Rozdział 8

208 17 45
                                    

Damon

Dni płyną, a ona wraca. Częściej i jakby po więcej. Zostaje na coraz dłużej. Kilka dni. Czasem więcej. Kocha się ze mną jak szalona, niewyżyta, a przy tym krucha i bezbronna. Ulega mi i topnieje w moich dłoniach, a ja daję jej tę czułość, którą zawsze chciałem kobiecie dawać. Uwielbiam ją za to, że uwalnia we mnie te pokłady nieskrępowanego oddania, ale źle mi z tym, że ciągle zamknięci jesteśmy w czterech ścianach hotelowego pokoju. Boję się jednak, że jak zażądam od niej czegoś więcej, to ucieknie, a ja nie jestem gotowy ponieść tej straty. Za dobrze mi z nią. Z tym seksem, namiętnością i... zwykłością.


Lubię, tę zwykłą codzienność z nią, gdy smaruje tosty masłem, lub gdy ubrana w moją koszulę siedzi przy stole i pisze, stukając pacami cicho w klawiaturę. Uczę się jej, a ona mnie. Nie wiem, co robi, gdy wychodzę zerknąć co dzieje się w restauracji, ale nie pytam. Ona też nie pyta. O nic.

— Wynajmę dla nas mieszkanie — mówię któregoś wieczoru.

Szybko odwraca głowę w moją stronę. Jej oczy błyszczą, choć widzę w nich też obawę.

Wstaję i podchodzę do niej. Chwytam za dłonie i nakazuję wstać, a potem chwytam za brodę i nakazuję na siebie spojrzeć.

— Czego się boisz? — pytam z wyższością. — Niczego się przy mnie nie bój.

Kiwa tylko głową, że się zgadza i wtula się we mnie. Czuję ulgę wymieszaną z obawą. Czuję się jak mężczyzna. Ona daje mi to uczucie, ale mi jest ciągle mało. Szlag mnie trafia, gdy myślę, że jutro wraca do domu.

— Kiedy znów przylecisz? — pytam cicho, całując ją w czubek głowy.

Chwilę milczy, a ja kołyszę ją w ramionach. Chyba boję się jej odpowiedzi.

— Za dwa tygodnie.

— To za długo — sprzeciwiam się.

— Nie dam rady wcześniej — próbuje się usprawiedliwić.

Czuję jak pali mnie ciekawość. Chciałbym zapytać, co będzie robiła przez ten czas, ale obiecałem, że nigdy tego nie zrobię i nie będę dopytywał. Zastanawiam się, czy ona się mną bawi i mam ochotę zrobić o to awanturę, ale gdy pomyślę, że mogłaby do mnie nie wrócić, zmieniam zdanie. Czuję się zbyt dobrze z nią w ramionach, żeby postawić wszystko na jedną kartę.

Tej nocy kocham się z nią jak oszalały z pożądania. Dosłownie pieprzę się z nią, a ona chce więcej.

— Jest ci ze mną dobrze? — pytam, a ona ucisza mnie, kładąc palec na moich ustach.

W jej oczach pali się ogień. Schodzi niżej. Robi mi dobrze ustami.

Kurwa! Żadna kobieta mi tego tak nie robiła, jak ona. Dochodzę z głuchym stęknięciem, a ona chichocze. Jestem kurwa pijany. Nią. Tym, co mi robi.

— Elena...

Obejmuję jej policzki i przyciągam do siebie. Przewracam nas na jej plecy. Całuję jak opętany.

— Zakochałem się w tobie — szepczę jej w usta.

Zastyga.

Zrobiłem z siebie głupka. Co ja kurwa powiedziałem! Ale to jakoś tak samo...

— Ja też się w tobie zakochałam — odpowiada cicho.

Kurwa, w życiu nie słyszałem bardziej podniecającego wyznania. Serce wali mi jak młotem. Znów bym mógł się z nią kochać.

Patrzę jej w oczy.

— Powiedz to jeszcze raz — żądam i trącam ustami jej uta.

— Kocham cię Damon — mówi cicho.

Jej słowa działają na mnie jak zapalnik.

— Odejdź od niego, zostań ze mną — proszę.

Chyba oszalałem! Ale już tego chcę. Bardzo. Już chcę jej. Żeby była moja. Już tylko moja. Umrę bez niej. Muszę ją mieć tylko dla siebie.

Zaczynam ją całować, jakbym nigdy tego nie robił.

— Pragnę cię. Bądź moja.

Odpycha mnie lekko od siebie i wzdycha.

— Wiesz, że to niemożliwe — mówi, a ja czuję, jak nagle ulatuje z niej całe pożądanie.

Robi się bardzo poważna.

— Co? Dlaczego? Nic takiego nie wiem — mówię z roszczeniem.

— Nie mogę — bąka i odwraca wzrok.

— Co cię powstrzymuje? Przecież on cię nie uszczęśliwia. Wracasz wciąż do mnie — tłumaczę, ale jakby sobie nie jej.

— Niby tak, ale ja piszę pod jego nazwiskiem — wyznaje.

Na chwilę paraliżuje mnie zaskoczenie. Teraz wiem, że jest żoną Masona, ale po chwili odzyskuję trzeźwe myślenie. Już mnie to nie obchodzi.

— Czy to coś zmienia? Czy to przeszkadza ci pisać dalej? — pytam, bo nie rozumiem, o co jej chodzi.

— On mi odbierze nazwisko i mój dorobek pisarski. Zrozum — unosi się.

— Nie rozumiem. Mówię ci, że cię kocham, a ty kalkulujesz na chłodno to, co nas łączy? — pytam z pretensją.

— Damon, nie bądź niepoważny...

— Niepoważny? — podnoszę głos. — Naprawdę sądzisz, że mówiąc ci, że cię kocham, jestem niepoważny? Ty też byłaś niepoważna przed chwilą, gdy mi to mówiłaś? — zarzucam jej.

— Nie. Nie byłam i nie twierdzę, że jesteś niepoważny, mówiąc mi, że mnie kochasz, ale to dorobek mojego życia. On mi to wszystko odbierze.

Czuję, jak złość uderza we mnie potężną falą, ale też podstępnie wkłada mi do głowy argument, który wiem, że daje mi przewagę nad jej dorobkiem i nad nazwiskiem Masona.

— A ja dam ci w zamian dziecko, którego pragniesz.

***********************************************************************************************

Taaa daaaa!

WRÓCIŁAM!!!

Cieszycie się? Nie radzę xD bo wróciłam, ale z nieregularnymi publikacjami :/ Będę się starać, ale nie wiem, jak mi to wyjdzie. Niestety nic nie udało mi się przygotować dla Was przez wakacje, ale chcę tu wrócić. Chce znów pisać. Pomysłów jak zwykle mam mnóstwo, ale ciągle brakuje mi czasu :/ Nie wiem, jak to wszystko pogodzić.

Tęskniłam za Wami. A Wy za mną?

Wracam również na Ig, więc obserwujcie ;) 777sev777

Dajcie znać, co tam czytaliście przez Wakacje ;)

Sev.

BARMANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz