POWRÓT

369 15 0
                                    


To był wyjątkowo deszczowy dzień, Orlando miasto którę na codzień tętniło życiem dziś było ponure, słoneczną pogodę zastąpił deszcz.
Szłam powolnym krokiem przez lotnisko.
Wiedziałam że widzę to miasta prawdopodobnie ostatni raz.
Byłam pewna że tu nie wrócę większość wspomnień jest negatywna.
Znajdą się napewno jakieś pozytywy mogło się wydawać że dla nastolatki miejsce takie jak Orlando może być świetne do dorastania, dużo perspektywy, galerie, atrakcje dużo by tego wymieniać ale moje życie tutaj było męką nie miałam przyjaciół, szkoła była tragedią wszędzie dookoła nadęte suki i głupi chłopcy myślący tylko o jednym. Przez cały okres mieszkania tutaj marzyłam żeby wrócić do Bornemoutch, w końcu to marzenie się spełnia szkoda tylko że w takich okolicznościach....

O mały włos nie spóźniłam się na samolot, cała ja wiecznie spóźniona tradycyjnie wyszedłam z domu wcześniej żeby się nie spóźnić ale oczywiście coś musiało pójść nie tak.

Rozsiadłam się w siedzeniu ostatni raz spoglądając na miasto, ciągle myślałam o mamie, miałam jej za złe to że zamisat podjąć leczenie stwierdziła że wykorzysta ten czas na skorzystanie z życia, tak naprawdę to odkąd rozwiodła się z tatą korzystała z życia ciągle sprowadzała do domu nowy facetów odkąd tu przyjachałyśmy przestała się mną interesować to było przykre ciężko mi z tym było musiałam sobie z wszytkim radzić sama w szkole też nie poznałam nikogo, w Bornemoutch
miałam niesamowitych przyjaciół ale czy oni o mnie jeszcze pamiętają rok po przeprowadzce mieliśmy jakikolwiek kontakt dzwonilismy do siebie potem się kontakt się urwał już 4 lata ich nie widziałam....

Samolot wystartował nałożyłam słuchawki próbowałam zasnąć żeby trochę odpocząć poprzedni miesiąc był bardzo trudny chyba najtrudniejszy w moim życiu nie mogłam spać całe dnie spędzałam oglądając seriale na Netflixie i czytając aż cw końcu postanowiłam coś zmienić stwierdziłam że nie mogę tak żyć potrzebuje zmiany, dlatego zdecydowałam się na tej wyjazd po jakiejś godzinie w końcu zasnałem.

Obudziłam się pół godziny przed konicem lotu nie miałam pojęcia ile spałam straciłam poczucie czasu wszyscy w samolocie spali popatrzyłam w telefon i zobaczyłam że była 4:11 stwierdziłam że zaraz dolecimy więc nie opłaca się iść spać.

Około 4:40 wylądowaliśmy w mieście oddalonym od Bornemoutch jakieś 46 kilometrów tak bynajmniej było gdy sprawdzałam to w internecie.

Gdy wyszłam z samolotu nie musiałam się długo rozglądać odrazu zobaczyłam zielonego Forda którym tata woził mnie pół życia do podstawówki przy nim stał oczywiście mój tata jak zawsze ubrany w swój moro stroju z oznaką na piersi i brązowym kapeluszu na głowie.

FILLIE DUSKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz