6.

3K 47 16
                                    

Leniwie otworzyłam oczy. Podskoczyłam odkrywając, że znajduje się w ramionach Christophera. Następnie pomału, starając się by go nie obudzić udałam się do łazienki, wziąść kąpiel i nieco się odświeżyć. Specjalnie włączyłam suszarkę, mając nadzieję, że obudzę go i czym szybciej opuści pokój. Miałam rację, wychodząc w samym ręczniku nie było po nim żadnego śladu. Włożyłam na siebie jeansy i koszulkę na ramiączkach. Kiedy już nacisnęłam na klamkę, pchając za jej pomocą drzwi do tyłu, aż podskoczyłam. W ostatnim momencie uniknęłam zderzenia z Domenicem niosącym pełną tacę. Najwidoczniej był w dobrym humorze, odłożył tacę na stolik, i życzył mi miłego dnia po czym pokierował się do wyjścia.

-Mogę mieć do ciebie dziwną prośbę? - Spytałam, drapiąc się zdenerwowana po karku.

-Słucham? - Odpowiedział a na jego ustach pojawił się lekki, szczery uśmiech.

-Potrzebuje pożyczyć trochę pieniędzy. - Odpowiedziałam. Nie zrobiłabym tego gdyby nie ojciec. Zbliżał się dzień opłaty za klinikę.

-Pieniędzy? - Spytał zdziwiony. - Jeśli mogę spytać na co?

-To prywatna sprawa. - Odpowiedziałam. - Nie w żadnym złym celu.

-Ile potrzeba? - Spytał wyjmując parę banknotów z kieszeni.

-Potrzebuje tysiąc siedemset dolarów.

-To dosyć duża kwota. Nie mam tyle przy sobie, ale zobaczę co da się zrobić. - Odpowiedział, po czym opuścił pomieszczenie.

                            ***

Tego samego wieczoru, gdy wyszłam z toalety zobaczyłam na łóżku długą błękitną suknie. Była piękna. Rozkloszowana, z długimi rękawkami w koronkę, dostająca do ziemi, z dużym dekoldem bez konieczności zakładania stanika, wysadzana małymi perełkami. Na niej leżały także szpilki w tym samym kolorze i bielizna. Wszystko byłoby idealne, ale nie było. Nie w takiej sytuacji. Podniosłam sukienkę, i zobaczyłam małą karteczkę, na której widniał napis "Bądź gotowa za godzinkę :)"

Nie bardzo wiedząc co robić postanowiłam jednak zmierzyć się z tym co mnie czeka. Niechętnie zabrałam się za przygotowanie. Trochę mi to zajęło, ponieważ tym razem chciałam się trochę postarać. Wymyśliłam pewną strategie. Może jeśli zaufa mi, przestanie mnie tak pilnować, mi uda się uciec. Jak najdalej od tego psychopaty.

Po nieco dłużej niż godzinie pokierowałam się w stronę drzwi. Niechętnie je otworzyłam, po czym wzdrygnęłam się zaskoczona widokiem Christophera. Miał na sobie czarny garnitur, i krawat w kolorze mojej sukni. I mimo, że tak bardzo go nienawidziłam, musiałam przyznać, że świetnie wyglądał.

-Ślicznie wyglądasz. - Powiedział po chwili ciszy.

-Czy ja wiem? Ta sukienka nie jest ani trochę w moim guście. - Odparłam, nim zdążyłam ugryźć się w język. Spodziewałam się jakiegoś ataku słownego z jego strony, w końcu ta suknia napewno nie należała do tanich. Ale ku mojemu zaskoczeniu spotkałam się jedynie z uśmiechem.

-Zaufaj, leży na tobie idealnie. - Odparł i podał mi dłoń. Nie mogłam się jednak przemóc by zrobić to samo.  Ruszyłam więc pewnym krokiem do przodu lekko utykając. Zrobiłam jednak może parę kroków, kiedy mężczyzna pochwycił mnie w swoje ramiona. - Z twoją kostką bym tego raczej unikał. - Odparł poważnie, i mimo moich protestów, zniósł mnie do dużego salonu, który tego wieczoru wyglądał rewelacyjnie.

Posadził mnie na krześle, a sam zabrał się za otwieranie butelki wina. Wtedy do pomieszczenia weszła zmieszana starsza kobieta. Miała na sobie fartuch kucharski. Razem z Domeniciem przynieśli całe mnóstwo jedzenia. Byłam bardzo zaskoczona jej widokiem. Nie widziałam jej tu wcześniej. W dodatku Domenico zachowywał się bardzo dziwnie. Unikał mojego wzroku, jedno było pewno, chodziło o naszą wcześniejszą rozmowę. Nim się obejrzałam ich nie było, a mój kieliszek został napełniony czerwonym winem.

-Za co pijemy? - Spytałam niepewnie biorąc w dłoń kieliszek.

-Ty mi powiedz. - Odpowiedział podchodząc bliżej.

-Ja.. Nie wiem - Szepnęłam cicho pod nosem.

-W takim razie zostawmy powód na później. - Skutknął swoim kieliszkiem w mój i pomału zaczął sączyć wino, podczas kiedy ja wgapiałam się w duże okno, przedstawiające panoramę lasu, marząc o wolności. - Słyszałem, że chciałaś pożyczyć pewną sumę pieniędzy. - Powiedział a mnie dosłownie sparaliżowało. Musiał mu powiedzieć jakby inaczej..

-Może zabrzmi to trochę niegrzecznie, ale to moja sprawa. - Odpowiedziałam sięgając po widelec, a następnie "dłubiąc" w potrawie.

-Cóż od teraz także i moja. - Odpowiedział. Czułam na sobie jego palący wzrok, na który starałam się nie reagować. Nie zauważyłam kiedy znalazł się obok mnie mocno ściskając mnie za ramiona. Jego twarz płonęła gniewem jak nigdy dotąd. - Mów natychmiast.

-Puszczaj psychopato! - Krzyknęłam i odepchnęłam go z całej siły. On jednak był silniejszy i pociągnął mnie za sobą rozrywając przy tym delikatne rękawy sukienki, przygniatając do ściany. Przestraszona, skuliłam się w sobie niczym jakieś piskle. Widząc to nieco odpuścił, i delikatnie ujął moją zapłakaną twarz i zmusił bym na niego patrzyła. Nie powiedział nic, czekał na mój ruch. Zrezygnowana postanowiłam mu powiedzieć. - Potrzebuję je dla ojca. - Spojrzałam mu wprost w oczy. - Od jakiegoś czasu jest w śpiączce. Muszę pracować by utrzymać jego pobyt w klinice.

-Matka? - Zapytał marszcząc brwi.

-Co chcesz usłyszeć?! Że nie żyje?! - Krzyknęłam próbując odsunąć go od siebie. - Jeśli masz w sobie chociaż odrobinę człowieczeństwa to mnie wypuść! Nie rozumiesz, że on może umrzeć?! - Teraz to już na dobre się rozkleiłam. Zsunęłam się po ścianie, i przestałam walczyć. To było dla mnie za dużo.

Czułam jak próbuje mnie objąć, a ja nie miałam siłę na żadną walkę. Bez większego trudu podniósł mnie. Nie mówił, żadnych czułych słów, po prostu gdzieś szedł, ze mną na rękach. Płakałam coraz bardziej, czułam się tak bezbronna, że było to aż upokarzające. Zacisnęłam powieki, do momentu aż poczułam miękką powierzchnię. Podał mi chusteczkę i czekał aż się nieco uspokoję.

-Posłuchaj. - Powiedział w końcu, a ja spojrzałam na niego. - Pomogę twojemu ojcu. - Zatkało mnie. Spojrzałam na niego zdezorientowana, czy to znaczy, że mnie wypuści? - Opłacę mu najlepszą opiekę medyczną w kraju, jeśli tylko pójdziesz ze mną na układ.

-Układ?! Ty draniu! Chcesz mnie wykorzystać tylko! I jeszcze takim sposobem! Jak możesz.. - Na język cisnęły mi się najgorsze przekleństwa.

-Nie tknę cię wbrew twojej woli! - Krzyknął w końcu.

-Skąd mam wiedzieć, że rzeczywiście mu pomożesz? - Spojrzałam na niego niepewnie.

-Zaufaj mi po prostu Rose.

SprzedanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz