Rozdział 14

34 7 3
                                    

„Nasiąkamy nadzieją, a gdy odparuje, usychamy z niespełnienia." Marek Łukaszewicz

Emma

Kilka miesięcy później

Mija kilka miesięcy, odkąd tata postanowił wrócić do domu w Tennessee. Czas przemija nieubłagalnie szybko. Odbyliśmy wielogodzinne rozmowy, aby naprawić stracony czas. Podczas jego pobytu zwiedzaliśmy miasto i spędziliśmy miło czas. Tata wielokrotnie gratulował nam naszej więzi i widać było, że zżył się z moim ukochanym. Ustaliliśmy, że sprzeda nasz dawny dom i zamieszka w trochę mniejszym, ale tam na miejscu. Uznał, że dostanę jakąś część pieniędzy, jednak ja upierałam się, że ich nie potrzebuje.

Dziś jest dzień, kiedy jadę w odwiedziny do ojca. Planowałam to już jakiś czas temu, ale nigdy nie umiałam się zorganizować, aż w końcu nadarzyła się okazja. W Tennessee odbywają się stanowe zawody, więc upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Mam zamiar wziąć w nich udział, a przy okazji spędzę czas z tatą.

– Kochanie walizkę masz już w bagażniku! – krzyczy Jake wchodząc do domu.

– Już idę! – odkrzykuję dopijając kawę, która zrobiła się już zimna.

– Chciałbym pojechać z tobą, ale wiesz, że mam bardzo ważne spotkanie w firmie – mówi.

– Wiem, nie przejmuj się, dam sobie radę – odpowiadam całując go w usta.

– Zadzwoń, jak tylko dojedziesz na miejsce. Tata ma cię odebrać z lotniska, tak? – pyta.

– Tak, nie martw się, jestem już dużą dziewczynką.

– Oj to akurat wiem! Leć, bo się spóźnisz. Pogadamy wieczorem, kocham cię – jeszcze przez moment całujemy się namiętnie, po czym wsiadam do samochodu i odjeżdżam w stronę lotniska.

Po sześciu godzinach męczarni w samolocie, które dłużyły mi się niesamowicie, wysiadam z tego piekła i ruszam odebrać walizkę. Lot był po prostu katorgą! Po pierwsze siedziałam obok pary, która od momentu zajęcia swoich miejsc, całowała się, a wręcz zjadała na oczach wszystkich pasażerów. Po jakiś trzech pierwszych godzinach, postanowili wypić po drinku, aczkolwiek nie skończyło się na jednym... Dziewczyna siedząca obok mnie po prostu się upiła. Najpierw gadała głupoty, potem śmiała się tak głośno, że aż mi było wstyd, a następnie zwymiotowała. Jej resztki jedzenia walały się po podłodze, obkleiły siedzenia i znalazły się na moich butach. Masakra... Powstrzymywałam się, aby na ten widok, również nie zwymiotować.

Po odebraniu bagażu, zauważam ojca, który stoi z ogromną kartką, „Emma, witaj w domu". Mówił mi o niej, ale nie sądziłam, że będzie do tego zdolny. Wyszło na to, że nie znałam własnego ojca.

– No nareszcie! Już mnie palce bolą od trzymania tej tabliczki! – narzeka obejmując mnie na powitanie.

– Też się cieszę, że cię widzę tatku – odpowiadam.

– Twoja mina była bezcenna kochanie. Chodź zobaczysz mój nowy dom.

Wyjeżdżamy z terenu lotniska, a po drodze zamawiamy naszą ulubioną pizzę, którą jedliśmy zawsze, gdy tata przyjeżdżał do domu w wakacje. Dom mieści się kilka ulic dalej, od naszego poprzedniego, w którym mieszkałam z Laylą. Jest mniejszy, ale klimatyczny. Tata nie byłby sobą, gdyby ogrodu nie urozmaicały różne krasnoludki, a na werandzie nie powiewała by flaga USA. Od razu wiem, że to jego dom.

– Widzisz córcia, nie tylko ty miałaś ochotę na zmiany.

