Musisz wstać po każdym upadku

15 1 0
                                    

- Puszczaj mnie ty kretynie! Nie słyszysz co do ciebie mówię!?

 Do sali wszedł mężczyzna, który miał może z 30 lat. Jego kasztanowe włosy były modnie ułożone, a twarz zdobił lekki zarost. Był przystojny, a jego zielone oczy dodawały mu tajemniczości. Kogoś mi przypominał, ale cholernie nie wiem kogo. Mężczyzna nie był sam. Przez środek sali ciągnął za rękę dziewczynę w moim wieku. Zatrzymał się z nią tuż przed pulpitem, przy którym stał dyrektor.

- Dyrektorze, to ta dziewczyna - odparł mężczyzna. Cała sala nagle zamilkła i czekała na rozwój akcji.

- Dziękuję, Matthiew. Możesz już usiąść na swoje miejsce. Myślę, że panna Hale nie narobi nam już żadnych kłopotów - owy mężczyzna kiwnął głową i ruszył ku stole nauczycieli, gdzie zasiadł na pustym miejscu. Dziewczyna stała i patrzyła się na profesora Wintrehow'a.

-Skąd pan do licha wie jak ja się nazywam!? I gdzie ja do diabła jestem?! - dziewczyna krzyczała w niebo głosy. Była piękna. Wysoka sylwetka, długie brązowe włosy i jej oczy. Jedno było brązowe, a drugie niebieskie. Na jej szyi widniał naszyjnik z larimarem, królewskim symbolem. 

To przecież jest niemożliwe.

- Spokojnie. Jesteś bezpieczna. Nic ci się tutaj nie stanie - odpowiedział spokojnym głosem dyrektor. Dziewczyna nie wytrzymała i wyrzuciła z siebie całą złość. Jej pięści były mocno zaciśnięte.

- Gdzie ja jestem!? Chcę wrócić do Nowego Yorku!

O. 

Bogowie. 

Ona była przyziemną.

 To jest przecież niemożliwe.

- Nie możesz tam wrócić. Jesteś w wielkim niebezpieczeństwie. Musisz się nauczyć jak władać nad magią, która płynie w tobie - poważny ton dyrektora rozbrzmiał po cichej sali.

 Nie oszukujmy się, ale z jego ust zabrzmiało to trochę wariacko, nawet na osobę, która zna magię od lat. No bo kto by uwierzył w słowa wypowiedziane z ust obcej osoby znajdującej się w dziwnym miejscu, a świadkiem tego jest setka innych ludzi? No oczywiście, że nikt.

- Jaka magia? To jest jakieś show? Gdzie ta ukryta kamera? - dziewczyna była rozbawiona i kompletnie nie wiedziała co tutaj robi. Nikt tego nie wiedział.

- Podejdź do mnie drogie dziecko - dziewczyna przełknęła ślinę, ale posłuchała starszego mężczyznę. Powolnym krokiem ruszyła ku niemu, a ja nadal stałam tam gdzie wcześniej. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

- Niesamowite. Te oczy. Ten naszyjnik. Wiesz kim są twoi rodzice? - spytał cicho tak żeby tylko ona to słyszała, ale głos również dobiegł do mnie. Dziewczyna miała wymalowany ból na twarzy.

- Nie. Moja mama zmarła przy porodzie z tego co mi wiadomo, a ojca nigdy nie widziałam.

Cicho wyszeptała te słowa, a w jej głosie można było wyczuć rozpacz.

- Został mi po nich tylko ten naszyjnik.

Ze swojego miejsca przy stole, wstała właśnie profesor Hunterlay. Spojrzała szybko na mnie i na dziewczynę. W jej oczach można było zobaczyć panikę.

-Abramusie, chyba nie myślisz, że...- nie dokończyła, bo dyrektor jej przerwał.

- Tak Audrey. Właśnie o tym myślę. To może być ona.

- Abramusie, to nie jest pewne. Kamień i oczy jeszcze o niczym nie świadczą- protestowała profesor Hunterlay. Dyrektor cały czas przyglądał się dziewczynie.

Kingdom of silenceWhere stories live. Discover now