Yoongi znów myślał. Myślał o tym gdzie teraz jest Taehyung, co robi, czy myśli o Minie tak jak robił to on sam.
Czy w ogóle musi myśleć.
Min starał się wierzyć w słowa Biblii, którą kiedyś czytała jego babcia. Chciał wierzyć w to co było tam napisane. Że po śmierci można trafić do nieba. Jeżeli to na prawdę takie cudowne, to Yoongi chciałby tam być- w tej chwili.
Ale mówią że samobójstwo to grzech, prawda?
Brak Taehyunga zabijał jego wnętrze jeszcze bardziej, wysuszał je.
Taehyung cieszył się każdą chwilą życia. Cieszył się deszczem, słońcem, kwiatami, porą roku. Cieszył się że to właśnie pod jego nogi, akurat tego dnia, o tej godzinie, spadł jedyny w swoim rodzaju kolorowy liść.Tej radości życiem Taehyunga Yoongi również nie mógł zrozumieć. Min nie potrafił. Zwłaszcza teraz, kiedy Kima już z nim nie ma.
Yoongi znów się pociął. Po czym płakał z bezsilności. Przecież Taehyung nie chciałby go oglądać w takim stanie. Min chciał być silny, jednak nie potrafił. To wszystko było silniejsze. Nie mógł się pogodzić, tak bardzo. Nie było przy nim osób których potrzebował. Przyjaciół, rodziców.
Przyjaciele tylko się za nich podawali. Jednak kiedy byli potrzebni olewali go. Rodzice natomiast byli tak zajęci sobą, że nawet nie zwrócili uwagi na to czy dwunastoletni Yoongi pojawił się na noc w domu.
Kiedy skończył osiemnaście lat, wyprowadził się. Nie potrzebował już ich. Na początku było słabo, jednak poznał nijakiego Kima Taehyunga. To on mu pomógł. Pomagał, aż do teraz.
Dwudziesta druga czterdzieści siedem. To dokładnie o tej godzinie urodził się Yoongi, jako jedyny. Rodzice i jego siostra przyszli na świat po dwunastej w południe. Wszyscy.
Godzina jego narodzin. Min Yoongi idzie na dach bloku. To tam po raz pierwszy całował się z Kimem.
Stoi na krawędzi. Patrzy w dół. Wysoko. Nagle zza jego pleców słyszy głos.
- Yoongi? Co ty robisz?
Odwraca się. Widzi Namjoona. Sam w to nie wierzy. Namjoon- chłopak który pomógł mu w szkole, pomógł mu z rodzicami, a później bez słowa zniknął.
- Gdzie byłeś? Ten cały czas, kiedy cię potrzebowałem? Nawet nie powiedziałeś gdzie jedziesz...- w jego oczach zebrały się łzy. Wyższy chłopak nie wiedział co powiedzieć. Dobrze wiedział, że nawalił, nawet nie spróbuję zaprzeczać.Yoongi zaczyna płakać. Serce Namjoona pęka, wie że to jego wina. Min Yoongi się nie waha. Wraz z łzami płynącymi niczym dwie smutne rzeki, przechyla się do tyłu. Spada- to duża wysokość.
Już nie musi sie martwić.
Błąd.
Otwiera oczy. Widzi chłopaka. Chłopaka, który spowodował jego płacz. Spada za nim. Yoongi zaczyna się znowu martwić. To jego wina, Kim Namjoon również zginie. Zginie przez samobójstwo Mina. Chciał krzyczeć, jednak głos ugrzązł w jego gardle.
Nagle jego ciało spotkało się z twardym asfaltem. Potem już nic. Zero czucia, zero uczuć. Ważne że może dotyczyć do Taehyunga.
Ale czy...
Samobójstwo jest grzechem?
A/N
Soo... Nie wiem po co to pisałam, ale jakoś tak mnie naszła na takie coś ochota heh. Mam świadomość, że nie jest to najlepsza praca.Tak dla chętnych to jestem w trakcie pisania Taekooka xD
CZYTASZ
Pozwól mi do ciebie dołączyć |k.th x m.yg|
FanfictionGdzie Taehyung zginął w wypadku, a Yoongi nadal nie może się z tym pogodzić. Chce tylko powiedzieć że będzie to najprawdopodobniej bardzo krótki fiveshot. Wiec jeśli ktoś tu jest, to miłego czytania.