Rozdział 8

529 48 42
                                    

Rozdział dedykowany hiderigami i hihoneeey, dwóm najwierniejszym fankom :) 

Dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno tutaj, jak i pod lampami. Każda wiadomość to kolejny bodziec dzięki któremu wciąż piszę :D 

Czasu napisane mam 21 rozdziałów, a coś czuję, że to dopiero połowa, więc przed nami jeszcze mnóstwo zabawy. Jeśli macie jakiekolwiek sugestie czy propozycję - pisać śmiało!


Przemierzali spływające wodą uliczki Konohy. Sasuke z ulgą przyjmował fakt, że nie mijał się z żadnym z tych dziwnych, nieznanych mu ludzi. Nie potrafiłby teraz nawiązać jakiejkolwiek rozmowy. 

Ulice miasta były podobne do tych, w których Uchiha do tej pory żył. Nie zmieniło się wiele. Trochę więcej budynków, może technologicznie całe państwo poszło do przodu... To jednak, co od lat znajdowało się na jednym miejscu, tam pozostawało. 

Bar z ramenem, który wyewoluował w jego czasach do dużej restauracji, obecnie wciąż był ledwie dziurą z czterema miejsca do siedzenia. Czarne oczy skierowały się tam na sekundę, dopiero później przypominając sobie, że wojny wciąż nie było. Właściciel nie miał powodów do tego, by modernizować swój przybytek. 

Kierowali się w stronę szpitala. Północna część wioski, wydawałoby się, że najbardziej rozwinięta przez medyczny kompleks, zachowała najwięcej klimatu, którego zaczynało Sasuke brakować. 

Te same drewniane ławki, niewielkie stoliki, klomby zieleni czy żwirowe ścieżki. Nic więcej. Nic mniej. 

Dłoń ponownie go zaswędziała, nie przejął się tym jednak znacznie. Nie będzie musiał przecież walczyć, prawda? 

— Dyżur ma dzisiaj twoja Rakka razem z Tsunade. Jeśli nie chcesz odpowiadać na zbyt dużą ilość pytań, to polecam ci boczne wejście. — Kakashi wskazał ruchem głowy na drzwi, którymi sam ostatnio wchodził do budynku. 

— Na jakim poziomie jest ta dziewczyna? — spytał po kilku minutach Sasuke, przemierzając kolejne piętra klatki schodowej. 

— Nie wiem, czy będziesz miał porównanie. Szkoliła się u Tsunade z twojego polecenia, podobnie jak Sakura.

— Zdobyła Byakugou no In? — zapytał rzeczowo, mając nadzieję, że chociaż jego uczniowie osiągnęli jakiś poziom. 

— Przecież tylko Tsunade posiada tę pieczęć. Czego ty wymagasz? Ona ma ledwie siedemnaście lat, Sasuke. 

Prychnął pod nosem, czując, jak irytacja dociera do jego głowy coraz silniej. 

— Sakura miała szesnaście, jak ją przebudziła, a wcale nie grzeszyła umiejętnościami — mruknął. Kakashi nie zdążył jednak tego skomentować, bo dotarli do miejsca docelowego.
Grube drzwi zabezpieczone były pieczęcią. Obaj stanęli przed nimi, wpatrując się w bardzo konkretny punkt na środku stalowej powierzchni. 

— Co jest za nimi? — spytał Uchiha i wyciągnął dłonie przed siebie. 

— Punkt docelowy twojej podróży. Za nimi powinien być ktoś z personelu, więc odradzam wejście tam tak po...

Uchiha jednak nie miał ochoty słuchać dalej. Nie był typem osoby, który zwracał uwagę na tak mało istotne kwestie jak niemożność dostępu do zasobów czy dokumentów. 

Złożył dłonie w pieczęcie, które sprawiły, że jego lewe oko zalśniło fioletem. Na kilka chwil świat dookoła Uchihy oraz Hatake zmienił zabarwienie. Kakashi odetchnął drżąco, czując, jak powietrze, które go otacza, zaczyna palić jego płuca od środka, nim jednak organizm zareagował na ów objaw kaszlem, znaleźli się już po drugiej stronie drzwi.

Czas jest względny (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz