>2<

1.3K 44 29
                                    

Miesiąc później

Rano obudziło mnie walenie w drzwi od pokoju. Oczywiście był to Adam. Dzień jak co dzień. Budził mnie zawsze tak samo. Jak ja tego człowieka nie Na widzę...
Zanim się podniosłem on do mnie podszedł, złapał za koszulkę i wściekłym, szepczącym głosem powiedział :

- Wstawaj gówniarzu. Wychodzę z twoją matką  do pracy. Masz pilnować domu póki nie wyjdziesz do szkoły -  po tych słowach mnie puścił a ja zacząłem znowu płakać. Staną  przy drzwiach i się odwrócił.

- A i przestań ryczeć jak jakaś baba. Bo nigdy sobie nikogo nie znajdziesz!

Po tych słowach zrobiło mi się mega smutno. Słyszałem tylko jak zabiera klucze i wali drzwiami. Byłem spokojny, ponieważ wiedziałem, że nikt się do mnie nie doczepi o byle co.

Wstałem wybrałem jakieś jeansy i koszulkę. Oczywiście na początku wybrałem się w stronę łazienki.

Na śniadanie zjadłem jakieś kanapki z serem i pomidorem.

Nagle usłyszałem, że ktoś do mnie dzwoni. Był to Łukasz. Ciekawe co chce?

- halo?
- hej to ja Łukasz! 
-hejka co tam?
- no więc dzwonię by Ci powiedzieć że za 20 min. Będę po. Ciebie ok?
- Oki nie ma sprawy..
-ok to za niedługo będę. Pa!
-pa!

Łuki bo tak sobie na niego mówię ale on o tym nie wie, jest mega pozytywną osobą. Lubię go. Przy nim czuję się tak..... Fajnie?

20 min później

ŁUKASZ

Gdy podjechałem pod dom zaparkowałem i podszedłem do drzwi i Zapukałem. chłopak otworzył  i wpuścił mnie  gestem ręki.

- chcesz iść do salonu czy do mojego pokoju?
- obojętnie
-no dobra to chodź do mnie. A chcesz coś do picia?
-nie dzięki

Pokierowaliśmy się do pokoju chłopaka. Jego dom był malutki.

Chciałem usiąść na łóżku jednak blondyn nie zdążył go chyba ogarnąć.
Stwierdziłem, że będę stał póki się nie skapnie.

- Usiądź na łóż...  A no tak zapomniałem pościelić... Sorki
-Spoczko - uśmiechnąłem się do Marka, a on odwzajemnił uśmiech

Usiadłem i bacznie przyglądałem się jego każdemu ruchowi.... W sumie sam nie wiem dlaczego. Przy nim czuje się jakoś tak... Fajnie? _ Matko Łukasz przestań _ pomyślałem sobie. Jednak na chwilę musiałem oderwać od niego wzrok by zobaczyć godzinę.

- Jesteś już gotowy? Powinniśmy się zbierać.

- Tylko jeszcze jeden zeszyt- pogrzebał chwilę po biurku i znalazł- ok teraz już tak.

Podwiozłem chłopaka pod szkołę i pojechałem do pracy.

MAREK

Chodziłem do tej budy. Byłem sam. Nie miałem żadnych znajomych czy kolegów. Jedynie kto zawsze przy mnie był to Łukasz. Jedynie on się do mnie odzywał. W szkole nawet nauczyciele za mną zbytnio nie przepadali.

Pierwszy miałem Angielski. Oczywiście był test z tematu, który w miarę rozumiałem więc nie było czego się uczyć. Kolejne lekcje mijały jak zawsze czyli :  temat, notatki i zadania do wykonania.

Jednak na języku polskim stało Się coś strasznego.Była to moja przed ostatnia lekcją. Do sali wparowała sekretarka. Poprosiła mnie do telefonu. Kazała mi też wziąć książki i plecak. W sekretarjacie wziołem telefon.

- halo? - spytałem niepewnie
- dzień dobry. Rozmawiam z Markiem Kruszelem?
- tak
- a więc jestem lekarzem ze szpitala na ulicy Modzrzewskiego (jak coś ulica zmyślona) Pana matka jest w szpitalu. Jest w bardzo ciężkim stanie.
- ale co się stało?!
-miała wypadek... Na razie to tyle informacji ile mogę Panu podać. Do widzenia

Odłożyłem telefon, załamałem się okropnie.

- Marku rozmawiałam z deryktorem i pozwolił abyś Jechał do mamy
- Matko dziękuje....

Po Wyjściu z sekretariatu zadzwoniłem do Łukasza.

- halo? - spytał brunet
- możesz po mnie przyjechać?- zapytałem płaczącym głosem
-  pewnie zaraz będę.

Wyszedłem ze szkoły po czym ujrzałem już dobrze mi znane auto szatyna.
- część. Co się stało?
- mama jest w szpitalu w bardzo ciężkim stanie. Podwiezież mnie? - spytałem łamiącym się głosem.

- pewnie na Modzrzewskiego jak zakładam?
Przytaknąłem po czym Łuki ruszył.

Po paru minutach byliśmy. Szybko bodbiegłem do recepcji i dowiedziałem się gdzie leży moja mama. Niestety nie pozwolili mi wejść...

Łukasz musiał iść zadzwonić do Szefa aby mu powiedzieć że nie
Może przyjść.

- Marek muszę jeszcze jechać podpisać jakieś papiery. Za 20 minut będę jak coś dzwoń dobrze? - Boże jego szef jest walnięty czy coś? O 23.00 musi jechać podpisać papiery.

- dobrze...

Było już późno nagle poczułem że przysypiam.

ŁUKASZ

Po 20 minutach postanowiłem napisać do Marka SMS-a czy jest ok.

Do maruś :
*I jak się czujesz?

Nie dostałem odpowiedzi

Do maruś:
*Halo żyjesz?
*Marek
*Ej
*Za niedługo będę w szpitalu
*Proszę daj znak że żyjesz
*Maaaaaarek

Cholera nie odpisuje muszę jak najszybciej jechać do szpitala...

___________________________________

Hejka! Kolejny rozdział będzie niedługo. W ogóle pomysł na ten rozdział dostałam gdy miałam lekcje więc tak. Do zobaczenia w następnym rozdzielę, a i sorki jak są Jakieś błędy :)


pomimo przeszkód //KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz