Rozdział 1

5K 340 41
                                    

Od rana padał śnieg. Atmosfera świąt była coraz bardziej wyczuwalna, zwłaszcza na ulicach Dallas. Isa i Brookie wracały z centrum handlowego, w którym spędziły całe południe w poszukiwaniu prezentów świątecznych. Przemierzały ulice miasta żywnie rozmawiając na temat prześlicznych butów, które widziały w jednym ze sklepów, niestety były stanowczo za drogie, aby mogły sobie na nie pozwolić.

Nagle Is obejrzałka się za siebie.

-Coś się stało?-zapytała Brooklyn

-Nie, nic.-odparła Isa z niepewnością wyczuwalną w głosie

-Coś jest nie tak, powiedz mi.-nalegała brunetka

-Wydawało mi się, że przechodził Luke.

-Tęsknisz za nim?

-Bardzo. Czasami chciałabym go po prostu przytulić.

-Rozumiem.-Brooklyn pokiwała głową

Kuzynki weszły na ulice, na której znajdował się dom, który zamieszkiwały. Śnieg zaczynał padać coraz mocniej. Brookie zdziwiła się, że samochód jej ojca stoi na podjeździe. Nie wyczuwała przez to nic dobrego.

Isa otworzyła drzwi i puściła Brooke przed sobą. Brunetka szybko weszła do salonu. Jej tata siedział w salonie. Na jego twarzy malował się smutek. To nie wróżyło nic dobrego.

-Co się stało?-zapytała amerykanka

Mężczyzna spojrzał na nią, w jego oczach było widać smutek i ból.

-Babcia jest w szpitalu.-powiedział głosem, w którym nie było ani grama emocji, ani dobrych ani złych.

Isa upuściła torby z zakupami, a jej oczy zaszkliły się. Brooklyn wpatrywała się w swojego ojca z niedowierzaniem.

-W jakim szpitalu jest?-zapytała amerykanka, po chwili kiedy otrząsnęła się.

-Dallas Medical Center.-odpowiedział krótko

-Jedziemy tam.-powiedziała Brooke

***
Z niezwykłą szybkością przemierzały korytarze szpitala, aby trafić na odpowiednie piętro. Is o mało nie wpadła na wózek sprzątaczki, która wychodziła z jednej z sal.

Gdy dotarły na odpowiednie piętro, podeszły do recepcji. Za biurkiem stała starsza kobieta ubrana w strój pielęgniarki, na głowie miała upartego wysokiego starannego koka, a na jej nosie znajdowały sie okulary.

-Dzień dobry. W jakiej sali leży Dorothie Moore?-zapytała Isabella

-Dzień dobry. Czy jest pani kimś z rodziny?-zapytała kobieta spoglądając na blondynkę spod okularów

-Tak jestem wnuczką.

-Pani babcia leży w sali 308, ale prosimy odwiedzać pojedyńczo.-poprosiła kobieta delikatnie się uśmiechając

-Dobrze. Dziękuje.-odparła blondynka i razem z Brookie ruszyły w kierunku sali 308.

Gdy stanęły pod drzwiami sali dziewczyny spojrzały na siebie. Brooklyn chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi.

W sali leżała babcia dziewczyn podłączona do jakiejś aparatury, rozmawiała z chłopakiem siedzącym na krzesełku. Gdy tylko drzwi otworzyły się spojrzała w tamtym kierunku i od razu uśmiechnęła się. Chłopak, który siedział na krześle również spojrzał w ich kierunku. Miał dłuższe blond włosy, które były na jego głowie w lekkim nie ładzie oraz kolczyk w nosie. Wstał z krzesła i uśmiechnął się do dziewczyn.

-James.-powiedział i podał rękę najpierw Is, a potem Brooklyn.

Dziewczyny również przedstawiły się. Następnie podeszły do babci i przywitały się z nią.

New Secrets [l.h]✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz