001

1K 51 9
                                    




   — Nie złapiesz mnie! — wrzasnął blondwłosy chłopiec, biegając pomiędzy szumiącymi od wiatru drzewami. Zaraz za nim biegła młoda, czerwonowłosa kobieta z promiennym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Chłopiec pognał w stronę furtki od parku i tam się zatrzymał. Obraz przed oczami rozmazał mu się. Wszystko dookoła w chwilę stało się inne. Nogi małego blondynka same podeszły do ciemnej, drewnianej furtki, za którą znajdowała się autostrada. Gdyby dało się cofnąć czas, inaczej to by się potoczyło. Wtedy mały Naruto wcale nie stałby na środku jezdni przed rozpędzonym samochodem. Wtedy młoda Kushina Uzumaki nie rzuciłaby się za synem pod samochód. Nie tak by to wyglądało...~

***

   — Naruto, zbieraj się! — krzyknęła jedna z opiekunek ośrodka. Drobny chłopak przetarł zaspane oczy i rozejrzał się po pokoju. Chwile zajęło mu przyzwyczajenie się do promieni słońca, które wpadają prosto na jego okno. Wstał niezgrabnie z piętrowego łóżka i spojrzał na rozwalonego na całej długości łóżka Shikamaru. Zaśmiał się pod nosem po czym pokierował się do przestronnej szafy i wyciągnął czyste ubrania. Cicho opuścił pokój, kierując się na palcach do łazienki, aby nie obudzić reszty z ośrodka. Przebrał się w czarne dżinsy i za dużą bluzę, w tym samym odcieniu i równie cicho opuścił pomieszczenie. Na zegarku widniała godzina 6:30, czyli Naruto miał jeszcze chwilę czasu do spotkania z psychologiem. Od wypadku jego życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Przesiedział miesiąc w szpitalu, będąc w ciężkim stanie, z kolei,
Kushina zmarła na miejscu. Pogrzeb odbył się kiedy to mały Naruto siedział na sali szpitalnej w niewiedzy. Chłopiec nie wiedział, że już nigdy nie ujrzy matki. Nie wiedział, że to ostatni raz kiedy będzie czuć jeszcze jakiekolwiek chęci do czegokolwiek. Z biegiem lat coraz bardziej zrzucał winę na siebie. Nie potrafił sobie wybaczyć odejścia matki z tego świata. Nie potrafił żyć z wiedzą, że to przez niego jej nie ma. W swojej głowie do teraz zadaje sobie pytanie, dlaczego? Dlaczego znalazł się na środku autostrady przed rozpędzonym samochodem? Dlaczego to jego matka, która nigdy światu krzywdy nie wyrządziła musiała odejść w tak okropny sposób z tego świata? Dlaczego to ona zmarła, a nie on?

***

— Naruto, jesteś gotowy? — zapytała młoda brunetka, patrząc na bladą twarz blondyna.

— Mhm — mruknął w odpowiedzi po czym razem udali się w stronę szerokiego korytarza, w którym znajdowała się duża, przestronna szafa, i zapełnione półki na buty. Naruto ubrał swoje stare, przetarte w wielu miejscach buty, i nasunął na swoje chude ręce jesienną kurtkę. Kobieta uczyniła to samo, a następnie otworzyła drzwi, i wyszła z chłopcem na dwór. Owiał ich nieprzyjemny, chłodny wiatr, ale stwierdzili zignorować ten fakt, udając się w stronę budynku, w którym psycholog miał rozmowę z Naruto. Chłopiec zawsze czuł się inny, odmienny. Wiedział, że inne dzieci rozmawiały o nim za jego plecami, i nie tylko, ale starał się nie zwracać na to uwagi, co w zasadzie było ciężkie, bo naprawdę te słowa mocno go uderzały. Miał jednego przyjaciela Shikamaru. Chłopak był dla niego jedynym wsparciem gdy trafił to ośrodka, i jedyny potrafił zrozumieć Naruto, gdyż jego sytuacja była podobna do sytuacji chłopca, bo jego matka również zmarła, gdy był dzieckiem. Chłopak nawet nie do końca pamiętał jego matki, dlatego też nie przeżywał tego tak bardzo jak młodszy kolega.

Po kilkunastu minutach dotarli pod szary, nienowoczesny budynek. Opiekunka pchnęła lekko drzwi, i poszła z Naruto w stronę stali, w której, Naruto, musi kilka razy w tygodniu przebywać. Zaprowadziła go pod same drzwi, aby upewnić się, że napewno wejdzie przez ciemnobrązowe drzwi z numerem 49. Uśmiechnęła się jeszcze ciepło do chłopca, kiedy zaczął wchodzić do pomieszczenia. W sali siedział trzydziestopięcioletni mężczyzna, który od razu oderwał się od ekranu komputera, gdy zobaczył chłopca.

— Dzień dobry, Naruto — mężczyzna uśmiechnął się do blondyna, który jedynie odpowiedział coś pod nosem.

Mężczyzna wskazał ruchem dłoni, aby usiadł na krześle, naprzeciwko niego, co uczynił i spojrzał na starszego mężczyznę.

— A więc, Naruto — powiedział, wyjmując notatnik z szafki, który poprzednio spoczywał w biurku — Co wczoraj robiłeś?

— Ja... Bez zmian...

— Rozumiem — powiedział notując coś na kartce.

***

Po równej godzinie rozmowy z Panem Jirayia, Naruto wyszedł przed budynek, zauważając opiekunkę, która od razu do niego podeszła i objęła delikatnie ramieniem.

— Chodźmy, mam dobre wieści — uśmiechnęła się czule i zaczęła prowadzić zaciekawionego blondyna w stronę ośrodka. Sama droga dla Naruto minęła krótko. Był bardzo ciekawy co mają mu do powiedzenia opiekuni.

Gdy weszli do środka, brunetka powiedziała Naruto, aby poszedł na górę, a zaraz do niego przyjdzie. Chłopiec od razu wykonał polecenie kobiety, i wszedł po schodach. Przechodząc przez długi korytarz, odnalazł pokój, który do tej pory dzielił z Shikamaru. Otworzył drzwi, i zobaczył już nieśpiącego przyjaciela, który nie wyglądał jakby był w humorze.

— Hej... Shi, coś się stało? — zapytał młodszy z widocznym na twarzy zmartwieniem. Mimo, że rzadko okazywał uczucia, to przy nim było inaczej. Shikamaru był dla niego jak starszy brat. Był znacznie dłużej w ośrodku, bo zazwyczaj adoptowane są najmłodsze dzieci. On jako jedyny zaakceptował Naruto, który nie potrafił się sam odnaleźć w nowym miejscu. Bardzo sobie ufali, można nawet powiedzieć, że była pomiędzy nimi pewna miłość, braterska miłość. Blondwłosy nie bardzo wiedząc co ma zrobić, po prostu usiadł obok niego i ułożył głowę na jego ramieniu.

— Wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda? — powiedział ciszej.

— Wiem Naruto — westchnął — po prostu... Ja nie chcę cię stracić...

Wspomniany chłopak podniósł głowę z ramienia tego drugiego i spojrzał na niego, unosząc brwi.

— O czym ty mówisz? Ja nigdzie się nie wybieram głuptasie.

Shikamaru zaśmiał się smutno, i gdy już chciał coś powiedzieć, do pokoju weszła dyrektorka ośrodka. Chłopcy natychmiast wstali i ukłonili się przed starszą kobietą.

— Naruto, to już czas abyś opuścił ośrodek. Jesteś adoptowany.

____________________

Witam, za wszelkie głupie błędy przepraszam, ale w sumie nie myślałam, aby to udostępniać, bo początkowo miał być to ff na życzenie pewnej persony, ale w sumie czemu by nie wstawić.
Liczę, że się spodoba :)

[920 słów bez notatki]

• You Should Take It Off • [SasuNaru]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz