Rozdział 5

48 11 30
                                    

Wciąż trochę oszołomiony postanowił jednak pójść drogą wskazaną przez staruszkę. Cieszył się, że prowadzi ona przez las, bo temperatura coraz bardziej dawała mu we znaki. Puszcza była potężna i stara. Korony drzew rosły tak gęsto, iż przepuszczały one tylko pojedyncze promienie słońca, a pnie miały tak grube, że nie byłby ich w stanie objąć nawet dorosły mężczyzna. Wbrew jego oczekiwaniom w lesie nie było żadnej ścieżki, więc jeżeli w tej głuszy znajdowała się jakaś biblioteka, to bardzo rzadko odwiedzana, jeśli w ogóle ktokolwiek o niej wiedział, oprócz oczywiście dość specyficznej staruszki. Nie było to jednak dziwne.

Starsi ludzie często wiedzieli o wiele więcej, niż niektórym mogłoby się wydawać. Przeżyli oni w końcu dość dużo i byli świadkami wielu ważnych wydarzeń, o których niektórzy nie mieli żadnego pojęcia. Czasami potrafiły być one zapomniane, bo nie chcieli o nich mówić lub po prostu nikt ich nie słuchał. W ten właśnie sposób mnóstwo historii rozmywało się z czasem, by móc w końcu całkowicie zaniknąć. Gdyby ktoś temu zapobiegł, możliwe, że nasz świat i jego postrzeganie byłoby teraz zupełnie inne.

Po niecałych pięciu minutach, Edmund zobaczył po swojej prawej stronie łuk skalny. Łączył on dwa górskie zbocza, tworząc tak wejście do rozpościerającej się za nim doliny. Sięgał na wysokość około dwóch metrów, więc bez problemu pod nim przeszedł. Wkraczając do przepięknej, zalesionej doliny wciąż rozmyślał o tym, jak odróżni to jedno drzewo od pozostałych. Rosło ich tu przecież mnóstwo. Jedne były bardziej powyginane, drugie trochę mniej, skąd więc miał wiedzieć, o które dokładnie chodzi?

Po kilku minutach marszu ujrzał jednak coś nieprawdopodobnego. Drzewo mierzyło ponad trzy metry, a jego gałęzie rosły w praktycznie każdym kierunku, tworzyły spirale, fale i zataczały koła. Wyglądem przypominały one bardziej powiewające wstążki, które nagle zostały zastygły w powietrzu. Liście natomiast były jednak takie same jak u większości okolicznych drzew. Edmund nie mógł mieć wątpliwości, że, podobnie do reszty, to także jest dąb. Właśnie dlatego się dziwił, czemu drzewo jednakowego gatunku, rosnące w tym samym miejscu, jest tak odmienne. Musiał on jednak przyznać, iż było to coś wyjątkowego i niespotykanego. Zapewne nie jeden człowiek chciałby być tak unikatowy na tle reszty.

Gdy w końcu nasycił już swój wzrok tym widokiem, skręcił w lewo i ruszył dalej. Już z daleka zauważył, że drzewa tam zaczynają stopniowo się przerzedzać. Kiedy podszedł wystarczająco blisko, ujrzał leśną polanę, na środku której stał niewielki drewniany domek. Musiał być naprawdę stary, bo jego dach porastał zielony mech, a ściany było ozdobione rosnącym bujnie bluszczem. Mimo tych mankamentów wydać było, iż ktoś o niego dba. W oknach wisiały białe, koronkowe zasłonki, natomiast na parapecie stały porcelanowe wazony wypełnione po brzegi świeżymi, polnymi kwiatami. Kamienne schody prowadziły do wejścia, którego broniły dwie wysokie, rzeźbione kolumny. Widniały na nich wizerunki dzikich zwierząt oraz leśne krajobrazy. Nad, także pięknie ozdobionymi, drzwiami nareszcie dostrzegł wiszącą tabliczkę z napisem "Biblioteka". Zapukał i ostrożnie chwycił za metalową klamkę. Drzwi były otwarte. Gdy tylko wszedł do środka, uderzył go intensywny, ale niesamowicie przyjemny zapach starych książek. Przy każdej ścianie stała szafa sięgająca sufitu, wypełniona po brzegi. Na środku pokoju znajdowały się stoły, gdzie także były pieczołowicie ułożone powieści. Po jego lewej stronie stało stare biurko prawie całkowicie pokryte papierami. Gdy podszedł bliżej, zobaczył, iż leży na nim także mały miedziany dzwonek, do którego była przyczepiona karteczka z napisem ''Jeśli się zgubiłeś lub w jakiś inny sposób tu trafiłeś, to zadzwoń, a ja przyjdę i ci pomogę".

Edmund ostrożnie podniósł dzwonek i po chwili bibliotekę wypełniło dźwięczne brzmienie. Trochę musiał poczekać, ale w końcu usłyszał wolne kroki zmierzające w jego kierunku. Była to starsza pani z krótko ściętymi siwymi włosami oraz parą okularów na nosie, ubrana w prostą sukienkę. Usiadła przy biurku i mile się do niego uśmiechając powiedziała.

Tajemnica zielonych oczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz