1. Powrót do przeszłości

29 4 3
                                    


Wojna wybuchła, zanim Ata skończył trzynaście lat, a ja pięć lat. Mówiąc szczerze, nie mam wielu wspomnień z dawnych czasów, a mama rzadko wypowiada się na ten temat. Czasem tylko siada na bujanym fotelu, który stoi w przedpokoju, i zamyka oczy. Choć przedtem włącza wiadomości i z pewnością rozkoszuje się faktem, że dziennikarze nie wspominają o nowych katastrofach, protestach czy bombach, to wiem, że myślami jest już daleko. Obok taty. Tylko wtedy na jej twarzy błąka się półuśmiech. W przeciwieństwie do Aty nie poznałam naszego ojca, zatem, gdy płakałam, mój brat opowiadał mi na pocieszenie historie o naszych rodzicach. Mówił, że nigdy, ani wcześniej, ani później, nie widział tak szczęśliwych ludzi. Tata zwracał się do mamy „Dżamila", co znaczy „piękna". Po pracy łapał ją w ramiona i tak razem tańczyli, kołysząc i śmiejąc się, w salonie, zawsze do jednej piosenki, która nie do końca im się nie podobała, ale tylko taką mieli.

Pewnego razu, tata bardzo martwił się, gdy Dżamilę bolał brzuch, uciekł z urzędu i zabrał mamę do szpitala. Gdy lekarz obwieścił, że przyjdę na świat, wszyscy cieszyli się ogromnie.

- To była ostatnia dobra nowina, która nas spotkała, bo później...

W tym momencie Ata urywał, chociaż wiedziałam, jak dalej potoczyły się wydarzenia. Innym pracownikom coraz mniej podobało się to, że mój ojciec zawsze stawiał rodzinę na pierwszym miejscu. Narzekali także na to, że głosił on poglądy przeciwstawne do rządu. Zatem gdy pojawiłam się ja, chętnie zrezygnował z dodatkowych przywilejów i spędzał z nami więcej czasu, pomimo niezadowolenia przełożonych. Niestety, nasza sytuacja jeszcze pogorszyła się, gdy rok przed wojną Dżamila znacząco podupadła na zdrowiu. Tata przejrzał dokładnie nasze niewielkie oszczędności. Wiedział, jak przykre konsekwencje go czekały, gdyby rzucił pracę, ale nie widział innej możliwości, ponieważ w małym miasteczku, gdzie mieszkaliśmy, nie mogliśmy liczyć na pomoc wykwalifikowanego lekarza. Byliśmy zmuszeni wyjechać po pomoc do jedynego znajomego doktora, Baszara Al-Hizy, znajdującego się wiele dni drogi od naszej wsi. Chociaż podróż wycieńczyła mamę, za sprawą wykwalifikowanego lekarza jej ciało szybko wyzdrowiało.

W niczym nie pomógł fakt, że gdy zaczęła się wojna, zawistne władze bez skrupułów wysłały tatę na pierwszy front.

Po liście, zawiadamiającym o jego śmierci, mój brat i Dżamila pogrążyli się w głębokim smutku. Nie ułatwiałam sprawy, nieustannie zadając pytania o powrót taty. Wówczas trzynastoletni Ata chwytał się różnych prac. Zastąpił tatę w obowiązkach i zajął się mną i mamą, która ponownie wpadła w odmęty depresji.

Mieliśmy szczęście, że nie we wszystkich miejscach wojna dawała się gwałtownie we znaki. W naszym miasteczku niewiele się zmieniło, ale sytuacja naszej rodziny nie przedstawiała się kolorowo.

Mój brat wziął na barki wyżywienie nas i opiekę nade mną, małą, niesforną kilkulatką. Chłopiec starał pocieszać mnie, opowiadał o zbiorach, o tym, jak niezmiernie cieszy się na myśl o mnie, jedynym jasnym punkcie jego życia, dla którego zrywa się każdej nocy, by uspokoić płacz i krzyki, przegonić mroczne potwory, przez których tata musiał zginąć.

Wkrótce, pomimo usilnych starań mojego brata, urząd odebrał nam dom. Wtedy stary przyjaciel ojca zabrał Dżamilę, mnie i mojego brata do swojego mieszkania w Aleppo. Mimo zranionej do głębi duszy, mama miała wtedy tylko dwadzieścia dziewięć lat i mogła poszczycić się kształtną sylwetką i lśniącymi włosami, ukrytymi pod hidżapem. Chociaż jej ciemne oczy utraciły blask po stracie ukochanego, to niewiele uroku jej ubyło i zapewne to przyczyniło się do naszych nieszczęść.

Nikt nie zdziwił się, gdy Faris wziął ją za swoją czwartą żonę. Co prawda, pozostałe kobiety patrzyły na nią z zazdrością o jej młodość i piękno, ponieważ ich ciała wyniszczył wiek i liczne ciąże, to mężowi powtarzały z oburzeniem słowa, że przecież Dżamila to wdowa.

Mama ledwie dawała sobie radę, świeże rany nie goiły się. Ból po utracie męża dawał się we znaki każdego dnia, w drobnostkach, w prawach, jakie przyznał jej Faris. Teraz nie mogła samodzielnie decydować o swoim ubraniu i wychodząc poza teren haremu, miała nakaz noszenia burki. Tak brakowało tu pełnej miłości atmosfery, jaką tworzył jej mąż.

Dla Aty był to równie ciężki okres. Nie mógł patrzeć ani na starszego mężczyznę, ani na przygnębienie mamy i nie wyobrażał sobie dalszego życia bez małżeństwa swoich prawdziwych rodziców. 

Mój brat i ja zdecydowanie różniliśmy się od innych dzieci, a starsze, które znały naszą sytuację, uprzykrzały nam życie ze wszystkich sił. Obydwoje odznaczaliśmy się dość wątłą budową ciał, a podłużne twarze i gęste, błyszczące włosy bez żadnych wątpliwości różniły się od kwadratowej szczęki i lichych kłaków na głowie Farisa, czyli cech, które niewątpliwie przekazał swoim synom i córkom. Także jego żony nie okazywały nam ani trochę życzliwości. Niby przypadkiem nasze porcje były dwa razy mniejsze od innych, a przecież jeszcze wtedy jedzenia było pod dostatkiem.

Jednak, co gorsze, chociaż takie kary zwykle mnie omijały, ponieważ miałam tylko sześć lat, Ata nie raz miał czerwone pręgi na dłoniach i fioletowe siniaki na całym ciele.

Wkrótce chłopiec przestał wracać na noc do domu. Znajomi zaczęli donosić, że widuje się go z grupą młodzieżowych powstańców. Żony Farisa zaczęły podejrzewać mojego brata nawet o zdradę i pisanie antyrządowych protestów.

Chociaż w domu nasza sytuacja nie przedstawiała się łatwo, mąż mamy, jako ważny polityk i znajomy prezydenta, miał zapewnione jako takie bezpieczeństwo, którym mógł podzielić się z rodziną. W przeciwieństwie do Aty, podejrzewanego o karygodne obrażanie władz.

Tymczasem wojna rozpętała się na dobre. Z istną mocą huraganu, długo wyczekiwana, okrutna, bezlitosna, nieunikniona.

Chodniki spływały we krwi. Liczba ofiar wzrastała, góry trupów w biedniejszej dzielnicy nieubłaganie powiększały się z dnia na dzień. Ulica stała się domem wielu bezbronnych dzieci, które straciły rodziców. Przybywało ich coraz więcej, dopóki, jak za sprawą magicznej różdżki,  jednej nocy, wszystkie rozpłynęły się w powietrzu.

Ja, mama, żony i potomstwo Farisa nie wychylaliśmy czubka nosa na zewnątrz. Tkwiliśmy za murami budynku. Jednak poczucie bezpieczeństwa prysło niczym zaczarowana bańka wraz z  kilkunastoosobową grupą wrogo nastawionych powstańców, którzy znienacka zakradli się do domu z zamiarem uśmiercenia choć części haremu człowieka, który nie wspomógł ich, a nawet poparł działania wojenne przeciwko nim. Dżamila wiedziała, że Ata nie przyczynił się w żadnym stopniu do tej napaści, zapewne nawet nie miał o niej pojęcia. Nigdy nie naraziłby najbliższych, choćby i sprawiających wrażenie sprzymierzonych z wrogami. Jednak w oczach rebeliantów ja i mama należałyśmy do haremu ważnego polityka, popierającego całym sobą prezydenta - według nich staliśmy dokładnie po drugiej stronie miecza. Za co ich obwiniać? Skąd mogli wiedzieć, że po kryjomu przed Farisem, zgodnie z moim ojcem, mama przeciwstawiała się reżimowi w naszym kraju?

Powstańcy postrzelili drugą żonę Farisa, Nadżlę, oraz troje jego dzieci - siedemnastoletniego Ossamę, piętnastoletniego Sajida i szesnastoletnią Raszidę. Nikt z nich nie dożył do świtu.

To zdarzenie stało się oliwą, wlaną do ognia.

Kilka tygodni później, w nocy, mój brat wdrapał się do okna pokoju, w którym zazwyczaj sypiałam ja i mama. Dżamila zaniemówiła z wrażenia i chociaż zbeształa go za jego poczynania, za łzami przytuliła syna do siebie.

- Ale wyrosłeś. To już nie mój mały chłopiec, stałeś się mężczyzną. I to stojącym po złej stronie wojny dorosłych. – Powtarzała do umorusanego błotem i krwią mojego brata, który właśnie podał mi jakiś przedmiot. Po chwili w ściśniętych, małych dłoniach trzymałam mosiężną figurkę. Przedstawiała nieznanego mi, aczkolwiek niebywale pięknego i dostojnego ptaka z rozciągniętymi skrzydłami.

Tymczasem mama, wypowiadając słowa o złej stronie, nie miała na myśli tej, która by walczyła z nikczemnych powodów czy podłych, zakłamanych intencji, a raczej tą, która nie niesie ze sobą więcej, niż śmierć.

W jego oczach zgasła dawna iskierka dziecinności, zmieniając się w ową głupią odwagę, która przecież tak często prowadziła do wiecznej zguby. Zapomniał o radości przeszłości, nie widział ani skrawka przyszłości. Wojna bezlitośnie zadomowiła się w jego sercu.

***

Ptak pustyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz