Miłość= Odwaga

1.4K 48 16
                                    

Cały klub zamarł. Grobowa cisza jakby wszyscy raptem stracili głos. Muzyka ucichła i kilkanaście par oczu wpatrzonych we mnie.

Nie wiedziałam jak się zachować, co miałam powiedzieć. Bałam się. O siebie, o Massimo a przede wszystkim o dziecko które noszę pod sercem. Nie wiedziałam jak to się wszystko potoczy ale za wszelką cenę musiałam chronić wszystkich których kocham.

Wojowniczo uniosłam podbródek i o dziwo spokojnym głosem odezwałam się do szefa tych bandziorów.

- czyż nie dostałam zaproszenia?

Mężczyzna zmruzył oczy

- słyszałem że jesteś nieobliczalna i nie słuchasz poleceń ale przynajmniej oszczedziłas nam zachodu i sama do nas przyszłaś. Brać ją!

Dwóch bysiorów ruszyło w moim kierunku ale nim pomyślałam żeby uciekać przede mną jak skała wyrósł Massimo, zakrywajac mnie swoim ciałem.

- Nie waż się jej tknąć - groźnie warknął Czarny.

Jak na zawołanie do loży wpadł Domenico z naszymi chłopakami. Akcja jak w filmie a ja jakbym była tylko obserwatorem. Wywiązała się niezła bójka. Massimo popchnął mnie za fotel.

- zostań tu - powiedział tonem nieznoszacym sprzeciwu.

Nagle wielki mężczyzna chwycił go za ramię i odkręcił w swoją stronę. Massimo szybkim ciosem w twarz powalił go i ruszył na nastepnego. Domenico w szale okładał jakiegoś gościa aż pięści miał całe w jego krwi.

Kuląc sie za fotelem Ze ściągniętym gardłem próbowałam odnaleźć wzrokiem Massimo. Przede mną wyrósł jeden z oprychow ale nim moj mózg zaczał pracować z buta wyjełam zapomniany pistolet i zastrzeliłam go. Niestety nie przemyślałam tego i wielki drab przywalił mnie swoim ciężarem

- Laura?! - spanikowany głos Czarnego rozczulił mnie i wiedziałam że juz po wszystkim.

- Tu jestem. Pomóż mi - sapnęłam ledwo mogąc oddychać.

Nacisk zelżał i juz po chwili stałam na nogach uwolniona spod ciężaru tęgiego mężczyzny.

Mocno przytuliłam Czarnego. Zamknełam oczy nie chcąc widzieć dywanu z trupów.

- Lauro, co Ci strzeliło do głowy żeby sie tu zjawić?- Massimo był zły i to jak

- ale ja musiałam...- wielka gula w gardle nie pozwalała mi dalej mówić. Pod powiekami czułam łzy.

- ciii. Juz dobrze, nie powinnienem na Ciebie krzyczec mała.

Pocałował mnie w czoło i zwrocił sie do Domenica.

Dopiero zauważyłam że szef całej grupy żyje.

- zabieramy się stąd - oznajmił Czarny.

Ruszyliśmy do wyjścia. Bez słowa prawie biegłam trzymając za rękę Massimo i próbując dotrzymać mu kroku. Ku mojemu zdziwieniu w ułamku sekundy moje nogi oderwały sie od ziemi i juz byłam wtulona w męża.Stres i niepokój towarzyszące mi od kilku dni opusciły mnie i emocje wzieły górę. Przytuliłam mocno Czarnego, zacisnęłam powieki żeby nie płakać.

Co się wydarzy w nastepne 365 dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz