TRZY

100 7 17
                                    

18.07 ; 22:00 ; FLORENCJA

Blondynka westchnęła, ścierając ostatni stolik w kawiarni. Zerknęła na godzinę i chwiejnym krokiem podeszła do blatu przy kasie. Ściągnęła fartuszek i odwiesiła go na wieszak zaraz przy drzwiach na zaplecze. Uwolniła włosy z niechlujnego koka i delikatnie poprawiła je ręką. Usłyszała za sobą dosyć głośne skrzypnięcie, przez co energicznie odwróciła się w stronę hałasu.

- Luna? Co ty tu jeszcze robisz? - zapytał młody Alvarez, spoglądając na blondynkę z czułością.

- Aj przepraszam, chciałam jeszcze posprzątać, żeby jutro Jazmin miała mniej do zrobienia - powiedziała, nerwowo bawiąc się palcami u rąk. - Zrobiłam coś nie tak? - zapytała, nieco zaniepokojona.

- Nie, spokojnie Luna. Martwię się po prostu, powinnaś więcej odpocząć - zaczął Simon, wolnym krokiem do niej podchodząc - Odprowadzić Cię do domu? - zapytał, gdy stał z nią twarzą w twarz.

- Co? Nie, dziękuję bardzo. Poradzę sobie - odsunęła się od Alvareza i szybkim ruchem ściągnęła z wieszaka swój czarny płaszcz. Zabrała parasolkę, a widząc skwaszoną minę bruneta, przytuliła go, dziękując za troskę. Chłopak nadal nalegał, jednak dziewczyna z uśmiechem na twarzy odmówiła. Zapewniła, że wszystko będzie dobrze i szybkim krokiem wyszła z kawiarni. Usłyszała cichy trzask zamykających się za nią. Westchnęła lekko i zamknęła oczy.

- Ciao bellissima - usłyszała zaraz obok, pewien aksamitny głos, który bardzo dobrze zapamiętała z dzisiejszego dnia.

- Co tu robisz?  - zapytała, odwracając się w stronę młodego Włocha. Spojrzała na niego, przenikliwie badając to jak wygląda. Miał ubraną czarną jeansową kurtkę, a pod spodem białą flanelę. W jednej z rąk trzymał świstek papierów, a on sam nonszalancko opierał się o ścianę budynku. Jedyne światło, które ich oświetlało to jedna z ulicznych lamp, a Luna zmęczona po całej pracy czuła się jak najbrzydsza istota na świecie.

- Przyszedłem po moje zamówienie - zaczął, podchodząc do blondynki - nie zostało ono spełnione wcześniej, więc sam zareagowałem - powiedział stojąc już przy niej.

- Ah, tak?- odpowiada zmieszana, nerwowo drapiąc się po nadgarstkach - pardonami - wyszeptała, spoglądając w ciepłe, niczym gorzka czekolada oczy bruneta. Matteo wyciągnął do niej dłoń ze świstkiem papieru. Niepewnie wzięła go do ręki, cały czas patrząc na chłopaka.

- Co to jest? - zapytała, przyglądając się skrawku papieru. Widniała na nim pięciolinia z pewną melodią, a pod spodem tekst.

- Canzone per te - wyszeptał, delikatnie głaszcząc ją po policzku. Dziewczyna niczym poparzona odskoczyła od Włocha. Zgięła kartkę na pół, mocniej trzymając ją w dłoni. Stała tak chwilę, nie do końca pewna jak powinna się zachować. Podeszła do nieznanego jej chłopaka i wspięła się na palce, by być jak najbliżej jego twarzy.

- Luna. - wyszeptała wprost do ucha chłopaka. Odeszła kawałek od niego. Ruszyła w przeciwną stronę, głęboko oddychając, a chłopak stał jak kamień w jednym miejscu. Dopiero po chwili zdecydował się na jakikolwiek krok.

- Matteo! - krzyknął w jej stronę. Dziewczyna zawahała się przez chwilę. Odwróciła się delikatnie w jego stronę i skierowała do niego jeden z najszczerszych uśmiechów. Zaczęła iść w stronę swojego domu, ponownie zatapiając się w myślach o lepszym jutrze.

18.07 ; 23:00 ; FLORENCJA

Matteo wolnym krokiem dochodził do jednego z domów na przedmieściach zwykle zatłoczonej turystami Florencji. Westchnął lekko przy bramie, a następnie otworzył ją pewnym ruchem. Zadzwonił do drzwi, które po chwili otworzyła blond włosa kobieta, w błękitnej sukience. Była to Pani Perida. Kobieta pełna poczucia humoru i troski o innych ludzi. Była dla Matteo jak matka, której nigdy nie posiadał. Gaston to jego najlepszy przyjaciel od pierwszej klasy podstawówki. Na zawsze zapamiętał moment, w którym mały siedmioletni blondyn obronił chłopaka przed starszymi. Obronił sierotę, której nikt nie chciał. Od tamtego czasu są najlepszymi przyjaciółmi, a jego mama oferuje mu schronienie, zawsze kiedy potrzebuje pomocy. 

- Matteo, gdzie się podziewałeś cały ten czas? - zapytała zmartwionym głosem kobieta - Martwiliśmy się wszyscy - powiedziała, przyciągając chłopaka do siebie i tuląc niczym własne dziecko.

- Proszę mi wybaczyć, nie chciałem Pani niepokoić - zaczął Balsano, idąc z kobietą w stronę kuchni - mogę z Panią o czymś porozmawiać? - zapytał niepewnie, siadając przy kuchennym stole.

- Oczywiście dziecko, zawsze możesz pytać o cokolwiek zechcesz - odpowiedziała mama Peridy, łapiąc go za rękę. Przez chwilę panowała cisza, a młody chłopak nie był do końca pewny, czy chce zadać to pytanie. Westchnął ciężko i podniósł głowę, by spojrzeć kobiecie w oczy.

- Dlaczego nikt mnie nigdy nie chciał? - zapytał spoglądając na nią z lekkim bólem w oczach. Miał ochotę rozpłakać się jak małe dziecko. Pani Perida i Gaston to była jego jedyna rodzina. To tutaj spędzał każde święta, by nie być samemu w domu dziecka. To właśnie od tej kobiety dostał gitarę na 18 urodziny. Była niczym matka, która z powodu chorego męża nie mogła go adoptować, by był ich członkiem rodziny na stałe. 

- Amore mio - zaczęła kobieta, kucając przed dwudziestodwulatkiem - to nie tak, że nikt Cię nie chciał. To tylko wina ludzi, którzy nie umieli w tobie dostrzec, tego cudownego chłopaka, którego ja znam. Gdybym tylko wtedy mogła to zrobić, byłbyś te wszystkie lata z nami. Jesteś niesamowicie utalentowany Matteo, masz dobre serce, którego nikt Ci nie odbierze. A my w tym domu Cię kochamy - powiedziała cały czas głaszcząc, roztrzęsionego chłopaka.

- Przepraszam - wyszeptał tuląc się do kobiety, czując jak wstrząsa nim ogromny szloch. Płakał, a kobieta cały czas, szeptała mu te piękne słowa wprost do ucha. W pewnym momencie z góry zszedł zaspany Gaston, a widząc te scenę, zaniepokoił się.

- Matteo? - zapytał, wchodząc do kuchni. Wszystko rozumiejąc bez słów, podszedł do nich i przytulił się, tak samo jak kiedyś byli mali.

- Kocham Cię braciszku - wyszeptał. Od zawsze tak uważał, i zawsze już tak będzie. Matteo był jego bratem, może i nie z krwi. Ale był bratem jego serca.

19.07 ; 1:30 ; FLORENCJA

Luna wierciła się na materacu, nie umiejąc zamknąć oczu nawet na chwilę. Odgłos telewizora z drugiego pokoju, nie dawał jej spokoju. Wstała i wyjęła z kieszeni płaszcza zgiętą kartkę od Matteo. Rozwinęła ją delikatnie i cicho czytała słowa piosenki.

I wanna hold you when I'm not supposed to
When I'm lying close to someone else
You're stuck in my head and I can't get you out of it
If I could do it all again
I know I'd go back to you
I know I'd go back to you
I know I'd go back to you*

Ścisnęła papier w dłoni i spojrzała w stronę okna. Wyjrzała lekko, a skrawek przytuliła do serca, uśmiechając się ciepło do księżyca.

- Grazie Matteo - wyszeptała, myśląc  przez resztę nocy tylko o jednej osobie.






________________________________________________________________________________

Kolejny rozdział w tym samym dniu. Cały czas mam w głowie tę historię i nie potrafię się powstrzymać od opowiadania jej gdzieś indziej. luv inkwell

*back to you - selena gomez

𝓫𝓪𝓬𝓴 𝓽𝓸 𝔂𝓸𝓾Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz