UWAGA! Niektórzy może pamiętają, a może i nie starą wersję tego opowiadania. Postanowiłam zmienić trochę koncepcję, ale nie martwcie się, niektóre wydarzenia będą powiązane,
xxx.
18.08.1977r. (czwartek)
Kojarzycie te wszystkie reklamy, gdzie wszyscy wstają od razu z rozczesanymi włosami i uśmiechem na ustach? Cóż, kto by się spodziewał, że w rzeczywistość jednak odbiega od tego idealnego obrazu wykreowanego przez media. Witam wszystkich, nazywam się Lily Evans i o godzinie 7.58 postanowiłam pofilozofować sobie o życiu, ponieważ od 5 minut do okna dobijała mi się sowa.
- Otwórz to wreszcie, albo inaczej sam się tam przejdę! - usłyszałam głośny krzyk mojego ojca z piętra niżej. Mozolnym ruchem ściągnęłam z siebie moją ciepłą kołdrę i potuptałam do okna, które następnie otworzyłam. Do pokoju wleciała mała brązowa sówka, mało co mnie nie zabijając. Westchnęłam męczenniczo, postanowiłam zostawić otwarte okno, po czym odwróciłam się do sowy, która przysiadła obok mojego własnego, białego puszczyka uralskiego i zaczęła wcinać ziarenka, upuszczając list obok. Rozpoznałam w niej sowę mojej przyjaciółki Dorcas, co było jak narazie jedyną pozytywną wiadomością tego ranka. Wzięłam list i upadając na łóżko wyciągnęłam jego zawartość.
Lils,
Mam dla ciebie niespodziankę, spotkajmy się o 9.00 w Lodziarni na Pokątnej.
Jestem pewna że ci się spodoba.
Buziaki, Dor.
Podniosłam się szybko do pionu, ponieważ sama podróż do tam zajmie mi 30 minut, a jeszcze nawet nie zjadłam śniadania! Odłożyłam list na biurko i podeszłam do szafy, wybrałam z niej bieliznę, krótkie, czarne spodenki i do tego za dużą, zieloną, podkoszulkę z małym, żółtym logiem adidasa na lewej piersi, którą wpakowałam do spodni. Wskoczyłam do łazienki, umyłam twarz, zrobiłam sobie szybki makijaż, który składał się z korektora, tuszu do rzęs i balsamu do ust. Szybko rozczesałam swoje rude włosy i związałam je w jakiegoś koka. Założyłam do tego bransoletkę z małym szmaragdem oszlifowany na kształt sześciokąta i zegarek na delikatnym, czarnym, skórzanym pasku. Wciągnęłam na siebie jeszcze czarne trampki i zabierając z krzesła małą, czarną torebkę zbiegłam po schodach na dół, na których minęłam się z moją siostrą - Petunią.
- Uważaj, żebyś przypadkiem nie zleciała z tych schodów. - Usłyszałam złośliwy komentarz za sobą, który zignorowałam, Wiedziałam, że ma na myśli moment, w którym pierwszy raz wybierałam się do Hogwartu i pierwszego września, schodząc ze schodów Tunia, niby przez przypadek podłożyła mi nogę i z nich spadłam. Oczywiście rodzice uwierzyli jej w to że sama się potknęłam i nakrzyczeli na mnie, żebym bardziej uważała. Wpadłam jak burza do kuchni, w której na moje szczęście nikt nie siedział i szybko zalałam sobie mlekiem płatki. Zaczęłam je jeść i nie trudząc się, żeby usiąść oparłam się o blat za mną.
- Mamoo, dziwoląg znów gdzieś wychodzi! - Krzyknęła Tunia, wchodząc do kuchni. Posłałam w jej stronę mordercze spojrzenie i chwilę później usłyszałam stukot obcasów w przedpokoju. Do kuchni weszła niska kobieta, o rudych włosach i brązowych oczach, inaczej znana jako moja matka.
- Gdzie idziesz? - Usłyszałam niemalże od razu gdy ją zobaczyłam.
- Spotkać się - Odpowiedziałam, odbiłam się od blatu i włożyłam miskę do zmywarki.
- Z kim? - Wywróciłam oczami i zaczęłam iść w stronę wyjścia
- Nie znasz - Sięgnęłam zapasowe klucze i wrzuciłam je do torebki - Wrócę późno - Krzyknęłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi - o ile wcale - zauważyłam, że z okna naprzeciwko przygląda mi się pani Fischer, uśmiechnęłam się do niej, a ona widząc to szybko zasłoniła firankę - Stara plotkara - Mruknęłam pod nosem i ruszyłam w podróż. Po niecałych 30 minutach stanęłam przed Dziurawym Kotłem i rzuciłam się biegiem na miejsce naszego spotkania, ponieważ nienawidzę przychodzić spóźniona. Zdyszana, ale szczęśliwa, ponieważ 3 minuty przed czasem, stanęłam pod Lodziarnią Floriana Fortescue. Zajęłam miejsce, czekając na Dorcas. Nie zdążyłam nawet odpocząć, gdyż chwilę później dziewczyna pojawiła się w zasięgu mojego wzroku.
- Lilka, na Merilna, jak ja Cię dawno nie widziałam! - Wykrzyknęła Dor, przy okazji rzucając się na mnie, na co ja odwazjemniłam przytulasa.
- Tak właściwie, to widziałyśmy się niecałe dwa dni temu - Przypomniałam jej
- AŻ dwa dni temu - Powiedziała, odklejając się ode mnie. Dorcas w ogóle się nie zmieniła, ten sam błysk w oku i czający się na ustach uśmiech. Nie oszukujmy się w Hogwarcie miała dużo adoratorów, jednak pod koniec 4 roku musiała się przeprowadzić do Francji, a co za tym idzie zmienić szkołę. Wakacje to jedyny czas w jaki wraca do rodzinnej Anglii. - Dobra siadaj, bo to co zaraz usłyszysz zmiecie cię z nóg! - Zgodnie z poleceniem usiadłam naprzeciwko niej, czekając na jej niespodziankę. - Zamawiałaś już coś, może? Jest tak gorąco, że zaraz się roztopię, a za lody Floriana oddałabym wszystko - Przewróciłam oczami, odchodzenie od tematu jest dla niej typowe.
- Jeszcze nie, ale powiedz o co chodzi zanim tu wybuchnę! - Zaczęłam się wiercić na krześle z podekscytowania.
- A więc moja droga, eghem, rodzice podjęli decyzje o przeprowadzce, zostaje w Anglii na stałe! - Krzyknęła, wprawiając mnie w osłupienie, po chwili szoku rzuciłam się na nią piszcząc i skacząc.
- Wiesz ile czeka nas nieprzespanych nocy? Te wszystkie babskie wieczory w szkole razem z Mar i Ann. Zaraz, zaraz, a co z dziewczynami, powiedziałaś im już?
- Jeszcze nie, chciałam, żebyś dowiedziała się jako pierwsza - Wyznała, a ja znowu ją przytuliłam. - Jak chcesz to mogę do nich napisać i jakoś się spotkamy jeszcze razem w tym tygodniu. W kończy trzeba to jakoś opić laska! - Krzyknęła i obie zaczęłyśmy się śmiać.
***
Ten dzień minął w zastraszającym tempie i musiałam się już żegnać z Dor.
- Nadal nie mogę uwierzyć w to, że zostajesz - Powiedziałam, gdy się żegnałyśmy.
- Ja też Lils, ja też - Westchnęła ostatni raz i pomachała mi, by po chwili odejść do swojej mamy i teleportować się z nią do domu. Pomachała jej ostatni raz, zanim zniknęła i ruszyłam w drogę powrotną. Podróż minęła sprawnie i nim się obejrzałam stałam pod domem. Nacisnęłam na klamkę i delikatnie popchnęła drzwi. Cichy odgłos telewizora dochodził z salonu razem z miarowym chrapaniem ojca. Po cichu wkradłam się na górę i z uśmiechem na ustach rzuciłam się na łóżko. To był zdecydowanie dobry dzień, dodatkowym plusem jest brak listu od Pottera, czy to znaczy, że sobie odpuścił? Szybko umyłam się, przebrałam się w piżamę i wsunęłam się pod kołdrę. Nie wiem nawet kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza.
***
Pierwszy rozdział, taki bardziej wstępny, jest dużo opisów i skupienia się na szczegółach, ponieważ chciałam jak najlepiej przedstawić mój zamysł. Od następnych rozdziałów zaczyna się trochę wiecie dziać. xxx
1000 słów
CZYTASZ
in your dreams *RENOWACJA*
FanfictionLily Evans na pierwszy rzut oka wydaje się zwykłą nastolatką, jednak to tylko pozory. Nastolatka bowiem jest czarodziejką i uczęszcza do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Lily ma również grono przyjaciół, do którego należy Dorcas Meadowes, Marl...