Jestem świeżo po powtórnym obejrzeniu Incepcji (zanim ktoś się zapyta dlaczego oglądałam to dwa razy to szybko odpowiem. Lepiej obejrzeć film kilka razy po za pierwszym nie zwracamy uwagi na szczegóły. Dlatego żeby robić recenzję najlepiej odświeżyć sobie nieco film.)
Od razu też mówię, że lepiej obejrzeć najpierw film, a potem to przeczytać bo możecie sobie zespoilerować, a tego NIE CHCEMY. No może oprócz Chaos. Ona lubi spoilery. Przedziwny człowiek.
Najpierw może zacznę od tego co mi się PODOBAŁO w Incepcji.
Nadal jestem totalnie zafascynowana samą ideą stworzenia filmu o śnie w śnie, który jest w śnie i tego jak to wszystko jest skomplikowane. Za to właśnie kocham Nolana, że potrafi stworzyć coś tak zagmatwanego, że dopiero im więcej razu oglądasz jego film tym bardziej dociera do ciebie jak dużo rzeczy pominąłeś za pierwszym razem.
Oprócz tego genialna scenografia, bo uwaga mogłoby się wydawać, że taki film gdzie wysadzają budynki, zaginają rzeczywistość itd. będzie zrobiony całkowicie komputerowo. Oczywiście, że większość scen tak właśnie powstała ALE wszyscy doskonale wiemy, że Christopher Nolan do swoich filmów próbuje wcisnąć jak najwięcej realizmu, więc taka oto scena, w której Arthur walczy z projekcjami w korytarzu, w którym zmienia się grawitacja jest już, wierzcie lub nie, naprawdę zrealizowaną sceną. Ekipa wybudowała wielką konstrukcję, w którym wybudowali korytarz, zrobili tak by to wszystko się obracało, a na koniec wpuścili do środka aktorów, czy tam kaskaderów...by ci ze starannie zaplanowaną choreografią odegrali tą efektywną scenę, która tak na prawdę trwa coś koło 2 minut. No nie da się tego inaczej wytłumaczyć niż po prostu "To Nolan". Jestem pewna, że gdyby robił film o kosmosie to wysłałby aktorów w przestrzeń kosmiczną hah, a co by się stało jakby w tym filmie grał Tom Cruise XDDD. Mogę dać wam linka do tej sceny bo na yt jest. Wtedy może lepiej zrozumiecie.
https://youtu.be/P2tfZksgEy4 skopiujcie sobie czy coś.
Oprócz genialnego scenariusza i realizmu świata Incepcji jest jeszcze oczywiście fantastyczny soundtrack Hansa Zimmera. Powiem szczerze, że ja słuchałam sobie soundtracku z Incepcji jeszcze ZANIM w ogóle obejrzałam film. Ja go po prostu kocham całym serduszkiem. Jest na mojej playliście na Spotify i nigdzie się stamtąd nie rusza.
Niektóre sceny są po prostu tak świetne, jak na przykład gdy nasza ekipa planuje jak znaleźć się z Fisherem w samolocie i w pewnym momencie ktoś mówi, że będą musieli wykupić całą pierwszą klasę w samolocie by nikt nieproszony im tam nie wszedł po czym Saito odpowiada "Kupiłem całą linię lotniczą. Będzie mniej problemów"
Czy coś w tym stylu no po prostu złoto. Lub jak Arthur z Ariadną siedzą na ławce i projekcje ich szukają i w tym momencie ten dialog między nimi i to co się stało no po prostu umierałam. Nie chcę spoilerować bo to było piękne XD
Scena kończąca film zostawiła mnie z tyloma pytaniami bez odpowiedzi, że dosłownie byłam wściekła na Nolana za to, że skończył film akurat w takim momencie. Ci co oglądali doskonale wiedzą o co mi chodzi. Pewnie jak niektórzy zauważyli, nie wspomniałam o rozmowie Fishera z jego ojcem, tej ostatniej. Zrobiłam to dlatego, że to będzie się łączyłam już z negatywnymi stronami filmu choć sama scena była świetna i bardzo emocjonalna.
A skoro już tak płynnie przeszliśmy do tematu negatywnych cech Incepcji to...uh
Było tu parę takich rzeczy, które mi przeszkadzały jak na przykład. . . To, że nie wiemy nic o drugoplanowych bohaterach, czyli wszystkich w ekipie, którzy nie byli Cobb'em. Niektórzy teraz pewnie pomyślą, że przecież tak nie jest no bo znamy ich, prawda? Wiemy jak mają na imię i... No właśnie! Nie wiemy o nich tak na prawdę nic więcej! Poznajemy ich w pewnym momencie i po prostu no idziemy dalej z fabułą. Nikt nam nie mówi nic o ich przeszłości. Kim są i tak dalej.
Nie wiemy zupełnie nic o ich przeszłości i zostajemy wręcz wrzuceni w wir wydarzeń. Wyobraźcie sobie taką linię czasu jak się rysowało na historii. Albo nie. Sama ją tu narysuję.Proszę oto nasza linia czasu. Nasi drugoplanowi bohaterzy w ogóle nie posiadają tego segmentu z podpisem "Przeszłość". Nolan mówi nam tylko "O to jest Ariadna, jest studentką, rozumiesz już wszystko? To dobrze lecimy dalej..." No i właśnie uh tu mam problem. Dosłownie nie wiemy skąd oni się tu wzięli...hmmm może to jakaś aluzja do tego, że nie wiemy skąd wzięliśmy się w śnie i zawsze po prostu jesteśmy w trakcie wydarzeń? Sprytne, nie powiem.
Drugim punktem jest tu aktorstwo DiCaprio. JA NIE MÓWIĘ, ŻE ON GRAŁ W TYM FILMIE ŹLE. BROŃ BOŻE. On po prostu grał...poprawnie. Ten kto oglądał "Django" zrozumie o co mi chodzi i być może zobaczy tę różnicę w jego grze. W tym filmie nawet w scenie śmierci jego żony, tam prawie nie ma żadnych emocji. Coś sobie pokrzyczał i koniec. Już! Lecimy dalej! Co innego w scenie "śmierci" ojca Roberta Fletchera. No przecież tam były emocje, tam można było się wzruszyć choć to nawet nie była pierwszoplanowa postać! Chodzi mi o to, że Cillian Murphy znacznie lepiej odegrał prawdę mówiąc podobną scenę niż DiCaprio, który po prostu zrobił to...dobrze i nic więcej. Nie wiem jak to wytłumaczyć.
To co jeszcze mi się w Incepcji nie podobało to porzucenie takich dość ważnych dla fabuły i zachowania bohaterów rzeczy jak to, że w pewnym momencie bohaterowie dowiadują się, że jeżeli zginą w tym konkretnym śnie to nie obudzą się z niego tak jak to jest zawsze tylko w najlepszym przypadku staną się "warzywami" i jest cała scena o tym jak wrzeszczą na siebie, że co teraz, a chwilę później już biegną dalej i strzelają do siebie jakby o tym zapomnieli.
Dla mnie było również za mało wątku Ariadny i Arthura ale to może dla tego, że ja po prostu kocham ich duo XD
Teraz pewnie wszyscy myślą, że dam Incepcji 6/10 czy coś takiego.
Oczywiście, że nie! To świetny film, a te wszystkie wady to tak na prawdę szczegóły, których za pierwszym razem i tak się nie zauważy i nie będą wam psuć zabawy bo to jest tak dobry film, że no kurczę no. Po prostu ci co nie oglądali, niech idą oglądać.
Podsumowując. Waham się między oceną 7,5/10, a 8/10, ale bardziej skłaniam się do 8/10.
No dobra to już chyba koniec bo piszę to już chyba pół godziny albo trochę mniej.
Piszcie w komentarzach co byście chcieli abym zrecenzowała. Od razu mówię, że do polskich romcom'ów dodaję jeszcze skalę "Czy da się wytrzymać product placement i jak bardzo rzuca się to w oczy od 1 do 10"
Do następnego, a ja spadam!
CZYTASZ
Pandemia - czyli kiepskie recenzje filmów
HumorDrodzy ludzie, którzy znają się na filmach i tak jak ja marnują swój czas na Wattpadzie proszę nie zabijajcie mnie tylko podzielcie się wiedzą.