- Panie! - zziajany sługa wpadł do komnaty suwerena i ukłonił się nisko.
- Tak, Thomas? - wielmoża odwrócił się od okna aby spojrzeć na swojego podanego.
Na imię miał Kazuru. Był szczupły i czarnowłosy, miał ciemne oczy, ale nikt nie umiał powiedzieć, jakiego są koloru. Mówią, że gdy wielmoża bywa zagniewany (co zdarza się dosyć często; pan na zamku w Przylesiu znany jest z tego, że często wpada w furię), jego oczy stają się żółte, jak u wilka. "Nie ma się czemu dziwić - mawiają w pobliskich wsiach. - Nasz pan ma iście wilcze zachowanie".
Tym czasem przybysz przystanął, aby złapać oddech. Zniecierpliwiony Kazuru przypomniał mu, że nie lubi czekać.
- Dobrze, panie - ukłonił się Thomas. - a tek przy okazji, moje imię brzmi Warwick, a nie Thomas.
- Myślisz, że mnie to obchodzi - odwarknął wielmoża.
- Nie, panie, ale chciałem, żebyś wiedział...
- Wiem wszystko, co mam wiedzieć - Kazuru coraz bardziej się denerwował. - A teraz, jeśli łaska, mów, człowieku!
Przerażony Warwick pospiesznie się ukłonił i zaczął mówić z trwogą w głosie.
- Wiadomość od mistrza Urbick'a - Urbick zajmował się wychowaniem czternastoletniego syna i piętnastoletniej bratanicy (tak naprawdę córki przyjaciela, lecz rodzice owej uroczej osóbki zmarli, gdy ona była młoda. dlatego, aby dziewczynie zrobiło się lżej na sercu, traktował ją jakby była z nim spokrewniona) lorda. - Panienka Northern Lights - tak miała na imię adoptowana dziewczyna - nie stawiła się na dzisiejsze lekcje popołudniowe. Nie ma jej też w jej komnacie, a panicz nie ma pojęcia, gdzie panienka się podziała - syn Kazuru i "panienka" byli ze sobą bardzo zżyci, i nic nie robili bez wcześniejszego uzgodnienia z drugim.
- Sprowadź mojego syna - zmarszczył brwi wielmoża.
- Tak, panie - jeszcze raz ukłonił się sługa i wyszedł tyłem z sali.
Chwilę potem otworzyły się wielkie dwuskrzydłowe wrota, przez które wpadł kolejny posłaniec.
- Co znowu - Kazuru nie był w humorze do przyjmowania gości.
- Wiadomość od mistrza Edmunda - mistrz ten zajmował się obroną fortecy i szkoleniem nowych rekrutów.
- Mów, Warwick - odpowiedział niewiele myśląc zwierzchnik.
- Panie, na imię mam Thomas - odparł z ledwie wyczuwalną urazą w głosie posłaniec.
Zniecierpliwiony Kazuru machnął lekceważąco ręką.
- Mistrz Edmund kazał przekazać te oto słowa: - zaczął z wolna Thomas - "Schylam głowę przed twym majestatem, o mój władco, tylko tobie jestem oddany, o mój panie, twe oczy lśnią blaskiem, a twój temperament powala wszelkie krainy i królest..."
- Przejdź do sedna - gniewnie zaproponował wielmoża. - I możesz pominąć wszystkie tytuły i pochlebstwa, zbędne epitety, et cetera.
- Jak sobie życzysz, panie - odparł niewzruszony posłaniec. - "... przez tego oto posłańca..." yyyy... prosił pan abym tego nie mówił, prawda? - spytał, zobaczywszy, że Kazuru nabiera powietrza aby coś powiedzieć. - Zatem, gdzie ja skończyłem?
Kazuru ze zrezygnowaniem pokręcił głową. Nie lubił gadatliwych posłańców, a ten niewątpliwie do nich należał. Co więcej, nic nie robił sobie z jego autorytetu! Wielmoża postanowił ukarać gadatka później. Może pięćdziesiąt batów wystarczy? Nie. Co najmniej siedemdziesiąt.
- Niestety, nie potrafię sobie przypomnieć cytatu mistrza - powiedział ze zdecydowaniem Thomas wyrywając z zamyślenia wielmoże. - Ale mogę przekazać sens jego wypowiedzi - uśmiechnął się.
- Człowieku! - Kazuru starał się nadać swojemu głosu błagalne brzmienie, co nie do końca można przypisać do listy osiągnięć wielmoży. - Na tym polega twoja praca, jeśli się nie mylę.
- Oj - odpowiedział Thomas. - Nigdy bym nie osądził mego pana o to, że nie ma racji - wzdrygnął się na samą myśl, że mógłby to zrobić.
- Ale chyba odbiegliśmy od tematu rozmowy - uśmiechnął się blado zwierzchnik posłańca. - Mówże, co przekazuje Edmund, bo zaraz stracę marne resztki mojej cierpliwości - warknął.
- Jak sobie życzysz, panie - skłonił głowę posłaniec, odchrząknął i zaczął mówić, wymawiając słowa powoli, jakby bał się, że nie spełni oczekiwań władcy. - Pańska bratanica zażyczyła sobie spaceru po błoniach przed zamkiem - Kazuru skinął głową Ostatnio Nortern Lighs wpadała na podobne pomysły. - Sir. Edmund, zgodnie z pańskim zaleceniem, przydzielił jej eskortę piętnastu żołnierzy, aby panienka przypadkiem nie udała się na wycieczkę do lasu.
- I co w tym takiego ważnego? - spytał ze zmarszczonymi brwiami rzekomy wuj spacerowiczki. - Jeżeli Edmund oczekuje ode mnie nagrody za to, że wypełnia moje rozkazy, to przekaż mu, że nie ma co liczyć na owacje.
- To nie koniec wiadomości - wyjaśnił posłaniec. - Jakieś piętnaście minut temu, żołnierze, którzy akurat patrolowali granice lasu - Kazuru nadstawił uszu - znalazło kilkunastu nieprzytomnych żołnierzy z osmalonymi twarzami i częściowo spalonymi ubraniami. W ich pobliżu słychać był ciche trzaski, dlatego patrol zwrócił na to uwagę - niepewny Thomas oblizał wargi.
- Mów dalej - Kazuru zachęcająco machnął ręką.
- To byli ci sami żołnierze, których mistrz Edmund oddelegował do pilnowania panienki Northen Lights - dokończył cicho posłaniec.
Oczy wielmoży błysnęły na żółto. W tej samej chwili do komnaty wpadł Gejzer, jego syn. Widząc wyraz twarzy ojca, stanął pod drzwiami i nieśmiało powiedział:
- Wzywałeś mnie, ojcze?
Jednakże Kazuru nie zrobił sobie nic z wtargnięcia syna. Kilkoma krokami, które doskonale było słychać w rozległej komnacie, zbliżył się do posłańca i wrzasnął mu prosto w twarz:
- ZNAJDŹCIE MI JĄ!!!!!
Sługa wybiegł z komnaty, a za nim trzasnęły drzwi. Zdezorientowany Gejzer stanął jak wmurowany i z niepokojem patrzał na ojca, który podszedł do biurka i drżącymi rękami się o nie oparł.
Kazuru dyszał niczym dziki zwierz.
CZYTASZ
Strażnicy Lasu
FantasyMłody lis zostaje porwany przez sługi pobliskiego wielmoży, Kazuru. jednak zanim dojeżdża do zamku, zostaje uratowany przez tajemniczą postać. Kim jest Wybawiciel? Co pocznie? Co stanie się z lisem? Okładkę wykonała @AleksandraChudecka z @_LiarsToTh...