Rozdział Trzeci

143 4 0
                                    

Obudziły mnie promienie słoneczne, padające prosto na moją twarz. Przez chwilę musiałam się zastanowić gdzie jestem, co się wydarzyło, uświadomić sobie, kiedy zasnęłam. Po paru minutach, gdy doszłam do siebie sięgnęłam po swój telefon, który nie wiem jak znalazł się na stoliku nocnym obok łóżka. Wpierw w oczy rzuciła mi się godzina - dziesiąta rano. To oznacza, że przespałam całe popołudnie i noc. Potem zobaczyłam najgorszy widok na świecie, pięć nieodebranych połączeń od mamy. Natychmiast zadzwoniłam do niej, bo znając moją matkę już rwała swoje włosy z głowy. Jej nadopiekuńczość kiedyś ją zabije. Odebrała po kilku sygnałach, oczywiście zaczęłam ją przepraszać, lecz od razu mnie uspokoiła. Wytłumaczyła, że Dominika do niej zadzwoniła i powiedziała, że zasnęłam zaraz po przylocie. Jak ja kocham moją kuzynkę, zawsze potrafi uratować mi dupę. Gdyby nie ona, założę się, że moja matka byłaby już w Londynie, aby mnie zabrać do domu. Przez całą drogę tłumaczyłaby mi jaki to był zły pomysł i nigdy już się na to nie zgodzi.

Kiedy skończyłam rozmowę z mamą, a bardziej słuchanie jej zatroskanych rad, podeszłam do toaletki z kosmetyczką, aby zmyć makijaż, w którym zasnęłam. Lekko się ogarnęłam, spięłam włosy w kucyk, bo tak najwygodniej mi funkcjonować w domu. Zeszłam na dół do kuchni. Gdy tylko przekroczyłam próg poczułam apetyczny zapach jajek z bekonem.

- Dzień dobry śpiąca królewno - roześmiała się Dominika na powitanie i zrobiła przesadny ukłon, który pokazał, że nabija się, że przespałam tyle godzin.

- Hej, dziękuję za uratowanie mi tyłka. A na marginesie jestem mega głodna, a tu tak pięknie pachnie - poklepałam się po brzuchu.

- To zapraszam do stołu - wskazała na czarny rodziny stół stojący za mną. Usiadłam przy nim grzecznie czekając na śniadanie. Po kilku minutach Domi wyszła zza marmurowego blatu oddzielającego część kuchenną od części jadalnej.

- Proszę, jajka z boczkiem, grzanka z miodem i twoja ulubiona zielona herbata - niczym profesjonalna kelnerka podała mi posiłek.

- O Boże, dziękuję, moja kochana Ty - zawsze pamięta o mojej ulubionej zielonej herbacie. Piję tylko ją, bo kawy nie lubię, za to Domi kocha każdy rodzaj tego czarnego kofeinowego napoju.

- Pamiętaj, dziś na osiemnastą idziemy na domówkę do Oscara - oznajmiła i wzięła ogromny gryz grzanki.

- Tak, pamiętam - odrzekłam jej i wróciłam do delektowania się pysznościami, które przyrządziła mi kuzynka.

- Mam nadzieję, że smakowało - rzekła Domi zbierając talerze i wkładając je do zmywarki.

- Tak, było pyszne.

- To się cieszę, ja teraz pójdę się zdrzemnąć, a potem będzie czas się szykować, więc jesteś wolna - powiedziała i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do salonu. - Łazienka to drugie, czarne drzwi od prawej na górze! - krzyknęła.

- Dzięki, na pewno ta wiedza się przyda! - odkrzyknęłam jej. Zrobiłam sobie jeszcze jeden kubek herbaty i udałam się do łazienki.

Ku mojemu zaskoczeniu, bądź nie, łazienka była cała biała, z elementami czarnego marmuru. Oczywiście pod jedną ścianą znajdowała się ogromna wanna, a naprzeciwko niej ściana z lustrem na całą jej szerokość.

Odświeżenie się w takiej łazience to coś cudownego, wręcz relaksacyjnego. Kiedy już się ogarnęłam na tyle, aby móc w końcu z niej wyjść, na zegarku dochodziła pierwsza po południu. Miałam jeszcze chwilę dla siebie. Nie potrzebuję na szczęście trzech godzin na naszykowanie się na imprezę, jak inne dziewczyny. Postanowiłam wrócić do swojej sypialni i sięgnęłam po pierwszą książkę z brzegu, która wpadła mi w rękę. Los tak chciał i padło na kryminał "Dziewczyna w pociągu". Już nie raz ją czytałam, ale lubię do niej wracać. Usadowiłam się wygodnie na łóżku i oddałam się w lekturze.

Kiedy na zegarze wybiła piąta trzydzieści, do mojego pokoju jak pocisk wpadła Dominika. Była cała mokra, a na sobie miała tylko czarną bieliznę.

- Co ty robisz? Czemu się nie szykujesz? - zaczęła mnie ostrzeliwać pytaniami.

- Spokojnie, skończę ten rozdział i już się ogarniam - odpowiedziałam jej z chichotem. Pierwszy raz widziałam ją tak przejętą.

- Śmiej się śmiej, ale jeśli się spóźnimy to Ty będziesz się tłumaczyć przed moją ekipą - zarzuciła mi żartobliwie i wyszła z pokoju. Usłyszałam tylko jak zamyka drzwi swojego pokoju. Dokończyłam czytać rozdział i wzięłam się za malowanie. Nałożyłam złocisty cień na powieki, zrobiłam delikatną, czarną kreskę, trochę tuszu, rozświetlacza i różu na policzki. Usta pomalowałam swoją ulubioną jasno-beżową pomadką. Uważam, że w takich wyglądam najkorzystniej i najlepiej się w nich czuję. Wyprostowałam na szybko włosy i zajęłam się szukaniem sukienki. Mój wybór padł na czarną sukienkę na ramiączka z małym dekoltem i rozkloszowanym dołem do połowy uda. Do tego złota biżuteria, bransoletka i duże kolczyki koła. I jestem gotowa, idealnie akurat na zegarku wybiła równo siódma. Kiedy ostatni raz przejrzałam się w lustrze, usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili do pokoju weszła Domi. Ubrana jak zawsze bardzo skąpo, miała na sobie luźną koszulkę z różami i czaszką, krótkie jeansowe szorty, kabaretki, glany, pełno jakichś różnych bransoletek na ręku i oczywiście czarne usta. Co rzuciło mi się w oczy to rysunek na jej ramieniu, całe było pokryte czarnymi różami z lekkimi odcieniami czerwieni na płatkach.

- Kiedy to zrobiłaś? - zapytałam zszokowana.

- A jakiś miesiąc temu, mnie tak wzięło, spoko sprawa, mówię Ci - uśmiechnęła się szeroko i poklepała się po tatuażu.

- Nie bolało?

- Troszkę, ale warto było - zaśmiała się. - Dobra, Uber zaraz podjedzie. Zakładaj buty i lecimy - rzekła i zniknęła za drzwiami, słychać było tylko jak jej ciężkie buty uderzają o marmurowe stopnie. Złapałam za moją drugą ulubioną parę botek, te były zgrabniejsze i miały sznurowane kokardki na tyłach.

Kiedy dojechałyśmy już na miejsce, stałyśmy przed skromnym domem rodzinnym, który jak przypuszczam miał przytulny ogródek na tyłach. Zaczęłam się znowu denerwować. To jest moja pierwsza, prawdziwa impreza. Nie licząc studniówki, balów na zakończenie podstawówki i gimnazjum. Szczerze, boję się, co będę musiała tam robić, co się będzie tam działo. Zaczyna robić mi się słabo, czuję jak blednę i czuję rozbawiony wzrok Dominiki na sobie. Ona wie, co się ze mną teraz dzieje.

- Emili, spokojnie. Będzie dobrze, wiesz, jakbym nie była pewna tej imprezy nie zabrałabym cię tutaj - złapała mnie za rękę. - A teraz chodź i zaufaj mi, jeszcze mi podziękujesz - patrzyła na mnie tym swoim błagalnym, spokojnym wzrokiem.

Wzięłam trzy głębokie oddechy.

- Dobra, idziemy, co ma być to będzie - odrzekłam jej i razem ruszyłyśmy w stronę drzwi wejściowych. Nie puszczałyśmy swoich dłoni, co mega mi pomagało w tych kilku trudnych krokach do nowych doświadczeń, jakimi jest dzika domówka. Mam nadzieję, że nie będzie aż tak dzika jak w tych wszystkich książkach, filmach, serialach. Dobra, im bliżej drzwi, tym gorzej. Co jest ze mną nie tak? Przecież prawie każdy w moim wieku tak spędza czas. Kiedy doszłyśmy do drzwi Domi zapukała. Otworzyły się jak automatyczne i pojawił się w nich niewysoki, uśmiechnięty blondyn ubrany na czarno, z kolczykiem w nosie i brwiach. Mimo buntowniczego wyglądu, moje obawy lekko wyparowały, bo emanowała od niego mega sympatyczna aura.

"Loff- Zatopieni w Sobie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz