W spiżarni Prescottów

1K 63 153
                                    

Nie wiem od czego zacząć, więc na wstępie wyjaśnię niewtajemniczonym, o co właściwie chodzi. Otóż dawno, dawno temu Tail90 wymyśliła wyzwanie, polegające na przedstawieniu własnej opowieści od kuchni, czyli trochę o początkach, jak to miało wyglądać, jak historia się zmieniała... Takie tam. Trochę później, choć wciąż dawno temu, themariamagdalena do owego wyzwania mnie nominowała. Nadszedł więc dzień, gdy mogę zaprosić Was na dni otwarte do Floresville.

Narodziny

Tail90 pytała mnie już wielokrotnie, jak wpadłam na pomysł historii, by mąż randkował z własną żoną. No to ten... Natchnął mnie pewien film Bollywood. A żeby tego było mało, to go nie oglądałam, nie znam tytułu, jedynie siostra mi tam coś opowiedziała. Za wiele nie pamiętam. To raz. A dwa — moja mama kiedyś opowiedziała historię, prawdziwą, o tym, jak mąż zostawił żonę po nocy poślubnej. Tylko że oni chyba nie byli zmuszeni do małżeństwa. Cóż...

W każdym razie pierwsza wersja Madeline, ta w mojej głowie jeszcze, wyglądała zupełnie inaczej. To znaczy wiele scen było zaplanowanych od początku, ale i tak całość miała wyglądać nieco... lepiej. Dla Maddie. Problem w tym, że Theo się zbuntował, a jego wredny charakter nie pozwolił mu na milszy stosunek do Maddie, więc się w niej nie zakochał — choć kto wie, słyszałam różne wersje. W końcu nie każdy bad boy zakochuje się w szarej myszce!

A skoro o bohaterach mowa...

Nie da się ukryć, że tu nie było orkiestry, tylko duet. Właściwie poza Maddie i Theo nikt tu nie był szczególnie ważny i poza Maddie i Theo wszyscy powstali z przypadku. Dlatego skupię się tylko na nich, a przy okazji postaram się wyjaśnić trzy kwestie, które budzą wątpliwości.

Zacznę od mojego oczka w głowie, to jest Maddie.

Muszę przyznać, że jestem niebywale związana z tą postacią. Właściwie to chyba jedyne moje dziecko, które lubię. Byłabym wyrodną matką... W każdym razie jest dla mnie ważna z wielu powodów, przede wszystkim chyba przez podobieństwo do pewnej znanej mi osoby, chociaż prawdą jest, że to wyszło całkiem przez przypadek. W przeciwieństwie do Theo, Maddie na nikim nie wzorowałam, dopiero jakiś czas temu, gdzieś w okolicach powrotu z Londynu zdałam sobie sprawę, że pod względem emocjonalnym wyszła mi niemal kopia prawdziwej osoby.

Dlatego chciałabym się odnieść do stwierdzenia, że Maddie jest surrealistyczna... Osoba, do której Maddie jest tak bardzo podobna, również potrafi rozpłakać się z powodu podniesionego głosu. Tyle wystarczy. Wystarczy też zwrócenie uwagi, brak docenienia i kilka innych drobiazgów, by obudzić poczucie braku własnej wartości. Nie da się ukryć, że Maddie ma to samo. Po prostu w siebie nie wierzy, a dodając do tego, jak wiele przeszła i że krzywdzi ją najważniejsza dla niej osoba, to ja się jej zachowaniu nie dziwię. Nawet jeśli mnie irytowało nieraz.

Co więcej, myślę, że i współcześnie nie brakuje przykładów kobiet, które są z kimś, kochają mężczyznę bez względu na wszystko. Niejednokrotnie są bite, gwałcone, poniżane, a potem wybaczają i nie potrafią się uwolnić. Nie chcą się uwolnić. Przykre, ale taka prawda. W porównaniu z niektórymi kobietami, Maddie miała spokojnie. A warto jeszcze zwrócić uwagę na ówczesne realia. Teraz kobieta się rozwiedzie, znajdzie pracę i wynajmie mieszkanie. Wtedy nie mogła zrobić nic. No i to byłby dla niej wstyd.

Theo zaś to człowiek o wielu twarzach. Jak powiedziała epizodycznosc — idealny tytuł to 50 twarzy Theodore'a. I jak ja mówiłam — nie wiem, czy nie powinnam się obrazić... Ale nie mogę zaprzeczyć, że coś w tym jest. Zwłaszcza że dostał jakieś pięćdziesiąt wyzwisk tutaj, miałam je kiedyś spisać, ale jestem na to za leniwa, za to powiem, że spleśniała truskawka od ZaczarowanaDoniczka to zdecydowanie mój faworyt.

MadelineWhere stories live. Discover now