Niech ktoś się zlituje

20 1 0
                                    

Rozdział bardzo długi.

Obudził mnie jasny blask i skrzeczenie ptaka. Niczego nieświadoma podniosłam się i usiadłam na brzegu łóżka. Pośrodku pokoju unosił się feniks człapiąc swoimi skrzydłami ponad ziemią. Unosił się tak jeszcze przez kilka sekund, po czym perfekcyjnym ruchem wleciał w ścianę, gdzie widniała teraz jego postura.

- Co to było do cholery? - odezwał się głos po drugiej stronie pokoju. W pomieszczeniu było jeszcze ciemno, a pierwsze promienie słońca dopiero zaczęły docierać do okien. Spojrzałam szybko na budzik, który wyciągnęłam wczorajszego wieczora i położyłam na szafce. Westchnęłam cicho widząc godzinę 7:10. Powoli wstałam z łóżka nie zwracając w ogóle uwagi na nastolatkę. Podeszłam do mojego kufra i otwarłam go powoli. Wyciągnęłam z niego starannie ułożony mundurek, który pośpiesznie przed snem wylądował u szczycie sterty ubrań.

Na moją twarz przybrałam poważną maskę, po czym ruszyłam w kierunku łazienki nie zwracając uwagi na domniemaną monarchinię siedzącą na łóżku. Na swoich plecach wyraźnie czułam jej wzrok, który wypalał mi wręcz dziurę. Przyspieszyłam kroku i z nieco głośnym trzaskiem zamknęłam drzwi. 

Byłam lekko zdenerwowana, ponieważ nie wiedziałam co miałabym jej niby powiedzieć. Mam ją może przeprosić za moje wczorajsze zachowanie, czy po raz kolejny ją olać? Nie miałam ochoty z nią w ogóle rozmawiać.

Bo skończonej toalecie, wyszłam z łazienki. Dziewczyna szybko odskoczyła od mojej strony i usiadła na swoim łóżku. Zmarszczyłam swoje brwi i spojrzałam na mój kufer, który był otwarty. Ciśnienie mojej krwi zaczęło rosnąć niemiłosiernie szybko, a moje ręce same zacisnęły się w pięści.

- To nie jest tak jak myślisz! - chciała bronić się dziewczyna.

- Nie jest tak jak myślę? - zapytałam przez zaciśnięte zęby.- Grzebałaś w moich rzeczach, to jest to co myślę. Mogę nawet posądzić cię o kradzież.

- Nie, ja naprawdę nic nie zabrałam - dziewczyna stanęła przede mną z rękoma wysuniętymi do przodu. - Ja nie mam żadnych ubrań  i chciałam tylko zobaczyć czy ty może nie masz czegoś, co by mi się przydało.

Nadal patrzyłam na nią wściekłym spojrzeniem. Dała mi kolejne powody by jej nie lubić, nawet z nią nie rozmawiając.

- Nie obchodzi mnie co chciałaś robić. Trzymaj się ode mnie i moich rzeczy z daleka.

Wrzuciłam swoje rzeczy do kufra i rzuciłam na nie zaklęcie chroniące przed nią. Wstałam szybko, ominęłam ją i wyszłam przez drzwi prowadzące na korytarz. Wolnym krokiem zeszłam po schodach docierając do salonu, który był wypełniony uczniami w różnym wieku. Stanęłam przy barierce i obserwowałam innych. Rafael i dwójka chłopców rozmawiali ze sobą przy stole i śmiali się z czegoś. Jakieś trzy dziewczyny wskazywały palcem na coś w książce, a obok nich siedzieli na fotelach dwaj blondyni, którzy wyglądali jakby zaraz mieli zasnąć. Na kanapie przy kominku siedział jak myślę najstarszy rocznik, a wśród nich była Serena wraz z dwoma chłopakami, z którymi rozmawiała wczoraj. Dziewczyna wyglądała na smutną i przestraszoną, a jej przyjaciele tłumaczyli coś jej spokojnie. Serena kiwała tylko głową na ich słowa. 

To było dziwne, bo jeszcze wczoraj mówiła mi, że Akademia to jej wymarzone miejsce, a teraz wygląda jakby nie chciała tutaj być. Z tą myślą, pokonałam resztę schodów. Czułam na sobie różne spojrzenia, ale starałam się nie spoglądać na nikogo, dlatego z opuszczoną głową dotknęłam dłonią drzwi, które same się otworzyły i wyszłam z salonu,  gdzie każdy przeżywał pierwszy dzień nauki na swój sposób.

***

Błądziłam korytarzami szkoły przez jakieś piętnaście minut. Śniadanie zaczynało się o 8, a ja ciągle nie wiedziałam gdzie jestem. Z każdej strony można było zobaczyć coraz to więcej uczniów, którzy podążali w różnych kierunkach. Moja aspołeczność nie pozwalała spytać się kogoś o drogę, dlatego przeszłam chyba pół szkoły poszukując wielkiej sali. Kiedy już zobaczyłam strażnika, tego samego co pilnował wczoraj drzwi mogłam odetchnąć z ulgą. Do celu zostało mi tylko z pięć kroków, a ręka strażnika wystrzeliła przede mną jak z procy. Zatrzymałam się przestraszona, przełknęłam ślinę i spojrzałam na mężczyznę ubranego w czarny strój bojowy. Jego twarz zdobiła pokaźna broda i wąsy, a włosy były obcięte na jeża. Jego ciemne oczy mierzyły mnie złym spojrzeniem, a jego wargi były zaciśnięte.

Kingdom of silenceWhere stories live. Discover now