[W epilogu pojawia się piosenka "The Parting Glass "]
Wojna próbuje żyć normalnie. Jest to całkiem proste bo świat, który sobie wymarzył jest dość zwyczajny. Mieszka w wielkim apartamentowcu, oczywiście na jego najwyższym piętrze. Pod sobą ma widok na wielkie miasto. Nie jest to żadne konkretne miejsce, wymyślił je całkowicie od podstaw. Jest w nim wiele klubów i barów ze striptizem. Oczywiście w żadnym z nich nie musi płacić. Drinki i dziwki są na koszt firmy.
Większość czasu spędza na siłowni. Podnosi ciężary, robi pompki i podciąga się na drążku. Sprawia mu to dużo większą przyjemność niż gdy robił to na Ziemi, bo poza zwykła satysfakcją dostaje w pakiecie również chwilową ulgę. Gdy leży na podłodze, zmęczony i spocony po długim treningu, czuje tylko wyczerpanie, które tłumi to poczucie pustki towarzyszące mu w każdej sekundzie jego życia. Przez te kilka minut, kiedy czuje tylko pot spływający mu po czole, Wojna czuje się dobrze.
Od czasu do czasu na progu jego mieszkania pojawia się książka. Obiecał sobie, że spróbuje więcej czytać. Nie ma już komu tym imponować, więc robi to tylko dla siebie. Czyta klasyki literatury brytyjskiej i amerykańskiej bo ktoś, kogo bardzo dawno znał miał taki gust i polecał mu wiele dzieł z przełomu XIX i XX wieku. Jego ulubioną książką stał się "Portret Doriana Graya" i jest niezwykle dumny, że wreszcie może powiedzieć na głos "mam swoją ulubioną książkę". W jego ustach brzmi to rzeczywiście dość imponująco.
Każdej nocy, gdy wraca najebany do domu, ktoś na niego czeka. Nie jest to do końca jego dziewczyna, ale stanowi dla niego mocne oparcie w ciężkich chwilach, których z każdym dniem jest coraz więcej. Może się jej wypłakać, może jej opowiedzieć wszystko, co czuje. Nie sprawia to wcale, że jest mu lepiej, ale czuje po prostu potrzebę wyrzucenia tego z siebie. Wspomina to, co było kiedyś. Świat, który był prawdziwy. I ludzi, którzy w nim mieszkali.
Na razie ma wódkę i masę pięknych kobiet, które z jakiegoś powodu wyglądają bardzo podobnie. Ich twarze przypominają mu kogoś, o kim już prawie zapomniał. Kobiety, która pojawiła się w jego życiu, złamała mu serce i zostawiła samego. Nie pamięta jej imienia, chyba zapomniał je celowo.
Czasem są takie noce, kiedy nie chce mu się spać. Wstaje wtedy z łóżka, wychodzi na balkon i odpala papierosa. Patrzy w niebo i wyobraża sobie, że ma trójkę braci i że każdy z nich mieszka bardzo, bardzo daleko od niego. Wydaje mu się wtedy, że słyszy ulotną melodię, która rozbrzmiewa cicho w ciemnościach. Ktoś coś śpiewa. Wojna zna ten głos, ale nie potrafi go rozpoznać.
Dużo myśli, mimo że nie chce. Nie potrafi uciec od depresji, która zbliża się do niego coraz bardziej. Ale wciąż próbuje. Najbardziej pomagają mu w tym Spotkania. Raz w miesiącu widuje się w barze z trójką znajomych. Nie zna ich imion, ale w myślach nazywa ich Zarazą, Śmiercią i Głodem. Jakoś tak do nich pasują. I kiedy siedzi tak z nimi, jest mu prawie tak dobrze jak po skończonym treningu. Ale jednocześnie czuje w tym wszystkim fałsz. Urządza Spotkania tak rzadko, bo działają na niego jak narkotyk. Powstrzymują go od szaleństwa.
Na koniec każdego Spotkania, gdy wraca uśmiechnięty do domu, śpiewa sobie piosenkę. Ona też pomaga, mimo że jest dość smutna.
Of all the money that e'er I had
I have spent it in good company
Oh and all the harm I've ever done
Alas, it was to none but meAnd all I've done for want of wit
To memory now I can't recall
So fill to me the parting glass
Good night and joy be to you allNigdy nie potrafił śpiewać, ale w tym fałszywym świecie wszystko jest bardzo proste. Nic nie wymaga żadnego wysiłku ani nadmiernego myślenia. Brakuje w nim wyzwań i celów. Są tylko kobiety i imprezy.
So fill to me the parting glass
And drink a health whate'er befalls
Then gently rise and softly call
Good night and joy be to you allOf all the comrades that e'er I had
They're sorry for my going away
And all the sweethearts that e'er I had
They would wish me one more day to stayPo co śpiewał? Po co żył? Nie ma pojęcia. Każdego dnia modli się do swojego wymyślonego boga o odebranie mu świadomości. Chce wejść w rutynę, chce żyć jak robot. Bo tylko tak mógł dotrwać do kolejnego dnia. Tylko w taki sposób mógł spędzić nieskończoność w tej przerażającej samotności.
But since it fell into my lot
That I should rise and you should not
I'll gently rise and softly call
Good night and joy be to you allSo fill to me the parting glass
And drink a health whate'er befalls
Then gently rise and softly call
Good night and joy be to you allNie miał złudzeń - prędzej czy później zwariuje. Przyjdzie taki dzień, kiedy nawet trening czy Spotkanie mu nie pomogą. Po prostu wstanie z łóżka, rzuci się przez okno i spadnie na ulicę. Oczywiście nie umrze, ale będzie udawał że umarł. Nigdy więcej nie podniesie się z asfaltu. Wymyśleni ludzie będą próbowali mu pomóc, ale on będzie leżał z zamkniętymi oczami i nawet nie drgnie.
But since it fell into my lot
That I should rise and you should not
I'll gently rise and softly call
Good night and joy be to you allSo fill to me the parting glass
And drink a health whate'er befalls
Then gently rise and softly call
Good night and joy be to you allGood night and joy be to you all
Wojna jest sam.