.01

15.1K 545 14
                                    

Owinęła się ramionami i energicznie roztarła dłońmi materiał kurtki. Normalnie po prostu przyspieszyłaby kroku, ale w tym momencie wolała oszczędzać siły. Od ponad godziny szła spokojnymi przedmieściami Londynu. Być może przedmieścia to za dużo powiedziane. Musiała to być jakaś podrzędna droga, w dodatku sporo oddalona od miasta, bo dotychczas spacerowała samiuteńkim środkiem jezdni i jeszcze nikt nie miał do niej pretensji. Popatrzyła w granatowo-czarne niebo usiane gwiazdami i po raz kolejny dziękowała za świetlisty krąg nad sobą, dzięki któremu nie musiała błąkać się po omacku. Białe światło księżyca było tej nocy tak jasne, że wszystko rzucało cienie. Przed sobą, na horyzoncie, dziewczyna widziała łunę przypominającą jej o wielkim mieście, do którego zmierzała. Właściwie nie wiedziała dlaczego tam. Może miało to coś wspólnego z tym, że pierwszy autobus na jaki się załapała jechał w tę stronę? Tak, coś w tym było. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i zaczęła się zastanawiać, gdzie tak naprawdę chciałaby spędzić trochę czasu. Nie, nie były to drogie hotele przy plaży na Hawajach albo inne tego typu miejsca. Najchętniej zaszyłaby się w jakiejś niewielkiej drewnianej chatce, gdzieś na odludziu, na przykład w Szkocji, tak że budząc się miałaby widok na piękne szczyty gór. Westchnęła, pokręciła głową i uśmiechnęła się pod nosem. Błądziła myślami wokół tego, co działo się w jej życiu. Wszystko, co się wokół niej działo było dla niej przytłaczające, ale teraz wydawało się jej jakby mglistym wspomnieniem. Zastanawiała się co pomyśli, gdy zauważy, że jej nie ma. Wścieknie się? Może ucieszy, że ma ją z głowy? A może się zmartwi? Nie, troska nie była znanym mu uczuciem. Wścieknie się, że go olała. Ciekawiło ją, może nawet trochę się bała, czy nie zacznie jej szukać. Nie sądziła, by był to dla niego wielki problem. W końcu miał kupę ludzi na wysyłki. Na jej nieszczęście, gdyby ją znaleźli, nie miałoby dla nich znaczenia jakie jest jej zdanie. Zabraliby ją siłą, wsadzili do drogiego auta z przyciemnianymi szybami i odstawili prosto do niego. Znowu przeszły ją dreszcze i tym razem nie miały wiele wspólnego z temperaturą. Jednak bała się go. W dużym mieście łatwiej wtopi się w tłum i zgubi. A po jakimś czasie on zapomni. Wsadziła dłonie do kieszeni i trochę przyspieszyła kroku. Po chwili zobaczyła, że jej cień zmienił położenie. Zdziwiło ją to, bo księżyc był lekko przed nią, więc jej cień powinien być za nią, a jednak wysunął się przed dziewczynę. Zaraz potem usłyszała cichy warkot silnika. Spięła się lekko, zastanawiając się czy to nie on. Ale nie, chwilę... to nie mógł być on, bo ledwie kilka godzin temu bawił się w najlepsze i to z dużą ilością alkoholu i pewnie jak zwykle nie tylko. Zeszła na bok jezdni chwilę przed tym jak auto zjednało się z nią. Zauważyła, że jechało dosyć wolno, aż przystanęło obok dziewczyny. Zdziwiona zwolniła kroku spoglądając na okno, które zaczęło się uchylać, ale nie zatrzymała się zupełnie.

 - Czekaj, mała! Podwieźć cię?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

jakby co to "on" pogrubione w całym opowiadaniu odnosi się do byłego chłopaka, tak dla formalności ^^

Addicted to chocolate. | z.m. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz