Rozdział 2

9.3K 424 12
                                    

ROSE POV

Do domu wróciłam koło 15. 

Przez drogę dużo rozmyślałam na temat tego co wydarzyło się przed szkołą.  Nie wiedziałam o co mu chodzi, zresztą nic mu nie zrobiłam. Swoją agresje mógł zachować dla siebie. Jest dziwnym chłopakiem. Dlaczego po takiej długiej przerwie wrócił do szkoły? Przecież od pół roku go nie było! Na dobrą sprawę i tak nie zaliczy semestru. Zadręczałam się własnymi myślami.  Byłam ogromnie ciekawa co się stało, że wrócił. Jednak duma i rozum nie pozwalały mi na koleje spotkanie z tym niebezpiecznym chłopakiem.  A gdyby znów mi coś zrobił? Gdyby nie przestał i był coraz bardziej agresywny? Aż nie chce wiedzieć jakby się to skończyło...

Weszłam do domu zamykając za sobą drzwi. Kurtkę powiesiłam na wieszaku, a buty włożyłam do komody. Wchodząc w głąb domu, krzyknęłam.

- Mike, jesteś? - Położyłam torbę na sofie i skierowałam się do lodówki. 

Wyciągnęłam z niej mój ulubiony sok pomarańczowy, a z górnej szafki szklankę. Nalałam sok do niej i zakręciłam go ponownie, odkładając na blacie. Upiłam dużego łyka po czym rozsiadłam się w salonie na kanapie. 

Cisza opanowywała cały dom. Zegar na wprost mnie wskazywał 15:20, a Mike'a dalej nie było. 

Już dawno powinien skończyć wykłady. - pomyślałam.  Wyciągnęłam więc telefon z pierwszej przegródki i bez wahania wykręciłam numer brata. Po kilku sygnałach odebrał.

- Co jest, młoda?

- Mike, gdzie jesteś wykłady dawno skończyłeś, powinieneś być w domu... Martwię się.

- Ugh, zapomniałem Ci powiedzieć. Sarah zaprosiła mnie na wieczór. Zepsuł jej się komputer, więc postanowiłem jej pomóc.

- Czyli zostałam sama, tak? Super.

- Rose...

Rozłączyłam się zanim mógł dokończyć zdanie. Może było to dziecinne, ale naprawdę zależało mi na tym, aby chociaż on był przy mnie. Potrzebowałam czyjejś obecności. 

Pobiegłam na górę do pokoju kładąc się wygodnie na łóżku. Otwierając swojego laptopa zaczęłam przeglądać stronę społecznościową. W jednej chwili do głowy przyszedł mi pomysł, aby zobaczyć czy przypadkiem Justin nie posiada konta.  Wpisałam jego imię, nazwisko i kliknęłam w pierwszą osobę pojawiającą się na listę osób, które posiadają takie same imię i nazwisko.  Miejscowość się zgadzała, jednak zdjęcie wcale nie było podobne do osoby zamieszczonej na profilu.  Był podobny do Justina owszem, jednak różniło go z tą osobą tym, że na zdjęciu chłopak uśmiechał się.  Prawdopodobnie był to szczery uśmiech, nie fałszywy, taki jaki widziałam dzisiaj na twarzy Biebera.

- Ugh, Rose koniec. - powiedziałam sama do siebie po czym podnosząc się z łóżka, wyciągnęłam paczkę miętowych papierosów.  Wyszłam na balkon i siadając na płytkach, oparłam się plecami o ścianę. Do ust włożyłam papierosa po czym odpaliłam go. Zaciągnęłam się dymem przymykając swoje oczy. Zatrzymałam go w płucach, pozwalając rozejść się w każdy kącik. 

Lubiłam palić. Od kiedy skończyłam 18 lat nie ukrywałam się z tym, że pale zresztą przestałam dręczyć Mike'a żeby kupił mi nową paczkę. Czy palę je nałogowo? Nie, oczywiście, że nie. Palę raz na kilka miesięcy, gdy potrzebuje spokoju, a problemy mnie przerastają.  Jedną z takich chwil właśnie miałam dzisiaj. Obserwowałam ludzi. Jakaś kobieta kłóciła się z facetem, jej zaszklone oczy rejestrowały sylwetkę chłopaka, który znikał w ciemnej uliczce.  Wypuściłam powoli dym z płuc delektując się chwilą. Nagle zza krzaków usłyszałam cichy szelest, zdziwiłam się, bo nie wiał wiatr. Wychyliłam się przez barierkę sprawdzając czy nikogo nie ma.

- Jest tam ktoś? -zapytałam przegryzając dolną wargę.

Zaciągnęłam się po raz kolejny papierosem i wypuściłam dym z płuc. Zgasiłam go, a gdy nie otrzymałam odpowiedzi na moje pytanie odwróciłam się.

 W drzwiach balkonowych ukazała się czarna postać. Przestraszyłam się. Nie widziałam jej oczu z powodu założonego kaptura.  Serce automatycznie zaczęło mi szybciej bić, a żołądek podchodził do gardła.  Drżałam z przerażenia.  Zamaskowana osoba wyciągnęła w moim kierunku ręce.  Była na tyle przerażona, że na dobrą sprawę mogłabym wyskoczyć z balkonu.  Ujęła moje ramiona i przyciągnęła do siebie. Zaczęłam się wyrywać, chciałam krzyczeć, aby puściła mnie ale czułam, że język plącze mi się i nie jestem w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Chcąc zdemaskować osobę zrzuciłam kaptur z jej głowy. Znajoma twarz delikatnie ostudziła mnie. Normowałam swój oddech trzymając się dłonią za serce.

- James ty głupku, wystraszyłeś mnie! - uderzyłam go dłonią w ramię, śmiejąc się. Chłopak jedynie przesłał mi delikatny uśmiech po czym wtulił mnie w swoje umięśnione ciało.

 - Co Ty tutaj robisz? Jak wszedłeś do domu? Czemu nic nie mówiłeś, że przyjdziesz? - rzucałam kolejnymi pytaniami.

- Hej, spokojnie. Postanowiłem wpaść do Ciebie, nie widzę nic w tym złego - uspokoił mnie. Ponownie wtulił w ciało, dłonią gładząc moje plecy. 

- Zostawiłaś uchylone drzwi do domu, ciesz się, że to ja przyszedłem, a nie jakiś morderca - zaśmiał się cicho na co ja odpowiedziałam mu jedynie irytującą mimiką twarzy. 

Weszliśmy do domu i siadając na łóżku włączyłam TV. Oglądaliśmy wspólnie kolejne odcinki naszego ulubionego serialu. 

Mieliśmy wiele wspólnego. Przywiązałam się do niego, jednak nigdy nie uznałabym go za kogoś więcej niż kolegę.  Był całkowitym przeciwieństwem mojego typu.

Po obejrzeniu kilku odcinkach serialu odprowadziłam Jamesa do drzwi i długim uściskiem pożegnałam się z nim. Wbiegłam na górę po schodach, poszłam do szafki i wyciągnęłam z niej luźny podkoszulek, w którym lubiłam spać. Wsunęłam się pod ciepłą kołdrę, gdy mój telefon zawibrował. Na ekranie widniała żółta koperta z powiadomieniem o nowej wiadomości. Odblokowałam telefon i kliknęłam opuszkiem palca w nią.

Od: James.

Dziękuje za miły wieczór, Rose. Do jutra!

Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym przegryzłam delikatnie swoje wargi.

Do: James.

Do jutra.

Włożyłam telefon pod poduszkę okrywając swoje ciało kołdrą. Dłonie podłożyłam pod głowę, zasypiając.

____________________________

Hej wszystkim! 

Dodaję już tutaj drugi rozdział mojego opowiadania. Ciągle mam ochotę pisać dalej, naszła mnie ogromna wena na pisanie i nie mogę się już doczekać, aby udostępnić Wam trzeci rozdział, hahaha. Mam nadzieję, że podoba Wam się to co piszę. Jednak mimo wszystko chciałabym prosić, abyście zostawili komentarz na dole albo dali gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszej pracy :D Miłego dnia!

Chora Nadzieja || J.B.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz