Pociągnę cię za sobą na dno.

632 42 29
                                    

Drake

Kilka godzin po zatrzymaniu

- Tak, byłem tam. Ścigałem się tamtą ulicą. Nie sądziłem, że to się tak skończy. - powiedziałem do policjanta to co chciał usłyszeć. Byłem wściekły, gdy zgarnęli mnie z klubu. Nora mnie wydała. Nie wybaczę jej tego. Liam stanie przed sądem tak samo, jak ja. Już tego dopilnuje. Popłyniemy oboje.

- Kim był drugi motocyklista? - zapytał twardo drugi policjant.

- Liam Westorn... Tak, dobrze słyszycie bananowy chłopiec z dobrego domu... - zakpiłem z niego.

- Dobrze, sprawdzimy to... - odparł policjant. - Tak czy siak wszystko zależy od pani Nory, czy będzie żądała zadośćuczynienia za spowodowany uszczerbek na zdrowiu. - poinformował mnie. Sprawię, że zapomni o tym. Wycofa swoje oskarżenie. Złamię ją pod każdym względem. Zniszczę ją.

- Czy mogę już iść? Powiedziałem wszystko-rzuciłem obojętnie. Nudziło mnie to przedstawienie.

- Na razie jest Pan wolny. Nie ma podstaw do aresztu. Sąd zadecyduje o twoim losie w odpowiednim czasie... - poinformował mnie jeden z nich.

- Super. To żegnam. - wstałem z krzesła i wyszedłem z pomieszczenia. Wyjąłem telefon i napisałem do Willa Tokonasa. Wieści szybko się rozchodziły. Wszyscy rozmawiali o ich walce.

Zabij go podczas walki. Odwdzięczę się.

Szybko dostałem odpowiedź.

Z przyjemnością. Przyjedź do Dirty Jane na whisky i omówienie szczegółów.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Łatwo poszło. Ruszyłem w stronę postoju taksówek. Skonfiskowali mój motor na czas śledztwa. Chcieli zbadać ślady wypadku. Nie zakryłem ich, mogą robić z tym co chcą. Tak naprawdę potrącił ją samochód.

Złapałem taksówkę i ruszyłem do pubu, gdzie przebywał William. Po chwili byłem już na miejscu.
Zapłaciłem za taksówkę. Poszedłem w stronę drzwi wejściowych. Po drodze odpaliłem papierosa. Postanowiłem napisać do Liama.

Jeśli pójdę na dno to ty też. Nora ci nie pomoże.

Po chwili otrzymałem wiadomość.

Nora jest już moja, więc zapomnij, że Ci się to uda. Daj jej spokój.

Zaśmiałem się tylko na jego wiadomość. Jeszcze bardziej zachęcił mnie do działania. Wyrzuciłem niedopałek i wszedłem do pubu. Od samego wejścia uderzyła mnie mocna woń alkoholu i dymu papierosowego. Głośna muzyka i szum rozmów był normalnością o tej porze. Postanowiłem udać się do baru w celu uzyskania informacji, gdzie mógł być Tokonas. Barman wskazał mi stolik w rogu sali. Siedziało tam pięciu mężczyzn w tym William. Bawili się już całkiem nieźle o czym świadczyły dwie puste butelki po tequili. Tokonas jako jedyny sączył sok. Podszedłem do nich.

– Will, ty tak na trzeźwo.... – rzuciłem prześmiewczo.

– Cześć, siadaj. Wiesz nie jestem idiotą i jestem przygotowany do walki... - skinął na kompanów by sobie poszli. Coś poszeptali i odeszli w stronę baru. Zająłem miejsce obok Willa.

– Nie miałem nic złego na myśli... To jak nasza sprawa? – skinąłem do kelnerki. Dziewczyna podeszła do mnie.

– Słucham cię? Co podać? – zapytała.

– Dwa razy whisky na lodzie... – rzuciłem do niej.

– Już się robi – odpowiedziała i odeszła.

Utracona szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz