Rozdział 15

35 6 10
                                    

Audolail odwróciła się i ruchem ręki kazała mu iść za nią. Weszli razem w głąb ogrodu. W pewnym momencie jego oczom ukazało się drzewo o dość dziwnym kształcie. W centrum znajdowało się siedzisko, wyglądające niczym tron. Od niego odchodziły wygięte do wewnątrz, dwie gałęzie z uchwytami, w których znajdowały się drewniane kule. Całość była całkowicie pozbawiona kwiatów i liści, tylko na samym czubku rosło jedno jabłko.

— Przygotowałam to dziś rano, gdy jeszcze spałeś —  powiedziała Audolail.

— Niezwykle, ale co to właściwie jest?

— Twój nowy sprzęt do treningu.

— A co chcesz ze mną ćwiczyć tym razem?

— Skoro już jutro wyruszamy w drogę uznałam, że najlepiej będzie, jakbyś potrenował trochę uniki. W końcu, jeśli nie umiesz zbytnio walczyć to jest twoja jedyna szansa na odwleczenie śmierci, chociaż na kilka minut.

— Uważasz, że nie umiem walczyć, ale i tak chcesz jutro wyruszyć. Przecież to jest bez sensu.

— Tu chodzi o mnie i mój czas. Ty w tym momencie jesteś akurat najmniej istotny - powiedziała bez emocji.

— Skoro tak myślisz, po co mi to w ogóle zaproponowałaś? —  odpowiedział z wyrzutem Edmund, który miał już dość ciągłego ubliżania oraz jej nagłych zmian nastrojów i zdania.

Powoli już zaczynał się gubić w plątaninie niespójnych zachowań. Czym bardziej próbował je zrozumieć, tym więcej dostrzegał niespójności. Zupełnie tak jakby ktoś połączył dwie kompletnie odmienne osoby. Nie mógł nawet stwierdzić co myśli o nim. W jednej chwili chwaliła jego postępy, by później mówić, że jest nic niewart. Co, więc było prawdą?

— Sam przecież tego chciałeś.

— Niczego nie chciałem. To ty powiedziałaś mi o tym miejscu i wręcz zmusiłaś mnie do pójścia tam z tobą.

—  Skoro tak ci to przeszkadza, mogłeś uciec wcześniej. W końcu wielokrotnie zostawałeś sam lub nie miałeś żadnej kontroli. Brama nie była strzeżona, lecz ty nawet nie spróbowałeś jej otworzyć. Dość dziwne skoro jak twierdzisz, zostałeś zmuszony tu zostać. Dlaczego, więc tego nie zrobiłeś? Albo nie odpowiadaj. Mogłeś o tym przecież nie wiedzieć lub byłeś zbyt zastraszony, by na to wpaść, dlatego więc daje ci teraz wolny wybór.

— Wolny wybór? —  zapytał całkowicie zdezorientowany Edmund.

—  Tak. Możesz teraz odejść bez żadnych konsekwencji, oczywiście bez możliwości powrotu. Wrócisz do Garun i będziesz tam sobie spokojnie żył z dala ode mnie oraz innych niebezpieczeństw lub też zostaniesz tutaj, a następnie wyruszysz w nieznane. Wybór należy do ciebie, pamiętaj tylko, że cokolwiek postanowisz, nie będzie już odwrotu. Jaka jest, więc twoja odpowiedź?
Mężczyzna nie spodziewał się takiego pytania i z zaskoczenia nie potrafił siebie wydusić żadnej odpowiedzi.

— Nie wiem… może.

— Nie potrafisz się nawet dobrze wysłowić, dlatego odpowiem za ciebie. Nie chcesz stąd odejść nawet po tym wszystkim, co cię spotkało i na jakie narażasz się niebezpieczeństwo. Nie poświęcisz przecież godzin spędzonych na treningu, wysiłku, który w niego włożyłeś oraz co najważniejsze nie porzucisz marzenia o zostaniu bohaterem. Popraw mnie, jeżeli się mylę.

—  Eeeee… —  Edmund z wrażenia nie był w stanie wydusić z siebie żadnego konkretnego słowa, lecz zebrał w sobie wystarczająco siły na przytaknięcie jej słowom.

—  Tak właśnie myślałam. Jak widzisz, znam cię lepiej niż ty sam oraz wiem, co jest w tym momencie dla ciebie najważniejsze. Dlatego, więc nie udawaj dłużej, że ci nie zależy i bierz się do pracy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 01, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tajemnica zielonych oczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz