Zemsta Jedi cz. 2

228 27 16
                                    

Qui-Gon- Dobra, skoro to już załatwione... *patrzy na Obiego, który siedzi na ziemi i płacze jak takie małe dziecko* To przejdźmy do celu tego spotkania, czyli wymyślenia zasad dla Yody.

Obi-Wan- Nie musiałeś tak mocno walić... *smutnym głosem*

Qui-Gon- Musiałem. Ale teraz już na serio, wymyślmy te zasady, bo Yoda jest coraz bardziej wkurzający.

Wszyscy z wyjątkiem Obiego- OKEY!

Obi-Wan- No dobra... *przewraca oczami*

Qui-Gon- Przypomnę ci tylko, że to był twój pomysł Obi.

Obi-Wan- *w myślach* Kurwa... Faktycznie...

Qui-Gon- Coś jeszcze chcesz dodać, czy możemy już przejść do rzeczy?

Obi-Wan- Już możemy.

Qui-Gon- Dobrze. Więc zaczynamy!

Ahsoka- TAK!!

Ezra- Jedziemy z koksem!

Obi-Wan- Skąd ty masz kokę!?

Wszyscy- *facepalm*

Mace- Bez urazy Obi, ale ktoś kiedyś musi ci to powiedzieć. Jesteś skończonym debilem.

Obi-Wan- Ale co ja zrobiłem nie tak? *.-.*

Anakin- Urodziłeś się.

Qui-Gon- ANAKINIE! NIE MOŻESZ BYĆ TAKI WREDNY!

Anakin- Ale... Ja poprostu wziąłem przykład z Obi-Wana...

Qui-Gon- Jak to!? *wielce oburzony i zaskoczony*

Anakin- No bo zawsze jak się go pytam "Co zrobiłem nie tak?" to on mi odpowiada - cytuje - "Urodziłeś się mały gnoju."...

Qui-Gon- OBI CO TO MA ZNACZYĆ!?

Obi-Wan- No a po co on się urodził?

Mace- Żebym miał kogo nienawidzić.

Ahsoka- Żeby miał kto mnie uczyć. Bez urazy Mistrzu Plo Koon'ie. *patrzy w kierunku Plo Koon'a*

Plo Koon- Oj tam. *niedbale macha ręką*

Qui-Gon- Żebyś miał kogo uczyć.

Depa- Żeby miał kto łamać zasady.

Kanan- Żeby miał kto przejść na Ciemną Stronę Mocy i próbować zniszczyć galaktykę.

Luke- Żeby miał kto się nawrócić przed śmiercią i mnie uratować! *patrzy na Kanana oburzony*

Ezra- Kim ty w ogóle jesteś typie?

Anakin- To jest mój mały synek Luke. *uśmiecha się*

Mace- Który nie powinien istnieć, bo JEDI NIE WOLNO SIĘ PRZYWIĄZYWAĆ.

Anakin- *przewraca oczami* Ucisz się już Mistrzu Window.

Mace- Właśnie dlatego cię nienawidzę! *morduje go wzrokiem* To wszystko twoja wina!

Anakin- Ale co wszystko?

Mace- Że Zakon został zniszczony, że ja nie żyje, że Palpatine przejął władzę nad galaktyką, że Obi nie żyje, że twój syn jest debilem, ... Mam wymieniać dalej?

Anakin- Nie... *patrzy w ziemię*

Luke- Ale ja nie jestem debilem!

Mace- Ach tak? Udowodnij.

Luke- Jak? *.-.*

Mace- Jak nie jesteś debilem, to jakiś sposób wymyślisz.

Ezra- *szeptem do Kanana* Co robimy?

Kanan- *też szeptem* Idź zrób popcorn, zapowiada się niezłe przedstawienie...

Ezra- *szeptem* Ok! Zaraz wracam!

Kanan- *szeptem* Tylko nie spal Świątyni, ok?

Ezra- *szeptem* Postaram się, ale nic nie obiecuję.

Kanan- *szeptem* Dobra, idź.

Ezra- *odchodzi*

Ahsoka- *szeptem do Kanana* A ten gdzie idzie?

Kanan- *szeptem* Zrobić nam popcorn do oglądania tego cudownego przedstawienia.

Ahsoka- *szeptem* Ty to jednak masz łeb... *kiwa z uznaniem głową*

Dziesięć minut później...

Ezra- *wraca z popcornem*

Kanan- *zabiera mu* *szeptem* Dzięki młody. *wredny uśmiech*

Ezra- *.-.* Nie fair...

Ahsoka- *szeptem* Oo popcorn już jest!

Dwie godziny później...

Qui-Gon- *już zdenerwowany* Dobra, skoro kolejna głupia drama już wyjaśniona... *morduje wzrokiem chłopaków (Mace'a, Anakina, Obiego i Luke'a)*

Mace- *siedzi zakneblowany i obrażony na krześle*

Anakin- *siedzi przywiązany do filaru podtrzymującego dach*

Luke- *siedzi obok Anakina z workiem na głowie i związanymi za plecami rękoma, rozgląda się i co jakiś czas powtarza "Kto zgasił światło?"*

Obi-Wan- *siedzi ze związanymi rękoma i cichutko płacze, bo znowu dostał pasem*

Qui-Gon- ... To przejdźmy wreszcie do rzeczy.

Koniec części drugiej...

Zakazy Mistrza YodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz