Rozdział 5

13 2 0
                                        




Jedenaście dni po spotkaniu u Logana

- Nie powinno nas tu być.

- Bez przesady. Ta kawiarnia nie jest taka zła.

Sophia przewróciła oczami.

- Chodzi mi o to miasto. A nawet stan. I nie, - przerwała, widząc jak jej brat znowu ma zamiar się odezwać. - wcale nie przesadzam. Ten facet dosłownie stał pod drzwiami Logana. I być może nie tylko jego. Chryste, -odwróciła się do swojego chłopaka. - twoja siostra go widziała.I z nim rozmawiała. Poniekąd. Nie mówcie, że chcecie nadal w to brnąć.

Spojrzała na nich wszystkich po kolei. Jedynym dźwiękiem były rozmowy przy innych stolikach i deszcz bębniący w okno (Nie trzeba było obok niego siadać myślał David. Tylko nas rozprasza.). Wszyscy spojrzeli na nią z mniejszą lub większą upartością.

Dziewczyna jęknęła zirytowana i założyła ręce na piersi.

- Nawet jeśli byśmy chcieli się wycofać, nie sądzę, żeby nam na to pozwolił.

- Tu wyjątkowo się zgodzę z Johnem. Wiedział, że będziemy u Logana. Wie o nas dużo, my nawet nie wiemy ile. Poza tym traktuje to jak jakąś pieprzoną grę. Nie pozwoli nam odpuścić, więc albo... gramy dalej, albo się poddajemy. - Logan położył jej dłoń na ramieniu.

- A to równa się ze śmiercią. Lub dotkliwym pobiciem. Albo jednym i drugim. Albo-

- Wiem, John.Domyśliłam się.

Ponownie pomiędzy nastolatkami zapadło milczenie, przerywane czasem posiorbywaniem shake'a Lilianne. Wszyscy czuli jej (ciszy) ciężar, ale żadne nie potrafiło jej przełamać. Atmosfera była zbyt napięta.

W końcu, po dobrych piętnastu minutach ciszy, odezwał się telefon Davida.

- To Jake. -poinformował resztę. - W końcu dotarł do wyników sekcji zwłok.

- Wow, prawie o nich zapomniałam. - przyznała Alyssa.

- I tak szybko jak na nich.

Brunetka wzruszyła tylko ramionami i, zaglądając mu przez ramię, zaczęła czytać nagłos.

Jake: Wiem,że trochę to trwało, ale w końcu mam wyniki.

Jake: Jak komuś cokolwiek wygadasz, obiecuję że przybije ci zardzewiałym gwoździem chuja do drzewa w lesie i zostawię.

Dziewczyna zachichotała.

Jake: Przyczyna zgonu to, najprawdopodobniej, rany kłute klatki piersiowej. Bidulka dostała jakąś trzydziestkę, nie miała szans. Pewnie szkło z jakiejś butelki po wódce. W lesie pełno tego świństwa. Siniaki,głównie na szyi, nadgarstkach i plecach. Podbite lewe oko - wylało się (to zostało skwitowane cichym ,,fuj" ze strony Lily, która natychmiast odłożyła shake'a). Mnóstwo zadrapań i trzy złamane paznokcie. Trochę powyrywanych włosów - pewnie się szamotała.

Jake: To chyba wszystko.

David natychmiast zaczął pisać odpowiedź.

David: Dzięki.A wiesz coś może o portfelu?

David: Albo o tym Michael'u?

Jack: O tu robi się ciekawie.

Jack: Codo Micheala, ani w Walruses, ani w promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie mieszka żaden Michael Morse. W sensie są i Michaele i Morse'owie, ale żadnego Michaela Morse'a. A przynajmniej nie ma go w bazie danych i choć policja tu jest gówniana, bazy danych o mieszkańcach pilnują jak ty ten swój kocyk.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 07, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

-- -.-. Morse Code .-.- --Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz