- 3 -

560 50 190
                                    

- Nie poddam się! Mówię wam, ja nie odpuszczę, dopóki Naruto nie padnie przed Hinatą na kolana, prosząc ją o spotkanie!

Neji z każdym słowem zaciskał pięści coraz bardziej, rzucając przy tym ostre spojrzenia każdemu z mijających ich studentów, który tylko ośmielił się rzucić w jego kierunku jakiś zgryźliwy komentarz lub choćby się uśmiechnąć. Jego twarz wyrażała przy tym przedziwną mieszankę determinacji, wściekłości i całkowitego zażenowania.

- Jeszcze ci mało?

Pytanie Shikamaru tylko bardziej wytrąciło go z równowagi. To w dużej mierze była przecież jego wina! Niby wszyscy twierdzili, że był najinteligentniejszym z całej ich paczki, a jak przychodziło co do czego, to stawał się zupełnie bezużyteczny.

- No, no Neji – usłyszał za sobą rozbawiony głos Naruto, który po chwili zagwizdał jeszcze dla lepszego efektu.– Nie wiedziałem, że gust ci się tak zmienił. Tenten o tym wie?

- Akurat ty to lepiej się zamknij – mruknął Neji najbardziej jadowitym tonem, na jaki było go w ogóle stać. Zacisnął szczękę, patrząc chłodno na Naruto, który w jego ocenie był jeszcze bardziej odpowiedzialny za powstałe zamieszanie od Shikamaru. Gdyby tylko jego przyjaciel był troszkę bardziej kapujący ten cały cyrk nie byłby potrzebny...

- Wiesz... - Uzumaki zwrócił się do niego, teatralnie łapiąc się za podbródek w wyrazie zamyślenia, cały efekt skutecznie jednak psuł błąkający się po jego ustach uśmiech oraz rozbawione iskierki w oczach – Zboczony Pustelnik od dziecka mi powtarzał, że mężczyzna nigdy nie może odmówić zaproszeniu na randkę. To chyba działa jeszcze skuteczniej, jeśli ty wysłałeś zaproszenie. Wygląda na to, że musisz iść. W końcu...

- Neji!

Pełen entuzjazmu głos przerwał wypowiedź Naruto, który usiłował przekazać przyjaciołom jedną z mądrości życiowych, którymi kierował się jego nieco (albo nawet bardziej niż nieco) zboczony opiekun. Wraz z pełnym źle ukrywanego podekscytowania głosem kilka metrów przed nimi wyrosła przesadnie... cóż, przesadnie zielona postać Lee. W jego przypadku najwidoczniej wszystkie mity o uspokajającym działaniu tej barwy szlag trafiał, bo chłopak z podekscytowania aż przeskakiwał z nogi na nogę, wbijając w ich przyjaciela błyszczące radością spojrzenie.

- Co do tego liściku... - zaczął.

Chłopak zawiesił się jednak, zdając sobie sprawę, że zwrócił na siebie uwagę nie tylko osoby, której szukał, ale przy okazji wszystkich obecnych na korytarzu, co zaowocowało nagłą, ciasno otaczającą ich ciszą. Skutkiem tego zainteresowania jego osobą stracił część ze swojej wcześniejszej pewności siebie i wyraźnie przygasł. Spojrzał na Nejiego spod grzywki, która jak zawsze była idealnie ścięta na wzór profesora Gaia, będącego dla niego największym autorytetem i wzorem do naśladowania na każdym możliwym polu. Nie wiedział w zasadzie jak miał wyrazić swoje myśli, aby nie wywołać u Nejiego irytacji większej niż ta, którą już teraz dostrzegał w jego oczach, ale jednocześnie, żeby dać mu do zrozumienia, iż otrzymana wiadomość go uszczęśliwiła.

- Bierz go, Lee! – Naruto poklepał go po ramieniu z tym jego charakterystycznym, szczerym uśmiechem i odszedł, zabierając ze sobą stojących obok Saia, Kibę oraz Shikamaru. – Niech siła młodości będzie z tobą! – dodał, podnosząc kciuk, zupełnie tak jak to robił kilkadziesiąt minut wcześniej otrzymując dodatkowe zadania od znienawidzonego przez siebie ,,mężczyzny w zieleni".

Neji odetchnął głęboko, posyłając Rockowi zupełnie niezrozumiałe dla niego spojrzenie oraz przeklinając w myślach ten nieszczęsny pomysł z samolocikiem, który jeszcze godzinę temu wydawał mu się taki genialny. W ogóle jakim cudem dał się namówić Saiowi na umieszczenie w jego treści tych głupich rymowanek typu: Zamiast wszystkich gwiazd na niebie, pragnę dziś tylko ciebie... Z tego już nie będzie tak łatwo się wykręcić. Przede wszystkim jednak dlaczego ze wszystkich osób obecnych wtedy na auli ten cholerny samolocik musiał trafić akurat do tej, która niekoniecznie musiała potraktować go jak żart... Wcześniej nawet nie rozważył takiej ewentualności, nie miał więc też żadnego planu awaryjnego.

Uśmiech ślepego losuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz