Tony:
Siedziałaś w swoim gabinecie, był to dzień jak każdy inny. No, może nie do końca. Do zakończenia twojej zmiany pozostała tylko godzina. Wtedy do gabinetu ktoś zapukał.
- Proszę! - powiedziałaś.
- Witam, jestem Tony Stark.
- Dobry, panie Stark. Coś się stało? - zapytałaś, bo facet przecież ma swoje własne laboratorium i tego typu rzeczy, wiec gdyby coś mu się działo, to mógłby leczyć się na miejscu.
- Tak. Znaczy nie. W sensie, mam dla pani propozycję. Poszukuje najlepszych lekarzy do pracy w moim laboratorium, a pani osiągnięcia są imponujące.
- To miło, panie Stark, ale...
- Proszę, tylko nie panie. Mówmy sobie po imieniu...
- [T.I]. Więc tak, Tony. Nie do końca jestem do tego przekonana. Co bym niby miała robić? Po to mam swoją klinikę, żeby mieć możliwość pomagania pacjentom na miejscu, a siedząc bez przerwy w laboratorium nie będę miala takiej możliwości. Więc moja odpowiedź brzmi "nie".
- Jak chcesz. Ale gdybyś się rozmyśliła, masz mój numer. - powiedział mi mężczyzna i położył karteczkę na biurku.
- Nie sądzę, żeby tak sie stało. A teraz przepraszam, ale muszę wrócić do pracy, więc jeżeli to już wszystko, to dziękuję za rozmowę.
- Do zobaczenia - powiedział i skierował się do wyjścia. Jednak w progu się odwrócił i puścił ci oczko. Ty na ten czyn ledwo powstrzymałaś się od przewrócenia oczami. Wzięłaś do ręki karteczkę, na której oprócz 9 cyfr znalazł się notka:Wpadnę do ciebie za kilka dni i pójdziemy na kawę. Wtedy ci wszystko wytłumaczę.
Tony <3
Steve:
Tego dnia byłaś na spacerze z moją najlepszą przyjaciółką. To był taki urodzinowy spacer. Polegało to na tym, że twoja przyjaciółka miała urodziny, i co z tym idzie, może z tobą iść gdziekolwiek chce, a ty nie mogę jej odmówić.
- [T.I], a co powiesz na muzeum? - zapytała się dziewczyna, uśmiechając się do ciebie wrednie.
- Robisz to specjalnie. Dobrze wiesz, że nienawidzę wszelkiego rodzaju muzeów.
- Wiem, ale ja lubię, więc idziemy! - zawołała radośnie i pociągnęła cię do wejścia do budynku. Kupiłyście bilety i rozpoczęłyście zwiedzanie. To znaczy, twoja przyjaciółka zwiedzała, a ty starałaś się nie zasnąć. Zatrzymałyście się przy wystawie Kapitana Ameryki. To była jedyna wystawa, na którą zwróciłaś odrobinę większą uwagę. Przyjrzałaś sie twarzy na zdjęciu i zauważyłaś, że skubany jest nawet przystojny.- Niesamowity, prawda? - zapytał się ktoś obok ciebie.
- No niby tak, ale gdyby nie serum, to by nic nie zdziałał - odpowiedziałaś nawet nie patrząc na rozmówcę. Po chwili ten "ktoś" odchrząknął, by zwrócić twoją uwagę. Spojrzałaś na niego na początku z lekką dezaprobatą, ale pózniej poznałaś te błękitne oczy. Zdziwiłaś się trochę, co mężczyzna zauważył i zaczął się chichrać.- Jestem Steve Rogers - powiedział i usmiechnął się. Nie przestawaj się uśmiechać, błagam.
- Em, [T.I] [T.N] - powiedziałaś i podałaś mu rękę. Ten jednak ku twojemu zdziwieniu lekko ją pocałował. Dżentelmen się znalazł. Czułaś, jak twoje policzki oblewają się rumieńcami, na szczęście w pomieszczeniu było w miarę ciemno.
- Dasz się zaprosić na kawę?
- Pewnie, daj mi swój telefon, to zapiszę ci mój numer. - chłopak na te słowa podał ci urządzenie. Wpisałaś dziewięć cyfr i podpisałaś "[T.I] z muzeum ;)". Oddałas mu przedmiot i pożegnałaś się. Skierowałaś swoje kroki ku przyjaciółce.
- Co ty się tak szczerzysz, co? Polubiłaś muzea? - zapytała
- No, można tak powiedzieć...
CZYTASZ
♤𝐏𝐑𝐄𝐅𝐄𝐑𝐄𝐍𝐂𝐉𝐄 𝐀𝐕𝐄𝐍𝐆𝐄𝐑𝐒♤
General Fictionwitam was w moich kolejnych wypocinach, będę się chwytać każdego możliwego rodzaju książki, żeby znaleźć "to coś". Mam nadzieję, że się spodoba ;)