Rozdział 3

53 7 29
                                    

To zdarzenie pociągnęło za sobą szereg konsekwencji – zwłaszcza dla głównych winowajców. O procesie nie opowiem, bo nie znam szczegółów. Nawet jeśli ktoś coś wiedział, nie rozpowiadał tego. Niewygodnie się rozmawiało o takich sprawach... Zwłaszcza, że najbardziej winna była szkoła. Wszyscy byli w szoku.

Wypłynął fakt, że prześladowany uczeń wielokrotnie zgłaszał różne nieprzyjemne sytuacje – zastraszanie, pobicia, wyzwiska, hejt w sieci, ale nikt z tym nic nie zrobił. Wszystko zamieciono pod dywan. Prześladowała go spora grupa rówieśników – i to nie tylko chłopaków, ale również dziewczyn.

Jak można dopuszczać do sytuacji, kiedy ktoś jest prześladowany i zastraszany i nic z tym nie robić?

Ale oczywiście, kiedy się wydało – wszyscy byli niewinni.

Wiele osób winiło ofiarę o to, co jej się przydarzyło. Bo nikomu nic nie powiedział, bo niczego nie zgłaszał, nikt nic nie wiedział... Cała masa wymówek.

Po tym zdarzeniu nagle tak wiele osób deklarowało swoją sympatię do niego i tolerancję wobec innej orientacji seksualnej – ale to wszystko były tylko słowa rzucane na wiatr.

Jak mnie to wkurwiało...

Co oni sobie wyobrażali?

Przyznam się szczerze – przez to, że nie nawiązałam ani nie utrzymywałam żadnych znajomości z osobami z równoległych lub starszych klas, nie miałam pojęcia o tym, co się działo. Jakimś cudem żadna plotka o tym się o mnie nie otarła, a ja też się nie interesowałam...

W pewnym sensie, mimo iż wszyscy uważali się za świętych i niewinnych, ja czułam się winna.

W końcu, hej, jestem bi – interesuję się zarówno facetami jak i kobietami, jednak nie wyznałam tego publicznie. Moi rodzice nie wiedzą ani moi znajomi, przed moim byłym się nie przyznałam – i dobrze. Ale sądzę, że gdybym publicznie ujawniła swoją orientację seksualną, pojawiłoby się wiele różnych nieprzyjemnych, chamskich sytuacji, wiele aluzji... Rozumiecie? Moja znajoma (nie chodziłyśmy razem do jednej szkoły) lesbijka, która zrobiła swój coming-out w liceum, nieraz spotykała się z ohydnymi komentarzami – zarówno na żywo jak i w sieci – typu „Zrobię ci terapię kutasem, to ci przejdzie". Poważnie. Sądzę, że ludzie sugerowaliby mi, że powinnam iść się leczyć, dostałabym wiele wiadomości, w których opisywano by... Różne rzeczy. Dotknąłby mnie ostracyzm...

A to tylko wierzchołek góry lodowej.

Trzymam to w sekrecie, głównie z obawy przed ludźmi. Czasami jest mi z tego powodu źle – ale wierzcie mi, wolę się z tym nie ujawniać.

Nie potrafię ogarnąć rozumem tego, jak musiał czuć się ten chłopak, który się zabił.

Może to dla was brzmieć irracjonalnie, bo jak można mieć poczucie winy z powodu wydarzenia, na które nie miało się wpływu i osoby, której praktycznie się nie znało? Ale...

Ciężko to wyjaśnić.

Co mogę o tym więcej powiedzieć?

To było bardzo przykre wydarzenie, jednak świat pozostał niewzruszony.

To smutne.

Po miesiącu od pogrzebu i tych wszystkich akcjach uświadamiających ludzie tak po prostu zapomnieli.

Ale mi było trudno zapomnieć.

Męczyły mnie myśli o tym, że będę musiała trzymać w tajemnicy przed światem to, kim jestem. Bo chyba każdy, kto by o tym wiedział, uważał że było ze mną coś nie tak... Nie byłabym akceptowana. Ile było takich osób, które z powodu swojej orientacji nie potrafiły sobie poradzić z otaczającym je światem i ludźmi? Które musiały się codziennie zmagać z hejtem, nietolerancją, wyzwiskami, napaściami? Ile osób homoseksualnych musiało ukrywać przed najbliższymi to, kim byli? Tak jak ja?

After the rainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz