06 [end]

836 66 31
                                    

Tydzień minął chłopcom bardzo szybko, luźno i dość miło.

W końcu jednak nadszedł piątek, który okazał się dla Fishera zakończeniem sielanki.

Pasmo nieszczęść tego dnia zaczęło się dla niego już o godzinie czwartej nad ranem, kiedy to został zbudzony przez głodnego Gizmo. Jak żywy trup nakarmił głodnego zwierzaka, po czym wrócił do łóżka, chcąc na powrót zasnąć. Nie mogąc jednak tego uczynić, po prostu beznamiętnie gapił się w sufit do momentu, aż po pokoju nie rozniósł się dźwięk budzika.

Zrezygnowany wyłączył go, po czym ziewając zwlekł się ze swojego łóżka. Oczywiście nie mogło się obyć bez zaplątania w kołdrę i porządnej gleby.

Mimo jeszcze większej niechęci do rozpoczęcia dnia, zebrał przygotowane wieczór wcześniej ciuchy i udał się do łazienki, w której odbył typowo poranną rutynę.

Zaraz po opuszczeniu łazienki wziął się za śniadanie. Oczywiście szybkie oraz łatwe w przygotowaniu płatki śniadaniowe, które swoim kolorowym opakowaniem zachęcały do konsumpcji. Tak więc po zrobieniu ich zasiadł do stołu i wziął się za ich spożywanie, myśląc jednocześnie o ich wspaniałym smaku i świadomie nieodrobionym zadaniu z matematyki. Chłopak jednak nie zaprzątał sobie za bardzo głowy ani jednym, ani drugim i tak jak zawsze po śniadaniu powrócił do ogarniania się.

Wrócił do swojego pokoju, gdzie w pierwszej kolejności, trochę na "odwal się", spakował książki do swojego plecaka. Tam też chciał założyć swoją protezę. No właśnie - chciał. A chcieć, a móc to dwie różne sprawy. Tak więc niebieskowłosy chciał ją założyć, jednak nie pozwalało mu na to górne zapięcie maski, które akurat w tamtym momencie postanowiło się zbuntować i zepsuć. Z pewnością nie przejmował by się tym tak bardzo, gdyby było to dolne zapięcie bez którego mógł się jeszcze obejść, jednak było to górne, które nie zapięte sprawiało, że maska cały czas mu zlatywała.

Z wielką frustracją wyrzucił z siebie wiązankę przekleństw, rzucając protezę z impetem na łóżko. Akurat w momencie, w którym drzwi jego pokoju otworzył młody Johnson.

- Gotowy do szkółki Salluś?

- Schujony, a nie gotowy. Nigdzie nie idę.

- Co? A to czemu? - spytał szatyn marszcząc brwi.

Fisher westchnął głośno przecierając twarz dłońmi. Ciężko opadł tyłkiem na ziemię, opierając się placami o łóżko, na kóre chwilę wcześniej rzucił powód swojej irytacji i złości.

- Zjebało mi się zapięcie od protezy - wydukał, opierając głowę na kolanach. - Nie ma opcji abym dał radę to naprawić tak, aby wyrobić się jeszcze jakoś do szkoły.

Sal powiedział to takim tonem, że Larrego dziwnie coś ścisnęło za serce. Nie lubiał słuchać takiego tonu z ust swojego ukochanego, dlatego też od razu do niego przystąpił, klękając przed jego skuloną postacią.

- Hej Sal - zwrócił się do niego łagodnie, kładąc rękę na jego głowie. - spójrz na mnie.

Niebieskowłosy bez zwłoki podniósł swoją głowę, od razu napotykając wzrok intensywnie czarnych tęczówek swojego chłopaka. Na ich widok uśmiechnął się krzywo, wypuszczając ciężko powietrze nosem.

- Może czas pokazać światu swoją wyjątkową i niepowtarzalną urodę? - spytał łagodnie Larry.

Serce Sala zaczeło bić mocniej na propozycje chłopaka. W głowie pojawił się obraz ludzi wytykających go palcami, oraz tego jak szydzą między sobą z jego okropnego wyglądu. Znów skrzywił się nieznacznie. Bał się tego.

- Sal - wspomniany chłopak poczuł jak jego dłoń zostaje złączona z nieco większą i cieplejsza niż ta jego.

To małe zbliżenie sprawiło, że w jego głowie zawitała nowa wizja. Jego ukochanego, drogich przyjaciół oraz bliskich. Tych wszystkich, których nie obchodzi jego wygląd, a wnętrze. To zmotywowało go. Jednak pozostały małe wątpliwości.

- Czy aby na pewno tak jest dobrze? - spytał cicho, dotykając dłonią swojego policzka pokrytego bliznami.

- Tak jest idealnie - stwierdził z szerokim uśmiechem Larry, po czym złożył na czole Sala czuły pocałunek.



To nie ma sensu. Męczę się zarówno ja jak i może wy, dlatego w ten oto sposób kończę ta serię. Przepraszam jeśli ktoś czuje niedosyt czy coś no ale ehhh. Mam nadzieję, że mimo wszystko Wam się podobało. Może stworze jeszcze kiedyś do tego shot z lemonem. Ale to może. Tym czasem dziękuję za czytanie, pozdrawiam i życzę miłego!💜

tak jest idealnie [salarry]✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz