Rozdział 2

58 15 28
                                    

Im bliżej matury, tym częściej nawiedzała mnie myśl, że koniec końców nie miałam pomysłu na swoje życie. A właściwie na kierunek studiów, który miałabym podjąć.

Nagle okazało się, że nie wiedziałam, czego chciałam.

Jak do tego doszło?

Od dziecka zadaje się nam dość istotne pytanie: kim chcesz zostać jak dorośniesz? A kiedy przekraczamy tę umowną granicę dorosłości, to i tak koniec końców sami nie wiemy, kim jesteśmy... Albo kim chcielibyśmy być.

Przynajmniej mi się tak wydawało.

Wiecie, co jest smutne w pytaniu dziecka o to, kim chciałoby zostać, kiedy dorośnie? To, że najprawdopodobniej wybujałe fantazje i marzenia, po zderzeniu się z rzeczywistością zostaną starte na proch. Brak możliwości, odpowiedniej edukacji, nagminne zniechęcanie i wbijanie do głowy, żeby myśleć realnie...

Brak pieniędzy.

Wszystko to rzucało cień nawet na najpiękniejsze marzenia, które w końcu zostawały porzucone i zapomniane.

Droga do sukcesu była wymagająca i jeśli chciałoby się coś osiągnąć, należało zaczynać jak najwcześniej. Nie miałam ambicji, żeby przykładowo śpiewać, tańczyć czy występować na scenie – zresztą lekcje muzyki i szkolne przedstawienia skutecznie mnie zniechęciły do podejmowania tego typu aktywności... A nie miałam możliwości, aby uczęszczać na zajęcia teatralne albo taneczne organizowane przykładowo w świetlicy czy ośrodku kultury. Nawet nie wiem, czy by mi się podobało.

Zdecydowanie najgorszą traumą, jaką przeżyłam, było ubranie drapiącej bluzki z koronkowym kołnierzykiem i stanie przez dwie godziny w trzecim rzędzie chórku, w dusznej sali gimnastycznej i bycie tłem dla występów z okazji... W sumie nawet już nie pamiętam, co to było. Ale naprawdę nie podobało mi się to, że musiałam marnować tam czas, stać przed widownią pełną ludzi, których nie znałam i śpiewać durne piosenki, które były przerywnikiem między aktami w przedstawieniu. W połowie występu czułam się tak znudzona i zmęczona, że z ledwością potrafiłam się zmusić do poruszania ustami.

Tragedia.

Miałam ochotę stamtąd wyjść. Ale nie mogłam – to było „dzieło", w którym brała udział cała szkoła, a więc jak wszyscy to wszyscy. I nawet jeśli udział sprowadzał się do nudzenia się w trzecim rzędzie chórku, musiałam to znieść. Bo tak.

Bo wszyscy biorą udział. Więc ty też musisz.

W końcu kogo obchodzi zdanie dziecka? Nikt mnie nie zapytał, czy miałam ochotę brać udział w tym cyrku. Nasza klasa dostała zadanie i miała je wykonać. Wychowawczyni rozdała nam teksty i kazała się nauczyć dziesięciu piosenek na pamięć, bez zastanowienia nad tym, czy w chórku faktycznie było trzeba prawie trzydzieści głosów... Każda próba była męczarnią. Śpiewanie i udawanie zainteresowania było chyba gorszą karą niż dodatkowa matematyka w zastępstwie za język polski...

Ale pewnie myślicie sobie, że cały ten wspólny wysiłek musiał przynieść jakiś efekt, prawda?

Więc... Wiecie, co się udało w trakcie tego przedstawienia? Wiecie, co mi się najbardziej podobało? Wiecie, co było jego najlepszą, najbardziej ekscytującą i zapadającą w pamięć częścią, którą widzowie nagrodzili owacjami na stojąco?

Niestety, rozczaruję Was, ponieważ nic takiego się nie wydarzyło.

Za to mogę Wam powiedzieć, co się schrzaniło: na starcie prawie wywaliło korki, kiedy podłączono za dużo sprzętu. Potem co chwilę było sprzężenie w mikrofonach – od tych elektrycznych pisków, jęków i trzasków bolały mnie zęby i myślałam, że zaraz poleci mi krew z uszu... Fotograf wpadł na kamerzystę i tak się nieszczęśliwie zdarzyło, że uszkodzeniu uległ zarówno aparat jak i kamera. Przypominam, że to nie były czasy, kiedy każdy miał telefon, którym mógł cykać zdjęcia i kręcić filmy... Któryś z pierwszoklasistów rozpłakał się na środku sali, bo zapomniał tekstu, a na sali nie było suflera. Nauczycielki tylko z chłodną dezaprobatą kręciły głową, kiedy chłopaczek schodził ze sceny zalany łzami. Gdzieś w ostatnim rzędzie ktoś stanął na ławce, żeby zrobić zdjęcie, co skończyło się spektakularnym „łubudu" w trakcie pompatycznej recytacji wiersza uczennicy ze starszej klasy, bo ławka się przewróciła, ale na szczęście nikomu nic się nie stało.

After the rainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz