III.Zespół

52 9 1
                                    

Choć Maciej znał te okolice pustkowia i z grubsza wiedział, gdzie znajduje się Zła Wieś, zdecydował wyciągnąć z torby przy siodle oplątaną chaotycznie kablami przyłbicę z przezroczystym ekranem rozszerzonej rzeczywistości; urządzenie podarowane mu przed kilkoma miesiącami przez Tigera Bonzo, jeszcze w Opocznie.
- Oby to jeszcze działało - mruknął, i założył ją na głowę. Po wciśnięciu włącznika na plastikowym pasku, przed oczami ukazał mu się interfejs powitalny z najważniejszymi aplikacjami. Wybrał nawigację i jako docelowy punkt podróży ustawił Złą Wieś wskazaną przez Krystynę.
- No, Płotka - powiedział do osła. - Koniec opierdzielania się.
Po około 30 minutach przerywanej przez sporadyczne wskazówki syntezatora jazdy przez mniej lub bardziej zdewastowane glówne drogi i opuszczone wsie, Maciej usłyszał hałas.
- Zboczymy trochę z kursu, jestem ciekaw co się tu mogło zapuścić.
- Zabieraj stąd dupę, nie tędy droga - oznajmił bez emocji syntezator w przyłbicy.
- Od razu czuć, że stworzył cię Bonzo - mruknął Maciej.
- Jestem jaki jestem - odrzekł syntezator.
Wbrew wgranej trasie, fizyk skręcił w lewo, w ścieżkę wiodącą do biegnącego wzdłuż głównej szosy lasu. Kilkanaście metrów w jej głąb znajdowała się mała, wyglądająca na wybudowaną niedawno drewniana chatka z bali; prawdopodobnie jedyna oznaka żyjącej cywilizacji w okręgu co najmniej kilku kilometrów. Dobiegło z niej przygłuszone łupnięcie i po chwili drzwi otworzyły się z hukiem. Z domku z paniką wybiegł łysy człowiek przyodziany w coś, co na pierwszy rzut oka przypominało Maciejowi niezbyt wprawnie pozszywaną skórzaną kurtkę i dziurawe spodnie. Nim udało mu się przebiec chociaż kilka metrów, rozległ się kolejny przeraźliwy huk i mężczyzna leżał już martwy. W drzwiach stanął jeden z braci Pierdolec, trzymając w ręku strzelbę. Płotka cofnęła się o krok, ale fizyk obserwował całą tą scenę spokojnie, nie interweniując.
- Sie masz! Długo nie minęło odkąd ostatnio żeśmy się widzieli, co nie? - krzyknął niskorosły na jego widok i wyszedł na drogę mijając ciało bez zaszczycenia go dłuższym spojrzeniem, a od razu po nim pojawili się też jego brat i różowowłosa Natalia.
- Wytłumaczy mi ktoś z was co tu się właśnie wydarzyło? - zapytał spokojnie zdezorientowany Maciej zsiadając z osła.
- A, to... - podjął drugi z braci Pierdolec. - No widzisz, ten nędzny tchórz z zimną krwią zamordował mieszkającą tu nieuzbrojoną kobietę i przyłapaliśmy go na próbie obrabowania domu. Co prawda ona sama ponoć była kanibalem i spożywała samotnych przybyszy zapuszczających się w tą okolicę... no ale i tak był to zdecydowanie oburzający czyn.
- Kogoś mi tu brakuje. A gdzie jest ten wasz cały Dziad? - zapytał fizyk, mierząc podejrzliwie wzrokiem osobliwą trójkę.
- Zniknął w noc naszego spotkania. Może trochę to zastanawiające, ale trzymał się z nami tylko miesiąc i raczej niedużo się o nim dowiedzieliśmy... w każdym razie to już nie nasza sprawa - rzekła Natalia, wychodząc przed braci.
- Rozumiem, waszą sprawą jest teraz wymierzanie kanibalom sprawiedliwości w celu, zapewne, ograbiania ich domków. Iście szlachetna trójka podróżników - odparł Maciej.
Reakcja Natalii była zaskakująca. Zdenerwowana dziewczyna wyciągnęła zza pasa pistolet i wycelowała nim w fizyka, jakby dla zaakcentowania swojej wypowiedzi. Nie była zbyt szybka i Maciej miał czas, żeby odpowiedzieć za pomocą swoich fizycznych zdolności, ale wolał nie zdradzać się zbyt wcześnie. Po swojej pierwszej wizycie w Opocznie wolał też unikać przypadkowych ofiar.
- Nie pchaj się w sprawy o których nic nie wiesz. Nie masz pojęcia, ile razem poświęciliśmy, by zaledwie przetrwać na tym pustkowiu - wycedziła.
- Och, uwierz, że nie robię tego celowo - odpowiedział. - Nie wiem jednak jaki to ma związek z sytuacją, ale róbcie swoje, ja już odjeżdżam - powiedział fizyk, zerkając krawędzią oka na groźne miny braci Pierdolec. - Poza tym, sądzę, że w tych okolicach zdecydowanie za często grozi się bronią palną - dodał ciszej i palcem odsunął broń sprzed swojej twarzy, patrząc czujnie na dziewczynę. Opuściła broń bez oporu, ale również nie odwracała od niego wzroku. Maciejowi przyszło do głowy, że w jej oczach było coś z kota. Drapieżnego i nieufnego, ale niemal na pewno nie złego. Nie, ona różniła się nieco od innych doświadczonych przez los okrutnych mieszkańców pustkowia.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał jeden z braci Pierdolec, prawdopodobnie Mścisław. Lub może jednak Mieczysław, pomyślał Maciej.
- Jadę odbić trzymanych w niewoli mieszkańców Zadupia Mniejszego i moją przyjaciółkę z rąk Klanu Alternatywek. Dostałem informacje z pierwszej ręki na temat tego, gdzie się mogą ukrywać.
- I uważasz że dasz radę to zrobić w pojedynkę? - drugi bliźniak odezwał się wyzywająco.
Maciej uśmiechnął się krzywo i powiedział:
- Nie doceniasz mojej fizycznej mocy.
Gdy odwrócił się by odejść, usłyszał głos.
- Dobra, wchodzimy w to. Chłopaki, ładować się na koń! - krzyknęła Natalia nie spuszczając przenikliwego wzroku z fizyka. Bracia Pierdolec zarechotali i szybko wdrapali się na swoje koniki.
Maciej ruszył przed siebie bez słowa. Tej trójce bardzo zależało na poznaniu tajemnic klanu alternatywek, pomyślał. Cokolwiek to mogło oznaczać, poza zwyczajną chęcią zemsty różowowłosej. Mimo wszystko, był ciekaw co wyniknie z tego dziwacznego sojuszu.

