Lato

3 0 0
                                    


                             Przyjazne brzegi morza

Zachód słońca powoli rozmywa się po falach morza

Możesz widywać go codziennie, mimo wszystko szkoda

Widok piękny niczym gwiazda po niebie spadająca

Tak szybka i prędka jakby w maratonie biegnąca

Porównać go można również do kolorowej tęczy

Zjawiskowej, Ten widok nigdy oczu nie zmęczy

Słońce prawie już zaszło, otulone wodnymi falami

Jeszcze wychyla raczki, barwnymi promieniami

Na plaży cisza, pustka się wzdłuż niej rozlega

Słychać tylko szum i plusk co z morza dobiega

Mimo wszystko plaża tak pusta się nie wydaję

Jeden chłopiec wciąż na niej jest, tak mi się zdaje

Skulony, głowę w zimnych schował kolanach

Oglądał zachód słońca, jak to zawsze ma w planach

Siadał sam, nie miał kolegów, przyjaciół ani zwierzątka

Mieszkał tylko z mama, gdyż ojca zmogła wysoka gorączka

Ich dom znajdował się nieopodal pobliskiej plaży

Cały w deski białe, chyba każdy o takim by marzył

Jedynie dach miał niebieski, to go wyróżniało od innych

W pewnych kręgach nawet, uznawano ich za dziwnych

Gdy żył ojciec chłopca, pełen pasji i życia człowiek

Było tam pełno szczęścia, radości, aż do zamknięcia jego powiek

Nie przejmowali się zdaniem innych nadgorliwych ludzi

Żyli tak jak chcieli, by czas spędzony razem nigdy ich nie nudził

Obecnie matka chłopca, od rana do wieczora pracuje

Nie jest łatwo, lecz jak najlepiej umie, chłopcem się zajmuje

On mimo wieku młodego, sam nazywał się wielkim bystrzakiem

Był inteligentny, jak by zamienił głowę z książek plecakiem

Za dnia uczył się sam, wieczorami zaś ćwiczył z mamą

Która z zawodu, była nauczycielka dyplomowaną

Ich życie nie było wielka rozpaczą, jakby się wydawało

Cieszyli się tym co mają, choć wiadomo, czegoś im brakowało

Może tego nocami, poszukiwał chłopiec, wypełnienia

Wypełnienia pustki, która z biegiem lat, była gorsza do zniesienia

Był tu zawsze o tej porze, wpatrywał się w bezkresne morze

Powtarzając niepewnie sobie-wszystko będzie dobrze, prawda, Boże?.

Lecz od dwóch lat, powraca z miną posępną, zawiedzioną

Jego nadzieję, potrzeby, wydają się być bajka niespełnioną

Tej nocy miało być tak samo, słońce zaszło, wiatr zimny się zerwał

Silny atak wzmożonych morskich fal, siedzenie chłopcu przerwał

Miał już iść, gdy nagle coś przykuło uwagę jego oczu czarnych

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 26, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wiersze na sześć pór rokuWhere stories live. Discover now