34

34 8 0
                                    

Hejka, dziś pojechałam w teren, na Misi, ale zacznijmy od początku.

Kiedy przyszłam do stajni wzięłam jej sprzęty. Niestety w szczotkach nie mogłam znaleźć kopystki więc pożyczyłam od innego konia.

Później poszłam po Misi. Wika dostała dziś Gretę. Obie szybko wyczyściłyśmy nasze konie po czym zaczęłyśmy je siodłać. Gotowe, obie poszłyśmy na plac.

Tam Wika przypomniała sobie, że zapomniała bata. Zgodziłam się potrzymać Gretę, kiedy Wika poszła po bacik. Wika przyszła, ale po drodze wykręciła sobie kostkę, ona zawsze ma pecha z tą kostką. Stwierdziła jednak, że nie boli ją na tyle by nie mogła wsiąść na konia więc wsiadła na Gretę i wszyscy ruszyliśmy w teren.

Początek trasy pokonywaliśmy w stępie. Później trochę kłusa, dojechaliśmy do płytkiego odcinka rzeki gdzie weszliśmy z końmi. Misi naszczęście się nie bała i chętnie weszła do wody, a nawet zaczęła rozpryskiwać ją kopytem.

Kiedy wyszliśmy z wody pogalopowaliśmy trochę w zastępie, ale dla mnie to były męczarnie ponieważ Misi strasznie ciągnęła do innych koni. Była głucha na wszelkie sygnały. Wreszcie jakoś udało mi się zachować minimalny  odstęp, ale nastąpiło to zdecydowanie za późno.

Dalej stępowaliśmy chwilę, aż dotarliśmy do pola gdzie mieliśmy galop indywidualny. Ja i Wika postanowiłyśmy się trochę pościgać, ustawiłyśmy się na starcie i... W tej chwili powinnyśmy ruszyć dzikim galopem, ale tak się nie stało. Popędzałam Misi z całej, a Wika gnała Gretę, ale nasz wyścig zamiast wielkiej pardubickiej przypominał wyścig żłówi. Przynajmniej w drugą stronę kiedy jechaliśmy do koni nasz "wyścig" ruszył szybszym tępem.

Zrezygnowałyśmy z wyścigu i postanowiłyśmy pogalopować samodzielnie. Kiedy ruszyłam z Misi spokojnym galopem poczułam się naprawdę pewnie i trochę tak dla zabawy puściłam jej zupełnie wodze. Na szczęście kiedy Misi poczuła luz nie zaczęła iść szybciej czy wolniej ani nie skręcała w inne strony. Byłam naprawdę zadowolona z ostatniego galopu.

Po galopach wróciliśmy stępem do stajni. Na koniec jak zwykle  rozsiodłaliśmy konie i odprowadziłyśmy je na padok.

Nie mam dziś zdjęcia z jazdy, ale za to macie mojego pieska

Nie mam dziś zdjęcia z jazdy, ale za to macie mojego pieska

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po prostu lubię się nim chwalić

No dobra to by było na tyle
Pa

Opowieści z grzbietu koniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz