Rozdział 25

22.4K 1.3K 342
                                    

Dopiero późnym popołudniem Tom zorientował się, że Lenie nie zadzwoniła do niego ani razu. Sprawdził nawet telefon, aby upewnić się, czy nie ma jakiegoś nieodebranego połączenia, lub nieprzeczytanej wiadomości.

Na ekranie widniał jednak tylko sms od jego menadżera, więc szatyn uznał, że brunetka albo była zbyt zapracowana, albo po prostu postanowiła mu zaufać.

– Wujku!

Tom oderwał wzrok od telefonu i spojrzał na siedzącego w piaskownicy Henry'ego, który, trzymając w dłoniach plastikową, kolorową łopatkę, oburzył się:

– Obiecałeś, że zbudujesz drugą wieżę.

Aktor uśmiechnął się szeroko i, chowając urządzenie do kieszeni ciemnych spodni, ruszył w kierunku chłopca. Usiadł na jednym z drewnianych boków piaskownicy, z trudem się w niej mieszcząc. Zamek, który zbudowali, zajmował niemal całą jej powierzchnię.

– Chciałbym mieć piaskownice na ogródku – mruknął Henry, kopiąc łopatką dalszą część fosy.

Tom obdarzył chłopca spojrzeniem. Podejrzewał, że Lenie go za to zamorduje, ale odparł:

– Możemy ją kupić, Henry.

Chłopiec spojrzał na szatyna niepewnie, zupełnie jakby nie wiedział, że owe słowa były jedynie żartem, czy jego wujek mówił prawdę.

– Mama się zgodzi? – zapytał.

Tom zacisnął wargi w cienką linię. Podejrzewał bowiem, że, gdy tylko brunetka wróci do domu i zastanie na ogródku piaskownicę, którą kupił bez żadnej konsultacji z nią, czekać go będzie długa rozmowa.

Choć wiedział, że nie powinien zbytnio rozpieszczać Henry'ego, te wszystkie stracone lata bolały go do tego stopnia, że nawet gdyby chłopiec poprosił go o wyścigowy samochód, pewnie też by mu go sprezentował. Zrobiłby naprawdę wszystko, aby jego synek był szczęśliwy.

– Możemy ją przekonać – mruknął, wzruszając ramionami. – Odbierzemy ją z pracy...

– I kupimy kwiatki! – wtrącił radośnie, nagle zapominając o zamku i budowie drugiej z wież.

– Obawiam się, że to nie wystarczy – zaśmiał się szatyn. – Ale, gdybyś na przykład zjadł warzywa na kolację...

– Fuj – wtrącił chłopiec, krzywiąc się z niesmakiem. – Dlaczego nie mogę jeść lodów i ciastek na kolację? – mruknął smutno. – Warzywa są niedobre...

– Ale bardzo zdrowe, Henry.

– Ale przecież ty też ich nie jesz, wujku! – oburzył się chłopiec.

Tom westchnął, po czym, odkładając swoją łopatkę na bok, pochylił się w stronę Henry'ego i odparł:

– W porządku, oboje zjemy dzisiaj warzywa na kolację, umowa stoi? – Wyciągnął dłoń w stronę chłopca.

Henry zmarszczył brwi i, łapiąc swoją małą rączką dłoń Toma, skinął.

– Wtedy kupimy piaskownicę? – zapytał.

– Tak, Henry, jeżeli będziesz jadł warzywa, kupimy piaskownice.

– Ale tylko dzisiaj.

– Nie, Henry.

– Codziennie? – wtrącił, otwierając szerzej niebieskie oczka.

– Nie codziennie, ale częściej niż dotychczas, okej? – zaproponował, uśmiechając się delikatnie. – Pamiętaj, siedzimy w tym razem – przypomniał, sprawiając, że kąciki ust chłopca uniosły się ku górze.

– Okej.

– Dobrze, a teraz pozbieraj łopatki, pojedziemy odebrać mamę z pracy i po drodze kupimy kwiatki.

Chłopiec pisnął radośnie, sprawiając tym samym, że serce Toma zabiło nieco mocniej. Może nie był aż tak złym rodzicem, jak początkowo przypuszczał?

Telefon zawibrował w jego kieszeni, gdy aktor wstał na równe nogi.

– Zaraz wrócę, Henry – odparł w stronę chłopca, który już zaczął zbierać swoje zabawki z piaskownicy.

Spojrzał na wyświetlacz i, marszcząc brwi, wcisnął ikonę zielonej słuchawki.

– Tak, El? – mruknął, odwracając się w stronę swojego synka.

– Gdzie, na Boga jesteście? – wydyszała.

– Na placu zabaw – odparł. – Zaraz jadę z Henrym po Lenie i...

– Lenie jest w szpitalu, Tom – wtrąciła.

Szatyn zamarł, a jego serce zdawało się na moment zatrzymać. Z trudem zdołał mruknąć ciche:

– Co?

– Zadzwonili do mnie ze szpitala jakieś półgodziny temu, więc od razu pojechałam do domu Lenie, chciałam osobiście ci o wszystkim powiedzieć i...

– El – wtrącił, uciszając ją. Jego głos był słaby i cichy. – Co się stało?

– Lekarz powiedział mi tylko, że miała wypadek w drodze do pracy i... – zawahała się. – Kazał mi jak najszybciej przyjechać do szpitala... 



J.B.H

Like Father, Like SonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz