Rozdział 6

7.3K 352 12
                                    

ROSE POV

Mijały kolejne dni od kiedy Justina mama przyjechała w odwiedziny. Przyznam szczerze, że w tak krótkim czasie coś zwróciło moją uwagę i naprawdę go polubiłam. Co prawda dalej był dla mnie jedną wielką zagadką, którą chciałabym rozszyfrować, ale nie teraz. Wolałam nie zaczynać tego tematu, gdy jest jego mama, tym bardziej, że chłopak jest wybuchowy. 

Westchnęłam cicho chcąc nie obudzić śpiącego chłopaka. Swoją dłoń obejmował moje drobne ciało. Cholera, w ogóle co ona tutaj robi?! Próbując ściągnąć ją ze mnie, chłopak zamruczał i otworzył swoje oczy.

- Dzień dobry, Rose. - powiedział swoim zaspanym głosem, a ręką przeczesał swoją grzywkę.

Tak seksownie wyglądał.  Co ze mną nie tak.

- Hej, emm... Dzień dobry, Justin. - delikatnie się zarumieniłam.

Chłopak przysunął się do mnie i ucałował moje czółko. W jednej chwili moje serce zaczęło bić szybciej, a w brzuchu pojawiały się milion motyli, które wirowały w nim. Byłam w szoku, choć chciałam odwzajemnić pocałunek - nie zrobiłam tego. Szybko podniosłam się z łóżka i sięgając po biały szlafrok, założyłam go. Opuściłam pokój i zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie mama Justina.

- Zabieram cię dziś na małe zakupy, Rose. Słyszałam, że Justin coś dla ciebie szykuje, musimy ci coś wybrać! - głos rozbawionej Pattie rozbrzmiewał po całym salonie. Uśmiech kobiety nie schodził z twarzy. Widać było, że z niecierpliwością czekała na moje przyjście, bo stała gotowa już przy wyjściu.

- Dla mnie? - słowa Pattie nie docierały do mnie. Dlaczego miałby mnie gdziekolwiek zabierać, skoro udawaliśmy tylko szczęśliwą parę. Zresztą pewnie wymyślił to wszystko, aby pokazać mamie jaki to z niego " romantyk ". Żałosne, jednak nie mogłam odmówić Jej, widziałam, że ten pomysł całkowicie przypadł Jej do gustu.

- No dobrze, więc kiedy idziemy? - zapytałam ciekawa, oczekując odpowiedzi.

- Teraz! Szykuj się kochana i idziemy! Masz 5 minut! - klasnęła kilka razy w dłonie mobilizując mnie do szybkiego ubrania się i bycia na czas przy wejściu. Kiwnęłam głową na "tak" po czym wbiegłam na górę do sypialni.

- Gdzie się wybierasz?

- Idę z twoją mamą na małe zakupy, chyba nie masz nic przeciwko? - uniosłam do góry brwi, oczekując odpowiedzi od chłopaka.

- Nie, nie mam. Tylko wróć przed 18, zabieram cię gdzieś.

- Nie ma problemu. - odpowiedziałam bez uczuć, choć w głębi serca skakałam z radości.

Po kilku minutach przygotowana do wyjścia zbiegłam na dół i wyszłam razem z Pattie.

***

- Justin dużo mi o tobie opowiadał. Wydajesz się być naprawdę wspaniałą osobą. Uspokajasz go, co ja nigdy w stanie nie potrafiłam zrobić. Pasujecie do siebie. Macie jakieś wspólne plany na przyszłość? - wspólne plany? Jakie wspólne plany? Nawet nie jesteśmy razem, jak mam planować z nim coś skoro nawet nie jesteśmy naprawdę razem.

- Nie rozmawiałam z nim na temat dalszych planów. Wydaje mi się, że mamy jeszcze dużo czasu na podejmowanie takich decyzji. Na razie dobrze jest nam tak, jak jest. - odpowiedziałam kobiecie wyglądając za okno jadącego auta.

***

W głowie ciągle siedziały mi słowa Pattie, przez co nie mogłam skupić się na poszukiwaniu sukienki. Kobieta biegała po sklepie i wyciągała kolejne sukienki z wieszaków, wkładając mi je do przebieralni. Po długich poszukiwaniach w końcu znalazłyśmy długą, czerwoną sukienkę z gołymi plecami. Była piękna.

Chora Nadzieja || J.B.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz