Rozdział 11 cz.1

283 11 8
                                    

Renesmee's pov:

   Moje urodziny to był najlepszy dzień mojego życia. Jednakże nadal nie udało mi się zrobić nic w kierunku zeswatania rodziców ze sobą. Najwyraźniej nie wystarczyło, żeby na siebie spojrzeli, potrzebowałam czegoś trochę bardziej skomplikowanego. Koniec rozpraszania się. - Pomysł zrodził się w mojej głowie.

-Jacob! Chodź tu, pomożesz mi w czymś! - krzyknęłam

Bella's pov:

   Nadal ubolewając po spotkaniu z Edwardem, zdecydowałam się pójść zdecydowanym krokiem dalej przez życie, nie patrząc w przeszłość. Mimo, że nadal targały mną myśli, ubrałam się i z dumnie podniesioną głową wyszłam do rodziny. Zeszłam po schodach żeby spotkać się z córką.

-Cześć kochanie, chcesz coś na śniadanie? - powiedziałam

-Cokolwiek, byle nie jajka. Zresztą i tak zjem potem z Jacobem. - Ach, no tak, Jacob i Nessie coraz więcej spędzali ze sobą czasu. Wiedziałam, że jej nie skrzywdzi, o to nawet się nie martwiłam. Bardziej niepokoiło mnie to, że moja córka coraz bardziej się ode mnie oddalała. Ale taka kolei rzeczy, przecież nie mogłam zatrzymać jej jak ptaka w klatce, była odpowiedzialną młodą kobietą.

-W porządku, to dam ci teraz coś na szybko a potem możesz iść. - uśmiechnęłam się do niej.

Edward's pov:

Atmosfera między mną a Laurą była napięta. Nadal była na mnie zła, i chociaż nie do końca rozumiałem czemu, starałem się zachowywać wobec niej jak najlepiej. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem było obchodzenie się z nią jak z jajkiem. Zrobiłem wszystko co mogłem, masaże stóp, komplementy, przyjemne konwersacje, kwiaty. Jednak nadal dało się wyczuć w powietrzu, że coś jest  nie tak.

-Lecę do sklepu, przynieść ci coś? - zapytałem zamyśloną Laurę.

- Kończy mi się szampon, przyniósłbyś mi jakiś? 

-Jasne, skarbie.

~~~

   Pojechałem do najbliższego supermarketu. Nie chciałem jechać do centrum, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Już w zwykłym sklepie ludzie szeptali za plecami i zastanawiali się kim jestem. Szybko znalazłem alejkę z żelami pod prysznic, szamponami i innymi artykułami higienicznymi. Przeglądając tuziny różnych marek i zapachów szamponów w końcu natknąłem się na jeden, truskawkowy, który dziwnie przypadł mi do gustu. Nie wiedziałem dokładnie dlaczego wydawał mi się taki znajomy, ale wzbudzał u mnie poczucia szczęścia i bezpieczeństwa. Szybko wrzuciłem go do koszyka i poszedłem do kasy, żeby zapłacić za zakupy. Wiem, że gdybym chciał  nawet nie musiałbym płacić. Młoda kasjerka na mój widok zaczerwieniła się. Gdybym uśmiechnąłbym się do niej i wyszeptał jej kilka miłych słów udałoby mi się zaczarować  ją do tego stopnia, że oddałaby mi wszystkie pieniądze z kasy. Zapłaciłem jej szybko i odszedłem bez słowa.

- Do widzenia, miłego dnia! - Krzyknęła do mnie zanim poszedłem, w myślach mając nadzieję, że jeszcze się do niej odwrócę.

Jednak w mojej głowie krążyły tylko w kółko słowa Laury. "Patrzysz na nią całą noc". Wokół mnie krążył delikatny zapach truskawkowego szamponu.


 ~~~

W domu nadal lekko zamyślony wręczyłem Laurze szampon i zająłem się wypakowywaniem zakupów.

- Edward? - usłyszałem za sobą zdenerwowany głos Laury - Czy to jakiś żart? - jej myśli były chaotyczne i zdecydowanie coraz bardziej rozwścieczone. Myślała o Belli. I nagle przypomniałem sobie skąd rozpoznaję ten zapach. To był zapach Jej szamponu. Oczywiście Laura o tym wiedziała, jako wampir wyczuła to pewnie od razu gdy spotkała Bellę. 

- Jak mogłeś kupić mi jej szampon? Czy ty nadal o niej myślisz?! - Myśli jak i głos Laury robiły się coraz głośniejsze.

- Przepraszam, skarbie, nie zdawałem sobie sprawy... Nie, oczywiście, że o niej już nie myślę, jestem z tobą! Myślę tylko o tobie! Kochanie, proszę nie myśl tak...

-Wiesz co, potrzebuję trochę samotności... - przerwała mi 

~~~

Wieczorem pogodziliśmy się. Oczywiście nadal była na mnie trochę zła, ale udało mi się ją przekonać, że jestem tylko z nią...

Nie byłem jednak pewien, czy mówię prawdę. 

Renesmee's pov:

Jacob pomógł mi wszystko przygotować. Zostało tylko zadzwonić do rodziców i namówić ich, żeby przyszli. Najpierw zadzwoniłam do taty, powiedziałam mu, żeby przyjechał się ze mną zobaczyć na kolację, "w końcu tak mało czasu ostatnio spędzamy". Mamę ściągnęłam używając tego samego argumentu. Z Jacobem dopilnowaliśmy, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wystarczyło tylko czekać aż się spotkają. Poszliśmy wgłąb lasu na spacer, już nic dla nas do zrobienia nie zostało.

Bella's pov:

Przyszłam na miejsce mając nadzieję, że ujrzę swoja córkę, jednak nie było jej tam. Rozglądając się przez jakiś czas zastanawiałam się, czy przyszłam w dobre miejsce. Po chwili usłyszałam nadjeżdżający samochód. Gdy go zobaczyłam od razu rozpoznałam do kogo należy. Edward. Nie miałam pojęcia co tu robił. Nie byłam przygotowana na jego widok. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to "dlaczego nie uczesałam włosów przed wyjściem?", ale to nie była najważniejsza w tym momencie rzecz. Gdzie była Renesmee? Czy to ona sprowadziła tu swojego ojca?

- Co tu robisz? Gdzie Nessie? - zapytał zanim zdążyłam wydusić z siebie słowo.

- To ona kazała mi tu przyjść, nie wiem gdzie jest.

Obydwoje dostaliśmy w tym samym czasie SMSa od córki- "Idźcie wzdłuż ścieżki, wgłąb lasu"

Wymieniliśmy się porozumiewawczym spojrzeniem. Poszliśmy według instrukcji w niezręcznej ciszy. Po chwili spaceru ujrzeliśmy stolik dla dwóch osób. Na nim stał wazon z różami, mnóstwo zapalonych świeczek oraz dwa kieliszki z krwią. Wokół czuć było przyjemną woń lasu, róż i leśnego wieczornego powietrza. Nie wiedzieliśmy do końca o co chodziło, ale zaczynaliśmy domyślać się, że to wszystko plan Nessie. Dostaliśmy następną wiadomość - "Przepraszam za te sztuczki, ale proszę, usiądźcie i porozmawiajcie chociaż przez chwilę, to wiele dla mnie znaczy. Kocham, Renesmee". 

- Chyba już czas, żebyśmy usiedli i porozmawiali normalnie - powiedział nieśmiało Edward. Kiwnęłam głową. 

Edward automatycznie odsunął dla mnie krzesło. Co za gentelman, pomyślałam do pewnego stopnia ironicznie. Usiedliśmy i na parę minut zapadła cisza. Oboje nie mieliśmy pojęcia o czym rozmawiać. Po jakimś czasie rozluźniliśmy się nieco i zaczęliśmy prowadzić poniekąd sztywną ale jednak normalną konwersację. Czas zaczął płynąć odrobinę szybciej...


RenesmeeWhere stories live. Discover now