jak ja go uwielbiam

22 5 1
                                    

Dwa dni później

- Dlaczego mówisz do mnie po niemiecku- kompletnie nic nie rozumiem z tego co tu się dzieje oraz tego co mówi ten pieprzony żelek, dlaczego on się tak złości?!- słuchaj misiek- wstałam z łóżka i do niego podeszłam- możesz mówić normalnie i przestać się na mnie wydzierać?!- wydarłam się na niego.
- Nie pakuj się w to- powiedział po czym odgryzł mi głowę.
Wstałam gwałtownie, po czym zamrugałam parę razy niedowierzając w to co się właśnie wydarzyło. Śnił mi się wielki zielony żelek haribo, który w dodatku mówił  do mnie po niemiecku.
Co jest nie tak z moją głową...
Spojrzałam w sufit i uświadomiłam sobie jak bardzo znienawidziłam tej piosenki, myślałam że gdy ustawię ją jako budzik to będzie mi się lepiej i przyjemniej wstawało. Teraz jednak wiem, że było to błędem znienawidziłam ją.
Podzeszłam do szafy, wyciągnełam czerwoną bluzę i czarne jeansy z dziurami. Spojrzałam w lustro, myślałam, że moje włosy będą gorzej wyglądać po całej nocy. Roztrzepałam je lekko, żeby wyglądały na tzn. 'artystyczny nieład' jak ma w zwyczaju nazywać to moja mama. Wziełam plecak z biórka, spakowałam portfel, kluczyki oraz jakieś zeszyty i zeszłam na dół.
Rodzice oczywiście byli już  na nogach, tata siedzi z nosem w laptopie, a mama robi śniadanie.
- Zrobiłam twoje ulubione placuszki bananowe, wyciągnij miód z szafki i przygotuj sobie i ojcu talerze- powiedziała mama, obracając naleśniki na patelni. Skroiłam jeszcze  dwa banany do smaku, bananów nigdy za wiele. Usiadłam przy wyspie kuchennej i zaczełam się bawić telefonem. Kilka minut później razem z tatą zajadałam się pysznym śniadaniem. Jeju jak ja to uwielbiam! Banan, cynamon i miód to idealne połączenie.
- Razem z mamą postanowiliśmy, wynająć pokój gościnny- rzekł ze spokojem tata.
Pierwszy raz tak cudowne jedzenie stanęło mi w gardle.
- Co proszę? Chyba się przesłyszałam. Komu niby?!- powiedziałam,  myśląc że te słowa były żartem.
- Nie skarbie, wynajmujemy ten pokój, jeszcze nie wiemy kom...- nie było mu dane skończyć, ponieważ mama jak zwykle musiała się wtrącić w środku zdania.
- Decyzja jest już podjęta- widząc mój wzrok dodała- przestań mordować mnie wzrokiem, nie zmienisz naszego zdania- powiedziała spokojnie.
Nie miałam nawet ochoty  kłócenia się z nią. Zgarnełam plecak z podłogi i ruszyłam do drzwi, ubrałam buty i kurtkę, wróciłam się jeszcze do kuchni, wzięłam swój talerz z plackami i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Ruszyłam ruchliwymi ulicami San Francisco do szkoły, kończąc swoje  śniadanie.
Taki pyszny posiłek, przecież nie mógł się zmarnować.
To zabawne jak ludzie na mnie patrzą, przecież to nie jest takie dziwne, że jem śniadanie po drodze, na talerzu, w środku miasta. Jedna starsza pani nawet się do mnie uśmiechneła, co jej odwzajemniłam. Uwielbiam starych ludzi, są tacy mili i zawsze chętni do spędzania z tobą czasu. To jest smutne, że tak wielu ludzi zostaje samych na starość, pewnie dlatego są tak żądni uwagi innych.
Po około dwudziestu minutach spacerku, dotarłam na miejsce. Przed budynkiem stali już moi przyjaciele, siedzieli na murku i rozmawiali jak zwykle. Pierwsza zauważyła mnie Patty patrząca na mnie z rozbawieniem, szturchnęła siedzącego obok Bena, ten się tylko zaśmiał i powiedział:
- Nawet nie pytam o co chodzi- zaśmiał się, wskazując głową na mój talerz, wtedy spojrzała na mnie reszta.
- A ja spytam. Po jaką cholerę przyszłaś do szkoły z talerzem i to w dodatku brudnym- spytał Mike, z tym swoim głupkowatym uśmieszkiem, jak ja go uwielbiam, jak się uśmiecha robią mu się takie urocze dołeczki w końcikach ust.
- Tak wyszło, że musiałam wyjść z domu, ale jak pomyślałam o tym cudownym daniu, które zostawiłam to, aż mnie serduszko zabolało, więc zanim wyszłam, wróciłam się jeszcze po nie do kuchni. Miny rodziców tak samo jak miny ludzi, których mijałam po drodze były komiczne- zaśmiałam się na co reszta mi zawtórowała- To co zwijamy się?
- Nie, muszę napisać sprawdzian z biologii. Jest na pierwszej godzinie, potem możemy iść- powiedziała Gwen.
- Niech ci będzie, tutaj przed drugą lekcją- po tych słowach zostawiłam ich i poszłam do moje szafki, nie chce mi się cały czas chodzić z tym tależem, chwilę później dołączył do mnie Mikey, mieliśmy razem pierwszą lekcje, angielski.
- Mów co się dzieje, widzę że jakaś nieswoja jesteś- otworzyłam szafkę, rzuciłam talerz do szafki i zaczełam szukać jakiegoś długopisu.
- Wiesz, będę miała nowego współlokatora- uśmiechnełam się sztucznie.
- Znowu przyjeżdża Stella? Uwielbiam tę małą, trzymaj- podał mi długopis.
- Skąd ty...nie ważne, dzięki. Nie, rodzice postanowili wynająć pokój gościnny komuś. Wyobrażasz to sobie? Będę mieszkać z totalnie obcą osobą pod jednym dachem, czyż to nie jest cudowny pomysł?- spytałam z przekąsem , po czym zatrzasnęłam drzwiczki i ruszyliśmy pod klasę- Przecież tak nie można, w dodatku matka mi powiedziała, że nie mam nic do gadania, też tam mieszkam, więc chyba też powinnam mieć jakieś prawo coś powiedzieć- przerwał mi dzwonek, przez co byliśmy zmuszeni wejść do klasy, w tym samym momencie do klasy weszła nauczycielka, co znaczyło koniec naszej rozmowy. Wyciągnełam zeszyt i długopis, żeby babka nie miała się do czego przyczepić i zaczełam bawić się telefonem. Dostałam jakąś karteczką w głowę. Odwróciłam się wkurzona za siebie, Mike patrzył na mnie przepraszająco. Podniosłam papierem i przeczytałam:
"Dasz radę, zawsze dajesz.
Poza tym mam coś co poprawi ci humor".
Spojrzałam na niego, z uśmiechem na twarzy, ten poruszał porozumiewawczo brwiami na co się zaśmiałam.
Lekcja minęła mi dosyć szybko.
Po dzwonku, spotkaliśmy się wszyscy przed szkoła, wszyscy już na mnie czekali, bo musiałam skorzystać jeszcze z łazienki.
- Wiecie co, jestem zmęczona tą całą edukacją, za długo siedziałam dzisiaj w tym budynku- poprawiłam plecak na ramieniu i ruszyliśmy.
- Nawet godziny tam nie spędziłaś, a i tak większość czasu spędziłaś na telefonie- powiedziała Gwen, na co wszyscy się zaśmialiśmy. Po trzydziesto minutowym spacerku wszyscy dotarliśmy pod dom Bena. Jest piękny, ogromny i przeważnie pusty, jego rodzice dużo pracują, dlatego często tu przesiadujemy.
Od razu prześliśmy na dół, gdzie swoje miejsce miał chłopak. Przejął całą piwnice, która tu jest dosyć obszerna, opadłam na kanapę i rozlożyłam nogi na Mikey'm, gdy wszyscy się 'rozgościliśmy', wstałam i podeszłam do lodówki.
- Dobra, kto ze mną pije?- spytałam wychylając się zza drzwiczek z dwiema butelkami piwa, wszyscy jak na zawołanie oznajmili o swoim udziale. Wróciłam na sofę i podałam każdemu po jednej z nich.
Po kolejnych trzech, Mikey się spytał, kto chce coś mocniejszego. Oczywiście byłam pierwsza, wziełam od niego jeden woreczek, wysypałam jego zawartość na stolik i zaczęłam formować kreski.
Pare chwil później, wszyscy zaczęliśmy być w znacznie lepszych humorach.

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Mam nadzieje, że moje opowiadanie wam się spodoba. Jeśli tak to możecie dać gwiazdkę, albo zostawić komentarz. Chociaż nie, jak już szaleć to na całego, możecie zostawić to i to haha To serio motywuje, do następnego💕

RoomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz