2: 𝐃rugie 𝐒potkanie

635 39 15
                                    

𝐃𝐑𝐀𝐂𝐎𝐍 𝐋𝐔𝐂𝐉𝐔𝐒𝐙 𝐌𝐀𝐋𝐅𝐎𝐘 🐍

Błonia o wieczornej porze wyglądają naprawdę niesamowicie i raczej nikt nie zaprzeczy tym słowom. To z tego powodu tak bardzo uwielbiam spędzać tam sobotnie wieczory. Czasem w samotności, czasem w towarzystwie moich przyjaciół. Tak czy inaczej, nie zawsze jest się zostawionym w spokoju. Tym razem nie miałam tyle szczęścia, aby móc w spokoju podziwiać gwiazdy.

- Hej, T/N. Widzę, że jesteś dość ryzykowna? Szlajasz się o takiej późnej porze kiedy morderca grasuje w okolicy, nieźle. - Zaśmiał się, a ja jedynie zamordowałam go wzrokiem.

- Jakby miało cię interesować moje życie... - Westchnęłam. - Bez ryzyka nie ma zabawy, czyż nie? Poza tym, co niby ty tutaj robisz, co? - mruknęłam cicho, mając ochotę go rozszarpać za zakłócanie mojego spokoju.

- Odpowiedziałaś sama sobie, Kochana. Broń Boże, nie mam zamiaru cię nachodzić, ale wygląda to dosyć... Ładnie. Lubię patrzeć na nocne niebo, choć sam nie do końca orientuję się w astronomii, astrologii czy czymkolwiek innym - wymamrotał pod nosem, jak gdyby mając na coś nadzieję.

- Wiesz, nie idzie mi chyba aż tak źle z astronomii, możemy się spotkać w bibliotece i trochę cię nauczę tego czy tamtego, nawet najprostszych rzeczy. Zawsze taka pomoc się przyda. - Uśmiechnęłam się pocieszająco, przenosząc wzrok na Draco.

- To nie aż taki zły pomysł, kiedy tak na to patrzę. Spoko, nie ma problemu, idę w to. W poniedziałek po lekcjach będę czekał. Stoi?

- Stoi. Do zobaczenia, w takim razie. - Odpowiedziałam, ciesząc się w głębi duszy.

Blondyn spojrzał na mnie wzrokiem w stylu "Już mnie wyganiasz?" jednak chwilę później mruknął ciche "Dobrej nocy" i ruszył w przeciwną stronę. Wykorzystałam ostatnie kilka minut wolności na przemyślenia czy to aby na pewno dobry pomysł, a po chwili również wróciłam do zamku.

Ja i pomoc dla niejakiego Ślizgona, Dracona Malfoya. Kto by pomyślał.

I tak, ja też nie mogłam uwierzyć w to, że chcę oddać komuś moje cenne informacje. Ale może po prostu był tego wart?

𝐆𝐄𝐎𝐑𝐆𝐄 𝐅𝐀𝐁𝐈𝐀𝐍 𝐖𝐄𝐀𝐒𝐋𝐄𝐘 🍬

Z reguły jestem osobą, która trzyma się wszystkich zasad, jednak potrafię zrobić wyjątek w pewnych sytuacjach. Przykładowo, własnie wybrałam się na przechadzkę po korytarzu tylko ze względu na to, że poczułam nagłe natchnienie. I to jest właśnie mój ekstremalny wyjątek.

Było koszmarnie ciemno, więc zdawałam się na czułość. Bez używania różdżki czułam się... Bezpieczniej. Wiedziałam, że podczas takiej ciemnoty nikt mnie nie nakryje. Choć kilka chwil później przekonałam się, że brak mojej drewnianej towarzyszki nie do końca wyszedł na dobre. Poczułam... Kogoś. Szczerze powiedziawszy, to nawet nie mogłam stwierdzić na kogo, mogłam jedynie modlić się o to aby nie był to żaden z nauczycieli.

- Kto to? - Spytałam łamiącym się głosem, bardzo wystraszona.

- O, witaj, T/I. Widzę, że stosujemy tą samą taktykę. - Rozpoznałam ten głos. To był głos George'a, a przynajmniej taką miałam nadzieję.

- Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama... - Rozluźniłam się nieco. To była osoba przy której można było poczuć się komfortowo o każdej porze dnia i nocy. - Ale ciekawi mnie co tu robisz o tej godzinie?

- Równie dobrze mógłbym zapytać ciebie o to samo! - Zaśmiał się, więc uderzyłam go w żebro chcąc go uciszyć. - Ała? Wypraszam sobie? Tak sobie chodzę, nudzi mi się.

kilka zwoi pergaminuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz