Pomocy!

809 43 19
                                    

Loki leżał na łóżku szpitalnym w laboratorium Bannera

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Loki leżał na łóżku szpitalnym w laboratorium Bannera. Nie miał siły już się sprzeciwiać. Od wielu lat nie miał chęci. Najwiekszym bólem jaki go w życiu spotkał, była niemoc. Chciał umrzeć, ale nikt mu na to nie pozwalał. Zawsze katowano go do nieprzytomności, ale nigdy nie przekroczyli granicy. A on nie miał jak popełnić samobójstwa. Był pilnowany nawet podczas snu. W głowie miał pustkę. Czarną dziurę. Nie miał czym ją zapełnić. Nie miał już pomysłów, co mogło mu pomóc. Bo próbował sobie pomóc. Ćwiczył umysł i opanowanie, ale na nic mu się to zdało. I tak zawsze lądował w gównie. Czemu on wogule powstał. Narodził się. Jeśli Bóg ma w tym jakiś cel to czemu Loki musi tak bardzo cierpieć.
Psotnik usłyszał jak Hulk mówi coś uniośle do Tonego. Ten jednak udawał, że go nie słucha. Jak dzieci. Jednak kłamca był spokojny. Ta sytuacja była o wiele bardziej konfortowa od poprzedniej. Może i był niewolnikiem, ale nie bito go nie katowano i głodzono. Może ten błogi stan rzeczy będzie trwał niezbyt długo ale i tak dawał mu pewnego rodzaju ulgę. Wiec mógł to znieść. Obecnoś Starka też mu nie przeszkadzała. Jako jedyny z Avengersów, był w jakimś stopniu kumaty. I w miare dogadywał się z Lokim. Jego osoba nawet interesowała bożka. Chciał go lepiej poznać. Ale jakby był w innej sytuacji. A nie...wyglądać jak śmieć.
Najgorsza była świadomość że tego co było nie da się odmienić. Życie jest tylko jedno. Jeśli je zmarnujesz nie wróci. Loki rozmawiał z wieloma ludzmi, bogami i innymi stworzeniami. Bo miał przyjaciół. Ale wszyscy w końcu umierali. Czasem to nawet Odyn skazywał znajomych psotnika na śmierć tylko po to aby go zniszczyć. I tak Kłamca odsunął się od wszystkich. Nie czciał już tracić więcej osób. Ale samotność była jeszcze gorsza. Możliwe że Odyn chciał go chronić przed złymi ludźmi przed społeczeństwem ale robił to w bardzo zły sposób.
Jego znajomi mówili mu zawsze żeby żył samodzielnie odsunął się od rodziny. Znalazł miłość i żył długo i szczęśliwie...bla bla bla. Jednak po pewnym czsie Loki zrozumiał że nie wszystko można kontrolować. Czasem nawet najmniejszy szczegół zmieniał życie o 360 stopni. Jego ścieżki zostały wytyczone od razu po narodzinach nie miał większego wyboru. Lato może właśnie był los rodzin królewskich ale czy naprawdę musiało tak być.
I tak nie zostało mu nic.
Nie miał po co się starać.
Nie miał nawet po co udawać silnego.
Bo mu już na tym nie zależało.
Tylko z przyzwyczajenie nadal przybierał maski złudzenia.
Kiedyś bożek uważał, że samobójstwo jest bezcelowe niezrozumiałe, niepotrzebne. Gardził istotami które nie potrafiły nawet utrzymać swojego istnienia.
Ale teraz wiedział że śmierć była ukojeniem. Najprostrzym wyjściem od problemów. Z dnia na dzień coraz bardziej jej pragnął. Była jak narkotyk.
Jednak czy to nie znaczyło że jest parszywy słaby...on naprawde był słaby.
Bezwartościowy
To najlepsze słowo jakie do niego pasowało.
Skoro był jednak taki do dupy to czemy Tony go ratował czemy wogule go wziął do siebie. Opatrywał i pozwalał leżeć w jednym łóżku.
Popatrzył na naukowca który kłócił sie z Brusem. Taka marna osoba. Bez mocy..ale jedyna która mu zaufała.

-Stark o co chodzi-zapytał słabym głosem.
Poczuł nagle okropny strach. Nie chciał być sam. Drżał nieznacznie ale z całych sił starał się to ukryć.
W pomieszczeniu zrobiło się cicho. Halk i Tony wymienili ze sobą znaczące spojrzenie. Geniusz powoli przysunął się w jego strone. Jakby sie skradał. Czy on chciał mu coś zrobić?
Nagle Banner wyjął zza pleców strzykawkę z żółtawym płynem. Zanim Bożek zorientował się co się dzieje. Stark złapał go za rece i przycisnął do łóżka.

-Puszczaj...haahh- szarpanie jednak na nic się zdało.
W obecnym stanie nie pokonałby nawet dziecka.

-To dla twojego dobra. Spokojnie jelonku.- łagodnie odpowiedział Iron Man.

-I ja kurwa mam ci wierzyć. Doś już ufałem ludziom i nic mi z tego nie przyszło. Ty...- Loki poczuł jak w bark wbija mu się igła.
W jednej chwili stracił reszte sił i opadł bezwładnie. Ostatnie co usłyszał to cichył głos Anthonego. Potem już nic nie czuł.

Lubie cytaty

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Lubie cytaty.

______________________

-Tony co mam z nim zrobić -Banner w swoim życiu przeżył wiele niewyjaśnionych zjawisk baaa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


-Tony co mam z nim zrobić -Banner w swoim życiu przeżył wiele niewyjaśnionych zjawisk baaa...sam zamieniał się w zielonego potwora, ale jakoś nigdy nie przypuszczał, że w jego ukochanym laboratorium, zagości odwieczny wróg Avengersów. Jednak pomimo tego, że nienawidził tego mężczyzny, to nie mógł patrzeć jak cierpi. Był teraz taki słabyb, bezbronny. A Bruce nie miał serca, aby go winić, wkońcu on sam też zabił niezliczoną ilość osób.

-Naprawde nie wiem, co żeś myślał jak...-Hulkowi nie chciało się kłócić szczególnie, że Stark wyglądał na zmartwionego.

-Stary ja nie wiem co robić. On..on jest inny. Zniszczony, podarty i wyrzucony. Nie wiem jak mu pomóc, ale ty...

-O nie nie nie. Mnie w to nie wciągaj. sam narobiłeś sobie problemów.

Banner wiedział, że Stark psotnikowi nie pomoże. Sam przecież wiedział jak trudno wygrzebać się z problemów, traumy. Wyciągnąć z takiego gówna, może tylko cud, ale Bruce wierzył, że kłamca jest uparty i jednak nie upadł, na samo dno. Dlategi wypowiedział słowa, które bardzo uszczęśliwiły geniusza.

-Pomoge ci jednak..ale nie dlatego, że o to prosisz. Po prostu nie moge na niego patrzeć.- wskazał na nieprzytomnego Lokiego.

-Najpierw podaj apteczke- szepnął zrezygnowany do geniusza.

Przybliżył się do bożka i spojrzał z góry. Loki nie miał bardzo głębokich ran, ale było ich bardzo dużo. Po części zostaną blizny. Banner podwinął zniszczoną koszulke. Tu było gożej. Ciało psotnika było chude i posiniaczone, ale do przeżycia. Stark podał mu zestaw pierwszej pomocy. Hulk zdjął wszystkie stare opatrunki i nałożył nowe. Dał też zastrzyk na ból. Tak naprawdę Bruce liczył też na moce Kłamcy. Przecież był bogiem musiał się uzdrowić.

-Wiecej chyba nie zrobimy. Niech narazie pośpi jak wstanie, musze z nim porozmawiać.

-Zrobisz mu terapie?- brwi Tonego powędrowały w góre. Nigdy by nie przypuszczał, że bóg bedzie potrzebował psychologa.

-Można to tak ująć, ale wątpie czy to coś da. Nie jestem specjalistą Stark.

Papatki
MENEL

frostiron. " verde"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz