Widział go każdego wieczoru, kiedy przebrany w zwykłe ubrania i kurtkę opuszczał już pub po zakończeniu swojej zmiany. On dopiero co pojawiał się w pomieszczeniu, ale już od wejścia zamawiał jakiś mocny alkohol.
Spod kapelusza migały czasem oczy błyszczące jak szklane paciorki, a gdy zdejmował czarną maskę, żeby upić łyk alkoholu, szklankę obejmowały śliczne, różowe usta. Hoseok często zastanawiał czy nie zostać chwilę dłużej, dosiąść się do nieznajomego, wypić jednego czy dwa drinki. Pewnie dawno by to już zrobił, gdyby nie fakt, że było to wbrew regulaminowi jako pracownik lokalu.
Ale dzisiaj było inaczej.
Mężczyzna przyszedł godzinę przed czasem. Jak zawsze w kapeluszu, masce, czarnej skórze, czerwonym golfie i cienkich, materiałowych rękawiczkach. Kiedy poprosił o wódkę nawet nie spojrzał na barmana, ale to nic. On patrzył za nich dwóch.
- Wiesz - zaczął niezręcznie Hoseok, nalewając pierwszy shot. - Widuję cię tu dosyć często. Jesteś naprawdę interesujący. I śliczny.
Mężczyzna uniósł jedną brew, a drugi dopiero zauważył, jak źle to rozkręcił.
- Znaczy... nie miałem na myśli... ja... no... rany.
- W porządku - przerwał mu drugi. - Jestem tu, ale tak naprawdę mnie nie widzisz.
Barman przysunął do niego kieliszek i zbaraniał. Zapytał, co ma na myśli.
- Po prostu - zrobił nieokreślony ruch szkłem w powietrzu i wypił zawartość - nie widzisz jak koszmarne rzeczy mam na skórze.
Hoseok dopiero wtedy zorientował się, dlaczego klient nigdy nie zdejmuje kurtki, rękawiczek, kapelusza...
Chłopak nigdy bardzo się tym nie przejmował, ale w pewnym wieku na ciele zaczynały pokazywać się często wypowiadane bądź pomyślane frazy. Jeszcze jako nastolatek na nadgarstkach regularnie znajdował „kocham cię, mamo" czy „jestem szczęśliwy". Do teraz nie miał z tym problemu. Mężczyzna zainteresował go jeszcze bardziej.
- Brzmi jakbyś regularnie wydawał komendę rozstrzelania albo coś takiego - palnął.
Drugi znowu nałożył maskę, ale oczy mu się delikatnie zmarszczyły.
- Nie aż tak, słońce.
- Słońce?
- Tak, przypominasz mi słońce.
- Bo co? Świecę się i nie możesz na mnie patrzeć? - zaśmiał się, nalewając piwa innemu gościowi. - W takim razie chcę rozświetlić wszystkie te twoje mroczne sekrety, które pokazują się na twojej skórze.
- Wow.
Zdjął maskę i uśmiechnął się.
- To była niezła zagrywka. Możemy wyjść gdzieś jutro - na obiad czy coś w tym stylu. Jeżeli chcesz.
12/12/2018