Zostaję oprowadzona po domu i ogrodzie, który jest wprost wspaniały. Tata urządził ten dom w bardzo jasnych kolorach, połączonych z drewnianymi elementami. Nie ma tutaj typowo kobiecej ręki, ale wnętrze mi się bardzo podoba. Zdążyłam się rozpakować i zejść na dół, kiedy akurat dostawca przywozi naszą kolację. Pizza, jak zawsze niezawodna, kiedy nie ma się ochoty na gotowanie. Zjadamy posiłek wspominając dawne czasy, a spać idziemy dopiero po północy.

Następnego dnia, tata pokazuje mi, gdzie dokładnie znajduje się stadion, na którym mają się odbyć zawody. Przed wyjazdem dużo biegałam, aby być w formie. Co prawda, nie zależało mi na wygranej, ale na pokazaniu się i pobiciu rekordowego wyniku. Wykonuję kilka kółek, aby zapoznać się z murawą. U zarządcy wypełniam dokumenty o udziale w zawodach i dostaję własną przepustkę. Resztę dnia spędzamy na zakupach, a wieczorem udaję się pobiegać. Nie chcę się przemęczać, ale muszę się mentalnie przygotować, na spory wysiłek podczas zawodów, które mają się odbyć już jutro.

Kolejny dzień rozpoczynam już wczesnym rankiem. Jestem kłębkiem nerwów. Ubieram się w strój do biegania, przygotowuję sobie ręcznik, wodę i wejściówkę. Wiem, że muszę dać z siebie wszystko.

Zawody rozpoczynają się równo o dziewiątej. Na trybunach siedzi sporo ludzi, w tym całe rodziny. Biegi kobiet zaplanowane są na godzinę dziesiątą, ale już od godziny rozciągamy się na murawie. Całej naszej drużynie, został przydzielony trener, który prowadzi rozgrzewkę i ma za zadanie motywować nas na starcie. Niektóre kobiety piszczą na jego widok, kiedy pojawia się w pobliżu. Co prawda, jest przystojny i widzę, jak na mnie spogląda, ale nie jestem zainteresowana. Jestem wręcz wściekła, kiedy zaczyna się do mnie przystawiać tuż przed startem. Przez przypadek dotyka mojej nogi, potem poprawia mi włosy, a na końcu szepcze mi do ucha, że jeśli wygram to spędzimy namiętną noc w jego mieszkaniu. Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok! Na szczęście z pomocą przychodzi mi osoba, której się tutaj zupełnie nie spodziewałam!

Jake, we własnej osobie przytula mnie od tyłu i morduje wzrokiem podrywacza. Ratuje go w ostatniej chwili, bo inaczej jego twarz, nie byłaby już ani trochę przystojna.

– Przepraszam, przeszkadzam? – pyta Jake.

– Nie!

– Tak! – odpowiadamy równocześnie.

Następne kilka minut, to istny wulkan emocji i rękoczynów. Jake przyciąga do siebie trenera, który go prowokuje i przykłada swoją pięść do jego zaskoczonej twarzy. Nie spodziewałam się, że mój facet może być aż tak zazdrosny! Nie wiem, jak załagodzić tę sytuację, więc próbuję przedrzeć się pomiędzy ich, ale oni nawet mnie nie dostrzegają. Pierwszy raz widzę, by przez Jake'a przemawiała zazdrość!

Z głośnika słyszymy komunikat, aby wszystkie uczestniczki przybyły na start i przygotowały się do wyścigu. Mówię na odchodnym, mojemu ukochanemu, że porozmawiamy potem i ma się niczym nie przejmować. Jego mina mówi jednak co innego. Nie mogę uwierzyć, że Jake Black jest zazdrosny! I wygląda przy tym tak uroczo!

Wyścig kończę sukcesem! Pierwszy raz od tak dawna coś mi się udaje. Jestem z siebie dumna, bo po pierwsze udaje mi się dobiec do mety z ogromnym wyprzedzeniem, a po drugie pobijam swój rekord o kilkanaście sekund. Radości nie ma końca, ale Jake wciąż ma nie wesołą minę. Wracamy, więc do domu taty, ja od razu biegnę wziąć prysznic i marzę aby chociaż na chwilę położyć się do łóżka. Adrenalina wciąż buzuje w moich żyłach, a w dodatku skurcze, łapią moje łydki po tak ogromnym wysiłku. Po prysznicu ucinam sobie błogą drzemkę, podczas gdy faceci siedzą przed domem i piją kawę. Wiem, że jeszcze tego wieczoru czeka mnie rozmowa z Jake'm.

EmmaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz