebieksookiej. Jeśli o nią chodzi to jest bardzo ładną szczupłą blondynką która jest miła i pomocna chociaż wredna również potrafi być .Uwielbiam ją.
Znamy się od przedszkola, nie umiem bez niej żyć. Dziś ubrana była w czarne spodnie i białą koszulkę na krótki rękaw. Co się dziwić mamy czerwiec, niedługo wakacje A ja chodzę w bluzie. Bywa.

- spoko, tak w ogóle mamy nowego gościa w klasie.

Powiedziała wskazując na jakiegoś chłopaka w czarnych włosach. Był dosyć przystojny. Miał na sobie granatową bluzę z małym logo Nike z boku i czarne zwykłe spodnie dżinsowe. Jego włosy były idealnie ułożone A twarz była normalnie jak z obrazka. Serio.

- no spoko.

- spoko? Przecież on jest cudowny.

- może trochę jest i co z tego.

- A nic tak mówię bo wiesz od dawna nikogo nie miałaś i wiesz..

- Nie! Przestań nie chce żebyś mnie z nikim unawiała. Okej?

Powiedziałam szybko jej przerywając.

- ehh no dobra. Ale tak w ogóle to jest to dawny przyjaciel Nicka chyba Luke miał na imię.. Nie! Lucas tak Lucas Jonas przyjaźnili się kiedyś ale Nick się wyprowadził i jakoś tak się ich kontakt urwał.

- serio? Ale przpadek.

Zaśmialam się lekko.

- no.

Do końca lekcji siedziałyśny cicho próbując zrozumieć coś z tego co mówi Henderson. Jak się domyślacie, nie udało się.

Gdy usłyszałam dzwonek szybko spakowałam książki zakładając na jedno ramie plecak i wyszłam z sophią z klasy. Na korytarzu zauważyłyśny naszych przyjaciół którzy gadają z tym Lusacem. Od razu do nich podeszłysmy.

- hej lamusy co tam.

- hej dziewczyny.

Powiedział Nick , wysoki szatyn z pięknym uśmiechem - Diana to jest Lucas .

Chłopak wskazał na bruneta uśmiechając się - Lucas to jest Diana

Tu Nick zwrócił się do Chłopaka obok również na mnie wskazując.

- Hej jestem Diana.

Powiedziałam z szczerym uśmiechem na twarzy on za to popatrzył na mnie z obrzydzeniem? O co mu chodzi?

- ta hej,Lucas.- powiedział obojętnie chłopak

No więc witam was W moim nowym ff nie jest najlepsze pisze to z nudy i dlatego że mam na to spoko pomysł.
Przepraszam za błędy.

Piszcie czy nie jest źle XD

pozdrawiam.

Szukając SzczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz