tydzień wcześniej
Dwudziestolatek pomimo późnej godziny zupełnie nie czuł zmęczenia. Nucąc pod nosem lawirował pomiędzy przedmiotami na podłodze, tworzącymi jego artystyczny chaos. Skakał od biurka, na którym leżał wysłużony i oklejony tysiącami kolorowych naklejek MacBook z otwartym programem Logic Pro X i w połowie zedytowanym utworem do łóżka, na którym oprócz gitary i ukulele leżał zniszczony notatnik, wypełniony tekstami piosenek i akordami. Co jakiś czas chłopak zbaczał ze stałej trasy, by zrobić sobie kolejną wiśniową herbatę i po chwili dołączyć kubek do piętrzącej się na stoliku przy biurku sterty naczyń. Przygryzana co chwilę warga w końcu pękła, a muzyk poczuł na języku metaliczny smak krwi. Nie przejął się tym jednak i odgarnął stopą stos książek, o który potknął się już po raz siódmy, by w chwili artystycznego uniesienia dopaść do biurka i dodać do utworu jeszcze jedną ścieżkę dźwiękową.
Chłopak szybkim ruchem założył słuchawki i stanął przy ustawionym w rogu ciemnego pokoju mikrofonie. Wychylając się lekko w stronę swojego stanowiska pracy wcisnął przycisk nagrywania i przymknął oczy, wsłuchując się w dźwięk własnego głosu. Kiedy w końcu dotarł do połowy zwrotki, z ust dwudziestolatka wydobył się delikatny i subtelny głos o lekko wyższym brzmieniu, kontrastujący z niższym i pewniejszym głównym wokalem. W końcu chłopak zatrzymał nagrywanie, słuchawki odwiesił na stojak i opadł na obrotowy fotel obity czarną, przetartą już tu i ówdzie, sztuczną skórą.
Przesłuchał fragmentu trzy razy, ustawił głośność drugiej ścieżki, przesunął ją odrobinkę, a potem puścił utwór od początku, starając się wyłapać wszystkie dźwięki nie będące na swoim miejscu, a kiedy takich nie znalazł, zapisał piosenkę i wrzucił do folderu, widniejącego na zawalonym ikonkami pulpicie. Przeczesując palcami zmierzwione loki, zaczął zgrywać wszystkie dziesięć utworów na płytę. Podczas tego procesu uśmiechał się do ekranu, dumny z siebie jak nigdy przedtem i podekscytowany bardziej niż przed wrzuceniem w odmęty internetu swojej pierwszej piosenki.
Po kilkunastu minutach wyjął z komputera lekko ciepłą płytę i chwycił w dłoń permanentny marker, walający się pomiędzy masą innych rzeczy gdzieś na biurku i podpisał ją kilkoma zamaszystymi ruchami."Midoriya Izuku - mam nadzieję, że ci się spodoba"
***
Midoriya czekał na ten dzień, odkąd pół roku wcześniej ślęczał przed ekranem dwóch laptopów, swojej komórki i pożyczonego iPada, próbując za wszelką cenę przebić się przez zatłoczony serwer i kupić cholernie drogi bilet na cholernie ważny koncert. Po dwóch godzinach nie mrugania w końcu zdobył upragnioną wejściówkę, a do tego (czego kompletnie się nie spodziewał) w ostatniej chwili udało mu się kupić bilet M&G za tak kosmiczną cenę, że do końca miesiąca musiał brać dwie zmiany w sklepie spożywczym, by oddać mamie dług przed jej kolejną wypłatą.Teraz niemal w podskokach biegał od łazienki do kuchni, próbując jakoś ogarnąć ciemnozielony chaos na swojej głowie i dopić zrobioną przez rodzicielkę kawę.
— Powinienem założyć bluzę i kurtkę czy ten t-shirt i koszulę w kratę? — chłopak stanął przed matką, pokazując jej ekran najnowszego Huaweia i przeskakując między dwoma selfie, zrobionymi na szybko w lustrze.
— Hmm... W bluzie może być ci gorąco — odparła kobieta po chwili. Midoriya odsunął się i wrócił do chmurki messengera w rogu ekranu.
— Ochako też jest za koszulą — mruknął. Sięgnął po czarny kubek w namalowane białym markerem gwiazdki i upił łyk letniej kawy z dwiema łyżeczkami cukru.
CZYTASZ
Red Dragons || BNHA ff PRZENIESIONE
FanfictionKiedy Kirihisma Eijiro zakładał zespół z trójką najlepszych przyjaciół, nie spodziewał się, że wyjdzie z tego coś poważnego. A teraz, oprócz poważnej kariery czekały ich poważne problemy. Niemal w tym samym czasie stracili kontrakt i członka grupy...