Nawet nie wiesz na co cię stać...

28 2 0
                                    


Teraz


Jeden dzień. Dokładnie tyle dzieliło mnie od rozpoczęcia swojego pierwszego, nowego roku w Akademii Magii i Czarodziejstwa w Sempiterno. Była to bardzo prestiżowa szkoła, w której naukę rozpoczynali tylko najwybitniejsi i ci, których było stać na ogromny wydatek, a mimo wszystko wielu nastolatków rozpoczynało tam swoje największe przygody życia.

 Nie było nas wielu - dużo magicznych zginęło w bitwie o Królestwo, która odbyła się prawie siedemnaście lat temu. Każdy znany mi czarodziej pragnie tam iść i każdy o niej marzy, a o jedno wolne miejsce walczy setki szesnastolatków, pragnąc poznać najskrytsze tajniki magii powielanych przez najlepszych profesorów. 

No może każdy, z wyjątkiem mnie. 

Bałam się potwornie. Na samą myśl o mojej nauce w Akademii mój żołądek zwijał się w bolesny supeł, który utrudniał mi oddychanie. 

Zaczynając od początku, każda osoba, w której żyłach płynie magiczna krew, swoją przygodę z czarami rozpoczyna w tak zwanej szkole podstawowej. To tam poznajemy pierwsze sekrety i podstawy magii. Uczęszczają tam dzieciaki od 8 roku życia, aż do wieku nastoletniego buntu.  To właśnie tam poznajemy pierwszych przyjaciół, robimy pierwsze życiowe wpadki z magią, niektórzy jednym słowem zdobywają sławę, a inni zostają światowymi przegrywami.

 Na przykład jak ja.

Kolejnym etapem ciekawego życia czarodziei jest  szkoła wyższa, która ma za zadanie wykształcić czarodziei z wyższym stopniem magii. Najbardziej pożądaną szkołą jest wcześniej wspomniana już Akademia, która znajduję się w stolicy kraju, a dokładniej w Sempiterno. Szczyci się ona wielkim szacunkiem wśród innych magicznych szkół, które  znajdują się na naszym terenie i poza granicami naszego kraju, a jest ich naprawdę  wiele. 

Świat magii jest oddzielony od świata przyziemnego barierą szkła. Ci co mają pozwolenie od samego przywódcy kraju, mogą co jakiś czas schodzić ku zwykłym ludziom i przyglądać się ich życiu codziennym. Bariera szkła to ściana energii znajdująca się w samym pałacu królewskim, do którego obecnie nikt nie ma wstępu.

Dreszcze przeszły mnie po plecach na samo wspomnienie odizolowanego od społeczności budynku. Miejsce tętniące niegdyś życiem, dziś jest opuszczone niczym dom z horroru.

Usiadłam na swoim łóżku, obgryzając mój kciuk ze zdenerwowania. Jeszcze raz w mojej głowie zaczęły się ze sobą przewijać plusy i minusy związane z nauką w Akademii. 

Cóż właściwie dlaczego nie chcę iść do nowej szkoły? Powodów jest kilka. 

Pierwszy jest oczywisty- przerażała mnie myśl bycia daleko od domu na cały rok. Nigdzie nie wychodziłam z naszej chatki dalej niż do szkoły podstawowej, która była niedaleko miejsca mojego zamieszkania.

 Drugi to wybłagane przez moją ciotkę  stypendium. 

I trzeci powód to złocistowłosa jędza z predyspozycjami do manipulowania i upokarzania - Ashton Longwood, która uprzykrza mi życie od chwili gdy spotkałam ją pierwszy raz. 

Zacznijmy od początku. Chodziłam z tą dziewczyną i jej przyjaciółmi do szkoły podstawowej. Była to wtedy bardzo popularna grupka i każdy chciał do niej należeć. Również i ja. Gdy byłam dzieckiem ciocia Elizabeth próbowała nauczyć mnie już wtedy pewnych zaklęć. Pewnego dnia byłam w ogródku i płakałam nad różą, która z dnia na dzień straciła swoje piękne życie. Ciocia, żebym się nie smuciła, pokazała mi proste zaklęcie, aby mogłam odratować swojego małego kwiatuszka. Oczywiście ona go uleczyła, a ja nie ćwiczyłam go, bo niby po co? Przecież było łatwe jak bułka z masłem. Tak więc następnego dnia, cała klasa bawiła się na szkolnym podwórku. Ash chcąc pokazać co potrafi, chwaliła się swoimi zdolnościami przed innymi dzieciakami. Ja, nie chcąc być gorsza, wyrwałam zwiędłego kwiatka razem z korzeniami z ziemi i podeszłam do niej. Dziewczyna tylko popatrzyła się na mnie jak na wariatkę widząc sypiący się kwiatek w moich rękach i prychnęła cicho pod nosem. Ja zaś skupiłam całą swoją uwagę na roślince znajdującej się przede mną. 

Kingdom of silenceWhere stories live. Discover now