Rozdział 4

21 5 8
                                    

Lis nie wiedział już, co ma robić. Fakt, nie siedział już w worku, jednak gdyby wyskoczył, czekałby go upadek na rozpędzony bruk. A do tego mu się nie spieszyło.
Skulił się, zrezygnowany. Nagle, coś zakołysało wozem. Choć na początku lis odrobinkę się przeraził, doszedł do wniosku, że wóz natrafił na nierówności terenu.
Sytuacja powtórzyła się. Tym razem podszedł do krawędzi przyczepy, aby zobaczyć, czy nie mijają jakiejś przeszkody. Ale, to, co zobaczył, przekroczyło limit wrażeń na jeden dzień. Ktoś zwisał z wozu. Lis odskoczył z przerażeniem.
~ Co mam teraz zrobić?! ~ pomyślał przerażony.
Tymczasem postać wspięła się na przyczepę i rozejrzała po niej. Jej wzrok padł na lisa, próbującego okryć się workiem.
Powoli do człowieka dotarło, że jego strój, a w szczególności twarz skrywana w cieniu kaptura, nie budzi zaufania w zwierzęciu, które tego ranka tyle już wycierpiało z rąk ludzi.
- Spokojnie, mały - odezwała się postać, ściągając kaptur.
Oczom lisa ukazała się twarz piętnastoletniej dziewczyny. Miała jasno brązowe, a nawet lekko rudawe włosy i jasno zielone oczy. Gdy materiał opadł do końca, ukazał się także kołczan pełen strzał. Łuku nigdzie nie było widać, więc lis nie poczuł się zagrożony.
Zrozumiał, że ze strony dziewczyny nie grozi mu niebezpieczeństwo,
więc podszedł do niej i trącił głową jej otwartą dłoń. Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło i wyjeła z sakwy trochę mięsa upieczonego nad ogniem. Głodny lis rzucił się na jedzenie.
Gdy skończył posiłek, dziewczyna wyjęła trochę królika i wsadziła go do worka, w którym jeszcze niedawno siedział lis, po czym zasznurowała go
- To powinno ich zmylić - przyjrzał się swemu dziełu. - Gotowy odzyskać wolność? - zapytała młodego futrzaka i włożyła go do dużej kieszeni w płaszczu.
Nieznajoma wybawicielka włożyła do kieszeni kilka jagód, które od razu zjadł lis. Dziewczyna naciągnęła kaptur.
Nagle lisowi zaczęły ciążyć powieki. Zorientował się, że przed chwilą zjadł wilczą jagodę. Jej działanie podziałało na zwierzątko jak środek nasenny.
Zaniepokojony wygramolił z kieszeni i ostatkiem sił zarejestrował, że nastolatka szykuje się do skoku z wozu. Był tak senny, że nie obchodziło go to.
Dziewczyna skoczyła, po czym błysnęło białe światło i rozległ się stukot kopyt. Było to ostatnie, co zarejestrowało odurzone zwierzę.
Jednak wybawicielka wiedziała, że porywacze już ją gonią. Przyspieszyła kroku i pognała w kierunku bezpiecznej części lasu.

Siemaneczko!
Wiem, że jest trochę późno, i przepraszam za krótki rozdział.
Następny pojawi się, gdy ten zdobędzie 3 gwiazdki i jeden komentarz.
A z nowości, to na moim profilu pojawiło się nowe fanfiction pt. "Anarion. Prawda". Zachęcam do czytania!😊
Do przeczytania!

Strażnicy LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz