Harry ziewnął przeciągle, usiłując powstrzymać swoje powieki od opadania. Chciał spać. W ciągu ostatniego tygodnia niewiele odpoczął, a teraz wychodziły skutki tego zaniedbania. Jednakże nie mógł teraz zasnąć. Nie na lekcji Obrony przed Czarną Magią, ta jędza Umbridge go pożre w całości i nie pozostawi nawet kosteczki. Ona tylko czekała na jakiekolwiek potknięcie z jego strony, zaśnięcie byłoby samobójstwem, wciśnięciem wielkiego czerwonego guzika z napisem „uwaga, grozi niebezpieczeństwo". Sam sobie zgotował ten los, włócząc się po korytarzach w środku nocy. Zresztą... Nawet gdyby był wzorowym uczniem to różowa Ropucha i tak prawdopodobnie by znalazła na niego haka. Jak zawsze.
Ponadto nie powiedział Ronowi i Hermionie o tajemniczym podglądaczu. Z jakiegoś powodu był pewny, że przyjaciele by go zbyli, a ich pomocna rada ograniczyłaby się do wskazania Dumbledore'a jako sposób na rozwiązanie wszystkich problemów. Zupełnie jakby nie zdawali sobie sprawy, że Dumbledore też jest w jakimś stopniu problemem. W końcu dyrektor ignorował go od początku roku szkolnego. Zupełnie nic nie robił, żeby trochę utemperować Umbridge i to już nie chodziło o to, że terroryzowała gryfonów, a o to, że terroryzowała wszystkich łącznie z nauczycielami.
Dlatego też nikomu nic nie powiedział. Ron z Hermioną, dyrektor, różowa jędza, reszta Hogwartu... Wszyscy są bezużyteczni. Uczniowie z Hufflepuffu i Ravenclawu sądzą, że zabił Cedrica, a gryfoni też się do tego powoli przekonują. O Slytherinie szkoda gadać... Oni wszyscy, gdyby dowiedzieli się o uczuciach prześladowania, wysłaliby go do Munga ze zdiagnozowaną schizofrenią.
Gwałtownie wracając myślami do lekcji Obrony przed Czarną Magią, Harry lekko kopnął nogą w ławkę, chcąc się poprawić na krześle. W ciszy panującej w klasie cichy hałas był doskonale słyszalny, a upierdliwa nauczycielka natychmiast zwróciła na niego uwagę. Nie ważne, że sumiennie wykonywał swoje zadanie i że prawie je skończył. Różowa ropucha i tak zobaczy swoje, ale póki jeszcze nie podeszła, mógł przepisywać podręcznik, aby na pergaminie znalazło się jak najwięcej tekstu. Dlatego też na Umbridge zwrócił uwagę, dopiero kiedy jej paskudne chrząknięcie rozległo się tuż obok. Kobieta dyszała mu w kark, szczęśliwa, że ma ofiarę do dręczenia.
-Tak, pani profesor? -zapytał grzecznie. Wznosił modlitwy do Merlina, żeby to skończyło się jak najszybciej, mając wpółprzytomny umysł, nie myślał najlepiej.
-Panie Potter...- zaczęła kobieta. -Dlaczego pan przeszkadza innym uczniom w pisaniu?
-Bardzo przepraszam, nie zrobiłem tego celowo, od teraz będę uważał i nie przeszkadzał.
-Tak tak...
Harry zobaczył, jak na czole Umbridge pojawia się kilka gniewnych zmarszczek i już wiedział, że nie wykpi się z tego uprzejmością. Czy na tą babę nie mogą zadziałać komplementy? O ile łatwiej byłoby życie, gdyby można było rzucić kilkoma pochwalnymi komentarzami i uciec jak najdalej...
-Powinien pan uważać już od samego początku, a nie „od teraz". Minus dziesięć punktów od Gryffindoru.
Ropucha już miała odejść w kierunku swojego biurka, kiedy przez klasę znowu przeszedł odgłos kopnięcia w ławkę. Tym razem to Malfoy postanowił się poprawić na krześle i przy okazji celowo kopnął mebel. Wszyscy, łącznie z nauczycielką wiedzieli, że to ślizgon, ale ani trochę ten fakt nie przeszkadzał landrynie, żeby to do Harry'ego odwrócić się z jadowicie słodkim uśmieszkiem na twarzy.
-Panie Potter.
-To nie ja pani profesor.
-Ależ proszę nie opowiadać kłamstw...
Harry zieleniał na te słowa, wiedząc już, co go czeka w najbliżej przyszłości i zacisnął mocno palce na trzymanym w ręce piórze. Była to ta sama ręka, którą szpeciły słowa „nie będę opowiadać kłamstw". Naprawdę nie chciał powtórki z rozrywki. Dotąd jakoś udało mu się zakryć bliznę przed przyjaciółmi pod zaklęciem maskującym, ale kto wie, jak długo to potrwa. Na magiczne blizny zaklęcia tego typu nie działają zbyt skutecznie i po dłuższym stosowaniu po prostu opadają. Od ostatniego szlabanu z Umbridge minęły dwa tygodnie. Już dwa tygodnie utrzymuje Celare na dłoni. Długo nie wytrzyma.
CZYTASZ
Harry Potter - "Czas jest pojęciem względnym"
FanfictionWszyscy zapominają. Szybciej lub wolniej, ale zapominają. O tym, gdzie się położyło klucze, o umówionym spotkaniu czy też o obudzeniu siostry do szkoły. Normalnym jest, że dzieci dorastając, wypychają z pamięci swoje najmłodsze lata, zastępując je n...