- Hmm, w sumie nie powinienem się spodziewać, że nawigacja od Bonzo będzie miała w pamięci tajny bunkier - westchnął i wrzucił przyłbicę z powrotem do torby przy najbliższym postoju na porośniętej łączce, która wnioskując po ledwo trzymającym się w ziemi znaku dawniej musiała być parkingiem. Dziś było to całkiem przyzwoite miejsce na popas dla trójki koni i osła.
Przez chwilę szukał tam jeszcze czegoś ręką, po czym wyjął pordzewiały termos wręczony mu kilka godzin wcześniej przez wdowę Krystynę, i sporym łykiem spróbował jego zawartości.
- Zielona herbata - rzekł i skrzywił się.
- A czego żeś chciał? - w końcu odezwał się jeden z braci Pierdolec. - Zimnego piwa?
- Herbaty, która nie będzie zielona. I zimna - odparł Maciej. - No dobra, to już niedaleko, jedźmy już.
Przez następne pół godziny nikt nic nie powiedział, a cisza stawała się coraz bardziej przytłaczająca. Po drodze nie spotkali ani jednej żywej istoty. Zaczynało zmierzchać, a pod osłoną nocy pustkowie wyglądało wyjątkowo ponuro. Przemierzali leśną drogę, a światło księżyca w pełni odbijało się upiornie od porozbijanych szyb opuszczonych lata temu w pośpiechu samochodów.
Demony dawnej cywilizacji nie wzbudzały jednak niepokoju w fizyku, nawet jeżeli czasem wciąż zdarzało im się wprowadzać go w zadumę nad ludzką głupotą, która doprowadziła do stanu obecnego. To było coś, do czego już dawno przywykł, pomimo spędzenia większości życia na wygodnym i bogatym Podlasiu, które w wojnie ucierpiało najmniej i cywilizacyjnie zupełnie nie przypominało reszty pustkowia. Pod względem robiącej wrażenie aglomeracji i przepychu, przewyższającym je obszarem było jedynie Opoczno.
- To ten zjazd na lewo, musimy się kierować na północ. Zostało jakieś pięć minut drogi - powiedział Maciej, znów mając na głowie przyłbicę podarowaną przez Tigera Bonzo. - Chwila - dodał po chwili. - Zatrzymajcie się.
- Co jest? - zapytał jeden z bliźniaków Pierdolec, jednak zatrzymał swojego konia.
- Chyba kogoś zobaczyłem. Czekajcie, przejdę na noktowizję. O ile to w ogóle działa - mruknął, i nacisnął zielony spust ukryty pod klapką na boku urządzenia.
Mała kamerka doklejona do całości taśmą klejącą wydała z siebie ciche piknięcie, a widok fizyka zmienił się na tryb widzenia nocnego. Teraz, choć zaledwie przez ułamek sekundy, zauważył ruch w wysokim krzaku za nieźle zachowanym wrakiem fiata multipli. Nie myśląc zbyt długo, Maciej szybko sięgnął po kartę wzorów i wyczytał na głos równanie toru rzutu ukośnego patrząc na duży kawałek oderwanego asfaltu obok samochodu. Asfalt błyskawicznie poderwał się z ziemi i poleciał w stronę krzaka.
- Okej - skwitowała to Natalia i już otwierała usta, by rozwinąć swoją wypowiedź, gdy zza wraku wydobył się głośny krzyk.
- AU!
Maciej cały czas był gotowy do użycia innych wzorków, lecz gdy zobaczył kto wyszedł z ukrycia, prawie upuścił kartę z wrażenia.
- Karyna?! Co ty tu robisz?

Ostatni Fizyk: Klan AlternatywekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz