ROZDZIAŁ I

9.8K 209 33
                                    

„Życie nie przynosi Ci ludzi, jakich chcesz. Przynosi ludzi, których potrzebujesz. Ludzi, którzy Ci pomogą, którzy Cię pokochają, którzy Cię skrzywdzą i którzy Cię opuszczą. Wszystko po to, abyś stał się osobą, którą masz się stać."

#TOMMASO

Nie znoszę tego miasta. Same parszywe mordy. Przed śmiercią ojciec przekazał mi najważniejsze kontakty i wskazówki. Zależało mu między innymi na interesach z tymi amerykańskimi głąbami i powtarzał, że każdego potencjalnego wspólnika trzeba szanować. Uważał, że trzeba być otwartym na kontakty i współpracę. Fakt, nie mogę zaprzeczyć, że rodzina Carterów jest równie potężna jak moja, ale to nie znaczy, że moja famiglia będzie trzęsła portkami za każdym razem, gdy będziemy musieli przyjechać do tej zapyziałej dziury. Carter stara się robić wszystko, żebym będąc w San Francisco oglądał się za siebie. Z tym pojebem nigdy nic nie wiadomo. Tym bardziej, że bawi się w interesy z ruskimi, a konkretnie z jednym. Z Andrjejewem. Ale ja jestem bossem, samcem alfa. Włochem z krwi i kości. To ja dyktuję warunki i żadna amerykańska morda nie zmieni mojego podejścia. Nazwisko Coletti ma swoją historię. Zna je każdy Włoch, więc jeśli będzie trzeba to pozna je też każdy pieprzony Amerykanin i Rosjanin.

Zerkam na telefon. Do umówionej godziny zostało jeszcze pięć minut. Czekam z moimi ludźmi w porcie. Zabrałem tylko kilku najlepszych – Pablo to kupa chodzących mięśni, ale i moja prawa ręka. Moje oczy, uszy i szyja. Jest cholernie inteligentny, choć wygląda na tępego osiłka. Filippo jest lichej budowy, ale nadrabia umiejętnościami – strzelec wyborowy, a Dario vel Kanibal bez użycia jakiejkolwiek broni potrafi zadać ból lub śmierć na sto różnych sposobów. W dodatku jest mistrzem we władaniu nożami. Nie chciałbym takiemu człowiekowi jak on nigdy stanąć na drodze, dlatego cieszę się, że mam taką bestię w swojej armii. Lino jest mężczyzną w średnim wieku i naszym medykiem. Od blisko dwudziestu lat służy mojej rodzinie jako wykwalifikowany lekarz. Ostatnim z kompanów jest Nunzio - mój młodszy brat.

Mamy dziś dostarczyć „przesyłkę" – o ile transakcję obejmująca kontener heroiny można nazwać przesyłką - a później kilka spraw do załatwienia w San Francisco i Vegas. Powinniśmy wyrobić się w tydzień i wracamy do kraju. Nie mogę tu dłużej zabawić. Albo i nie chcę. Nie ma znaczenia. W jednym z moich klubów zrobiła się zadyma. Ciężkie jest życie szefa. To, że można pieprzyć każdą pracującą albo przekraczającą próg mojego klubu dupę to jedno. Ale użeranie się później z tymi cipami to już inna sprawa. Wiecznie czegoś chcą. Na szczęście nie ode mnie, bo sam mimo władzy jaką mam nie korzystam z usług takich panienek. Mam swoją godność, nie jestem desperatem. Wolę zadowolić się własną ręką niż byle jaką panienką. Niestety najmłodszy z naszych braci – Arturo – zawsze musi się w coś wpierdolić. Nie umie utrzymać fiuta w spodniach i łapie się za każdą chętną dupę. W zasadzie... Niechętną też. Jeszcze bardziej go to kręci. A te cipy myślą, że jeśli ktoś wypieprzy je raz czy dwa w jednym z klubowych kibli albo na tylnej kanapie samochodu to deklaruje im coś więcej. Nigdy nie zabiłem żadnej kobiety, żadnego dziecka. Jesteśmy cywilizowani. Więc jedyne co mogę zrobić to znów młodego przytrzymać w ryzach. Matka utnie mi jaja, jeśli nie wyprowadzę go na prostą, a byle pierwsza kurwa przyjdzie z brzuchem do naszego domu.

Odgłos kroków wyrywa mnie z zadumania. Wyrzucam patyczek od lizaka, którego już dawno zjadłem – jestem uzależniony od tych słodyczy. Spoglądam na zegarek. Punktualni jak zawsze. Pieprzeni gogusie.

#ROSA

Jezu, to będzie ciężki dzień.

Wzdrygam się widząc swoje odbicie w lustrze. Sine worki pod zielonymi oczami, które są wynikiem mojego niedospania sprawiają, że wyglądam jak upiór. Muszę zdecydowanie wcześniej kłaść się spać i zwolnić trochę tempo. 

DON - Wydane!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz