4.

166 10 25
                                    

Bellamy

Widziałem jak blondynka szybkim krokiem podąża za matką do samochodu. Ta silnie trzymała ją za rękę, w sposób, z którego nie mogła się wydostać. Dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę. Mogłem zobaczyć tylko jej smutny wyraz twarzy i pojedyncze, spływające po niej łzy. 

-Hej! Proszę ją zostawić!

Próbowałem krzyczeć, ale bez skutku. Kobieta nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Pff, no przecież takiej damie nie wypada. Dlaczego Clarke zupełnie się od niej różni?

__________________________________________________

Kolejka kończyła się, a ja stałem w niej sam jak palec. Zamówiłem co trzeba i ruszyłem w stronę przyjaciół.

-To dla Raven, to dla Murphy'ego, a to dla Millera. Bon appétit!

-Dziękuję, mój zbawco. Byłam taka głodna, że zjadłabym... Chwila, gdzie Clarke?

-Eh... Przyszła jej matka z ochroniarzem. Nakrzyczała na nią, że ma się nie włóczyć z takimi, jak my.

-A co, my to gorsi?-oburzył się Murphy-Na pewno jesteśmy bardziej wychowani niż ona.

-Clarke nie mówiła przypadkiem, że wszystko załatwione i ma kilka godzin wolnego?-wtrącił słusznie Miller.

-Tak było. Bob miał wszystko załatwić. Najwidoczniej jej matka to twardy orzech do zgryzienia.

-Na to wygląda-westchnęła reszta znajomych.

-No cóż zapomnijmy o tym i zjedzmy w końcu te lody! Jutro z nią porozmawiamy, bo dziś nie możemy już nic zrobić. 

-Może masz rację, Raven-wyszeptał obsmarowany bitą śmietaną Miller.

-Zobowiązałem się pomóc tej dziewczynie i dotrzymam obietnicy-wstałem od stołu-przepraszam was, jakoś nie mam apetytu.

-Idź książę, uratuj swoją księżniczkę. Jakby co, możesz na nas liczyć, służymy pomocą.

Uśmiechnąłem się i pożegnałem z przyjaciółmi.

____________________________________________________

Podczas drogi powrotnej przechodząc koło domu blondynki usłyszałem niezłą awanturę. Kurcze, szkoda mi jej, ale boję się, że moja ingerencja mogłaby znacznie pogorszyć sytuację. Wracałem z opuszczoną głową pełną myśli. Co zrobić? Jak jej pomóc? 

-Bellamy!-Krzyknęła Octavia, tuląc się do mnie u progu drzwi. Mam z nią bardzo dobry kontakt.

-O!

-Co się stało braciszku?

-Nie, to nic takiego. Chodź, zjemy obiad.

Ciemnowłosa zablokowała mi przejście stając przede mną.

-Przecież wiem, że coś jest nie tak.-Tym razem zmarszczyła brwi. 

-Powiem ci po jedzeniu, w moim pokoju, ok?

-Jasne, braciszku. Chodźmy, bo wystygnie!

𝐒𝐡𝐞'𝐬 𝐲𝐨𝐮𝐫 𝐩𝐫𝐢𝐧𝐜𝐞𝐬𝐬 // 𝐛𝐞𝐥𝐥𝐚𝐫𝐤𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz