Sprzedajecie, gwałcicie, wykorzystujecie

249 8 1
                                    

LOVIS

Zeszłam razem z Bellom po schodach i udałyśmy się w kierunku jadalni. Stresowałam się jak nigdy wcześniej. Wiem, że nie ma czym. I tak będą musieli mnie zaakceptować, a po urodzeniu pozbędą się mnie. Mój los jest przesądzany. Tak czy siak umrę. Nie wiem jak, ale umrę.

-Ej spokojnie.-Bella złapała mnie ochoczo za ramię, ale nie zbyt pomogło. Zresztą ona nic nie rozumie. To nie ona zostanie zabita. To nie ona nie będzie mogła zobaczyć jak jej dziecko stawia pierwsze kroki. Znaczy nie to, że chce mieć już dziecko i to jeszcze z kimś takim jak Blake. Jadnak jak już bym miała je mieć to jednak chciałabym być przy nim.

-O a to kto?- z rozmyśleń wyrwał mnie kobiecy  melodyjny głos. Wydawał się miły, ale wole trzymać dystans.

-To jest Lovis, moja narzeczona.- odparł Blake i przyciągnął mnie do swojego torsu. Ja jak to ja oczywiście pisnęłam. Ale miałam prawo! Zrobił to gwałtownie i bez ostrzeżenia.

-Co?!!- krzyknęli wszyscy na raz, a w ich oczach było widać szok.

-Spodziewałem się wszystkiego. Naprawdę. To, że będzie twoją prywatną dziwką, kobietą do towarzystwa na zebraniach. Ale nie tego!- powiedział Nate. Nie powiem lekko się przestraszyłam. Ja? Prywatną dziwką? Kobietą do towarzystwa? To jakiś absurd.

-Ryj! Straszysz ją!- warknął Blake, bo pewnie wyczuł, że cała się napięłam na wypowiedź loczka.

-No synu powiem ci, że jestem w szoku i pod wrażeniem.- powiedział jakiś mężczyzna, zapewne jego ojciec. 

-Ja tego nie pochwalam.- odparła kobieta. Tak jakby ze... współczuciem? Nie na pewno mi się wydawało.

-Zauważmy, że ty nigdy niczego nie pochwalasz...- mruknął mężczyzna.

-A mam ci przypomnieć dlaczego?!- zdenerwowała się czarnowłosa kobieta.-Ona jest za krucha! Rozumiesz? Blake nie miał nigdy do czynienia z takimi dziewczynami. Wiecznie były to tylko dziwki, które same wchodziły mu do łóżka. Ona jest inna. Boi się go. -byłam zdziwiona. Czemu staje w mojej obronie? Przecież nawet mnie nie zna.

-Naprawdę?! Teraz będziecie się kłócić!- wrzasnął zdenerwowany Blake, a ja zadrżałam ze strachu. -Nie wymagam od niej niczego! Czy tak trudno zrozumieć, że chce mieć żonę?!- krzyczał przyciskając mnie do siebie jeszcze bardziej. Co nie jest już chyba możliwe.

-I musisz żenić się akurat z nią, tak?! Bo tobie się tak podoba!- wydarła się kobieta. - Oboje nie patrzycie na uczucia innych. Liczy się tylko to, abyście wy byli szczęśliwi. To jest niesprawiedliwe. Traktujecie nas, dziewczyny jak przedmioty. Sprzedajecie, gwałcicie, wykorzystujecie... Może naprawdę się tobie podoba, ale czy zrobiłeś cokolwiek, by ona poczuła do ciebie to samo? Nie, bo  po co.- mówiła kobiet, a po jej policzkach płynęły łzy, zresztą nie tylko po jej, bo po moich i Belli też.

-To nie tak...- zaczął mężczyzna, ale Bella mu przerwała.

-Odpuść. Dobrze wiesz, że to prawda. - odparła smutno brunetka. - Prawda boli co? To sobie wyobraź co my czujemy. Wciskacie nam kłamstwa, wykorzystujecie i zostawiacie. Nie umiecie kochać, a nawet jeśli to się boicie. Nienawidzę was!- zapłakana Bella odciągnęła mnie od Blake, który nawet nie protestował. Wtuliła się we mnie i płakała.


Hejka! Wiem dzisiaj krótki, ale następny będzie dłuższy. Mam nadzieje, że wam się podoba, a jeśli nie to napiszcie w komentarzach, to przestanę to pisać i spróbuję w jakiejś innej kategorii.

Pozdrawiam:

Polcia :)

Zakochana w oprawcy/ Z.M & L.GOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz